O takich rzeczach trzeba mówić głośno. W świecie najwykwintniejszej muzyki było zapewne jednym z ważniejszych wydarzeń 2018 r. Koncert oglądało ponad 100 tysięcy ludzi w internecie. Wielu innych o nim usłyszało. I każdy dowiedział się, że wszystko z powodu powrotu w 1918 r. na mapę świata wielkiego kraju w sercu Europy. Brawo Radio Szczecin!
JAZZOWA UCZTA
Zaczęło się od „My, Pierwsza Brygada” w wykonaniu kwintetu Sylwestra Ostrowskiego i Dariusa Brubecka. Następnie dostaliśmy wariacje „Etiudy rewolucyjnej” Chopina i Menueta G-dur Paderewskiego. I dużo, dużo więcej. Od Doroty Miśkiewicz (śpiewającej tradycyjny „Oj kot” oraz teksty Osieckiej czy Młynarskiego do muzyki Komedy) oraz dwóch gwiazd wieczoru – Brubecka właśnie oraz jednego z najwybitniejszych jazzowych trębaczy w historii – Wyntona Marsalisa.
Był to jedyny dostępny na żywo w tej trasie koncert Wyntona Marsalisa, transmitowany w jakości HD. Właśnie dzięki transmisji internetowej w tym wieczorze uczestniczyło ponad sto tysięcy ludzi na całym świecie. Na falach polskiego eteru – w Radiu Szczecin, radiowej Dwójce, mazowieckim Radiu Dla Ciebie i kilku innych rozgłośniach regionalnych.
Kolejne etapy koncertu zaskakiwały coraz piękniej. Sam fakt występu Dariusa Brubecka miał kilka odcieni. Pianista i kompozytor powrócił do Szczecina po 60 latach. W 1958 roku amerykański Departament Stanu zorganizował trasę po Polsce ojcu Dariusa, Dave’owi, wówczas jazzowemu pianiście numer jeden na świecie. Człowiekowi, który przez długie dekady wybitnej twórczości zapracował na miano jednej z największych legend jazzu. A jego „Take Five” to bodaj największy jazzowy klasyk. Znają go miliony ludzi, również tych, którzy kompletnie nie kojarzą nazwiska Brubeck.
Trasa z ‘58 roku zaczęła się w Szczecinie, w Operetce Szczecińskiej, jeszcze dwa lata wcześniej funkcjonującej jako sala gimnastyczna Komendy Wojewódzkiej Milicji. Brubeck podróżował po Europie z dwoma synami, 11-letnim wówczas Dariusem i młodszym Michaelem. Niemalże zmusił już wtedy potrafiącego godnie przygrywać potomka do dzielenia ze sobą sceny. Był to pierwszy publiczny występ juniora.
Trasę tę przed miesiącem opisał magazyn „Time”. Polecam ten tekst: „How the U.S. Used Jazz as a Cold War Secret Weapon”
Po 60 latach Darius powrócił do Szczecina, znów zasiadł przy fortepianie i zagrał ten sam utwór („Take the A Train”), ale też kompozycje swego ojca, w tym powstałą właśnie po wizycie w Polsce w 1958 r. - Dave był tak poruszony przyjęciem przez Polaków, a także wizytą w domu rodzinnym Fryderyka Chopina w Żelazowej Woli, że wyraził to w nutach, którym nadał tytuł „Dziękuję”.
Późniejszy występ Wyntona Marsalisa i jego nowojorskiego big bandu Jazz At Lincoln Center Orchestra był prawdziwą ucztą. Tego trębacza nie trzeba specjalnie przedstawiać – człowiek, który ma na koncie muzycznego Pulitzera (był pierwszym jazzmanem uhonorowanym tą nagrodą), jako jedyny w historii nagród Grammy otrzymał w tym samym roku nagrody w kategoriach jazzowych i klasycznych (1983 i 1984) – w sumie tych statuetek ma 9. W jego dyskografii jest setka albumów. Większość z nich stanowią płyty autorskie, resztę - nagrania z największymi tuzami jazzu.
W szczecińskim repertuarze usłyszeliśmy m.in. utwory Sonny’ego Rollinsa czy Duke’a Ellingtona. Wielkim finałem było wspólne wykonanie przez Marsalisa, Brubecka i Ostrowskiego „Take five”.
WAŻNE SŁOWA O POLSCE
Muzycznie mieliśmy tego wieczoru najwyższy światowy poziom. Można by długo pisać o kunszcie muzyków i kapitalnym repertuarze, jaki przygotowali na ten wyjątkowy dzień. Ale przy tej ekskluzywnej okazji ze sceny padło też wiele słów o Polsce – skoro koncert zainaugurował organizowane przez Radio Szczecin obchody 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości, a patronat nad nim objął prezydent Andrzej Duda.
Darius Brubeck tak wspominał rok 1958 – gdy jeździł z ojcem po mroźnej Polsce – i genezę utworu „Dziękuję”:
Napisał ten kawałek, by podziękować Polakom za ciepłe przyjęcie jego zespołu. Ale chciał również podziękować Polakom za silny opór. Mój ojciec też był żołnierzem – w czasie II wojny światowej. W 1958 r. wciąż mogliśmy zobaczyć, jak bardzo Polska ucierpiała w tym wielkim konflikcie i jak wy wszyscy byliście dzielni. I także, by podziękować za wielki wkład Polaków w rozwój muzyki i szerzej – kultury. Zresztą: który naród może pochwalić się tym, że jego pierwszym prezydentem był pianista?
Ta „prezydentura” Ignacego Jana Paderewskiego, jak wiemy, wyglądała nieco inaczej niż może się Dariusowi Brubeckowi wydawać… Choć rzeczywiście szef rządu po odzyskaniu niepodległości nosił tytuł „Prezydenta Rady Ministrów”.
Oddajmy pianiście głos jeszcze na chwilę, by wsłuchać się w zawsze interesujące spojrzenie na Polskę lat 50. oczami chłopca z Kalifornii (z wywiadu dla Radia Szczecin):
To, co zapamiętałem jako mały chłopiec, to to, że było zimno. Miasto było w ruinie, widać było dziury po kulach na budynkach. A ja przyjechałem z Kalifornii, nigdy wcześniej nie byłem za oceanem, nigdy wcześniej nie widziałem śniegu. Nigdy wcześniej nie widziałem takiej biedy. Nawet transport dla „uprzywilejowanej” rodziny gwiazd z Zachodu to był rozpadający się zimny, dziurawy bus. Pociąg z NRD kontrolowali żołnierze, przepytywali nas o każdy szczegół. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że Berlin jest tak blisko. Sprawdzali nasze walizki, nasze płaszcze, było nieprzyjemnie. Wydawało się, że to trwa wieki, a jeszcze ciemna, późna noc… I jeszcze jedną zabawną rzecz zapamiętałem jako chłopiec. Zauważyłem, że tutaj i w Niemczech ludzie chodzili w płaszczach w pomieszczeniach – w hotelowym lobby, w restauracji siedzieli w płaszczach i szalikach. Taki obrazek zapamiętałem.
Parę zdań dla szczecińskiej publiczności miał też między utworami Wynton Marsalis. Przywitał się słowami:
Jesteśmy szczęśliwi, że możemy tu dziś być i świętować 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Jazz to muzyka wolności…
…jakby w nawiązaniu do otwierającego koncert wystąpienia Artura Kubaja, prezesa Radia Szczecin, który podkreślał fakt rozpoczęcia świętowania 100-lecia niepodległości z Amerykanami:
To ludzie, którzy pomagali nam upominać się o naszą wolność, o naszą niepodległość.
Kubaj dodał, że choć po ‘45 roku nie udało się odzyskać wolności, bo Polska nadal była okupowana przez Sowietów – to m.in. dzięki wysiłkom administracji kolejnych kilku amerykańskich prezydentów, łatwiej było zrzucić sowiecki kaganiec.
Ważnym elementem tej polityki był jazz. W latach 50. Departament Stanu jazzem upominał się o wolność, o niepodległość tej części Europy, w tym Polski. To było uderzenie jazzem w komunę.
— dodał Artur Kubaj. To właśnie on i Sylwester Ostrowski są głównymi sprawcami poniedziałkowego zamieszania w studiu S1. Na pewno przyczyniło się do tego wiele innych osób, którym warto podziękować. Podobnie jak mecenasowi wieczoru – bo bez dobrodziejów z Enei mało prawdopodobne byłoby świętowanie polskiej wolności przy akompaniamencie trąbki Wyntona Marsalisa.
GALERIA ZDJĘĆ autorstwa Roberta Stachnika z Radia Szczecin:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/380392-100-lecie-niepodleglosci-w-rytmie-jazzu-wydarzenie-na-skale-swiatowa-w-szczecinie