Zmarł Wojciech Wójcik, autor wielkiego filmu „Tam i z powrotem”. Ten film wypełniał w polskim kinie lukę o której często się mówi: pokazywał losy ludzi, którzy byli w PRL, w latach 60. prawdziwymi outsiderami, ofiarami, obywatelami drugiej kategorii wyplutymi przez system, dawnych wyklętych. Pomimo wspaniałych ról Janusza Gajosa i Jana Frycza, a w ogóle świetnej obsady i wspaniałej czysto filmowej roboty został w momencie powstania (2001 rok) ledwie zauważony przez widzów. Pomimo nagrody za reżyserię w Gdyni. A przecież to tyleż wspaniała, subtelna opowieść o ludzkiej duszy co niemal manifest antykomunistycznego myślenia o naszych dziejach.
W PRL spełniał zapotrzebowanie na kino popularne i sensacyjne: „Prywatne śledztwo”, „Karate po polsku”, „Trójkąt bermudzki”. Jego serial „Ekstradycja” to z kolei pójście tą drogą w III RP, w latach 90., jednak z pewnymi ambicjami. Serial z komisarzem Halskim, choć typowo policyjny, wyrażał niepokój z powodu ciemnych, mafijnych stron transformacji. Jeśli ktoś pytał, czy istnieje w Polsce przestępczość zorganizowana, Wójcik dostarczał odpowiedzi. I wspaniała piosenka Przemy sława Gintrowskiego na początku. To także wspaniały portret Warszawy. Dowód na to, ile kino popularne, sensacyjne może powiedzieć o społecznej rzeczywiści, o naszym życiu.
Miał 75 lat, ostatni film „Randka w ciemno” nakręcił 8 lat temu. Mimo wszystko żal, że tak mało ludzi o nim pamięta, że wieść o jego śmierci tylko przemknęła przez media. Ja pamiętam, „Tam i z powrotem” mnie kształtowało. Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie….
Piotr Zaremba
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/379805-zmarl-wojciech-wojcik-rezyser-ekstradycji-oraz-tam-i-z-powrotem-powiedzial-o-najnowszej-historii-polski-wiecej-niz-wiele-slaw