Gdy wydawało się, że Ridley Scott wpadł w pułapkę robienia wyłącznie poprawnego i nudnie przewidywalnego kina, pokazał, że wciąż ma pazur z czasów „Thelmy i Louise” czy „Helikoptera w ogniu”. Zawsze wolałem kino jego mniej utytułowanego, ale za to bardziej szalonego stylistycznie ś.p brata Tony’ego. Byłby dumny Ridleya po obejrzeniu „Wszystkich pieniędzy świata”. Jest to rasowy thriller nakręcony w stylu klasyków z lat 70-tych, na dodatek podlany rockowymi klasykami epoki.
Scott opowiada o porwaniu 16 letniego J.Paula Getty’yego III (Charlie Plummer), które miało miejsce w Rzymie w 1973 roku. Nastolatek był wnukiem uznanego wówczas za najbogatszego człowieka świata J. Paula Getty’ego ( Christopher Plummer). Mieszkał w Rzymie, gdzie brylował jako „złoty hipis”. Był młodocianym playboyem, mającym znajomych nawet wśród komunistycznych Czerwonych Brygad. Włoscy porywacze, związani luźno z ‘Ndrànghetą zażądali za jego uwolnienie 17 milionów dolarów okupu. Ojciec Paula był zdezelowanym pijakiem i ćpunem. Walkę podjęła więc jedynie matka Gail ( Michele Williams). O pieniądze poprosiła teścia. „Jeśli zapłacę choć centa, będę miał 14 porwanych wnucząt”- usłyszała. Nie zrobiło na nim wrażenia nawet obcięcie ucha wnuka i przesłanie go włoskiej gazecie. Getty uchodził za wyjątkowego skąpca podobnego do Scroodge’a. W przeciwieństwie do bajkowej postaci od Dickensa, Getty do końca swych dni nie przeszedł przemiany.
Pierwotnie zagrał go Kevin Spacey, który po wybuchu seks skandalu został wycięty z filmu. Prędko nakręcono nowe ujęcia z Christopherem Plummerem. Chciałbym zobaczyć kiedyś wersję ze Spaceyem ( pewnie za kilka lat będzie białym krukiem na rynku blu-ray). 88 letni Plummer spisał się perfekcyjnie i zgarnął za rolę nominację do Oscara. To imponujące, że zaledwie w ciągu kilku tygodni, jakie miał na przygotowanie się i zagranie roli, tak mocno się w niej rozsmakował i wycisnął z niej ostatnie soki. Getty w wykonaniu Plummera nie jest postacią jednowymiarową. Scott umieszcza nawet jedną scenę nawiązującą do słynnego finału „Obywatela Kane’a”. Getty też miał swoją „różyczkę”. Jak każdy z nas.
Scott zadbał o to, by jego film był wiarygodny w najmniejszych szczegółach. Z pomocą kapitalnych zdjęć Dariusza Wolskiego, odmalowuje specyfikę spalonej słońcem Kalabrii, gdzie przetrzymywano chłopaka. Skorumpowanie całego systemu jest na południu dopełnione wszechobecną omertą. Zimne wnętrza angielskiej posiadłości podkreślają zaś wyjałowioną duszę miliardera, który miłością wnuka tylko raz: przechadzając się po Forum Romanum.
Nie ma jednak sensu doszukiwać się w filmie Scotta głębszych podtekstów. Nie jest to żaden moralitet, ale rasowy thriller oparty na prawdziwej historii, która kilka dekad temu żył cały świat. Dzięki zaskakującej witalności Scotta możemy ten dramat odkryć na nowo.
4,5/6
„Wszystkie pieniądze świata”, reż: Ridley Scott, dystr: Monolit
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/378667-wszystkie-pieniadze-swiata-sa-rzeczy-ktorych-pieniadze-nie-kupia-recenzja