Winston Churchill to najczęściej portretowany w kinie polityk. Trudno w to uwierzyć, ale zagrało go…60 aktorów. Liczba ta dotyczy ról głównych, drugoplanowych jak i epizodów. Barwna i kontrowersyjna postać Churchilla pojawiała się nie tylko w kinie brytyjskim i hollywoodzkim oraz propagandowych filmach sowieckich. Churchilla grały takie tuzy aktorstwa jak Orson Welles, Albert Finney, Bob Hoskins i oczywiście John Lithgow w zdumiewająco głębokiej roli w Netflixowym serialu „The Crown”. Lithgow stworzył rolę wybitną. Choć Churchill w pierwszym sezonie serialu jest postacią drugoplanową, brytyjski aktor nakreślił całościowo obraz ekscentrycznego polityka, który swoją determinacją, niezłomnością i siłą ducha nie uległ namowom do zawarcia rozejmu z „pokojowym malarzem i barbarzyńcą” Adolfem Hilterem.
Gary Oldman wcielając się w Churchilla musiał mierzyć się w właśnie z tą rolą, choć kinomani pamiętający znakomity miniserial HBO „Wzbierająca burza” ze znakomitym Albertem Finneyem nie mogą nie zestawiać dokonania Oldmana również z tą produkcją. Sam wybór Oldmana do roli Churchilla był kontrowersyjny. Szczupły, energiczny, kojarzący się z rolami psychopatów ( „Leon Zawodowiec”), poczciwych gliniarzy (trylogia o Mrocznym Rycerzu Nolana) czy hrabią Draculą ( w arcydziele Coppoli) aktor nie pasował do roli ciężkiego, sapiącego i bełkoczącego brytyjskiego czołgu, który ostatecznie rozjechał Hitlera. Obawiałem się, że stos makijażu i charakteryzacji utopi Oldmana, co stało się w przypadku samego Anthony’ego Hopkinsa nieudolnie wcielającego się w Alfreda Hitchocka kilka lat temu. Nic z tych rzeczy. Śmiem twierdzić, że Oldman wykreował najlepszego Winstona Churchilla w historii kina.
Film Joe Wrighta warto obejrzeć w zestawie z „Dunkierką” Christophera Nolana. Oba konkurują ze sobą o Oscara w m.in. w kategorii najlepszy film roku. Niesłusznie krytykowany przez wielu recenzentów również w Polsce „Czas mroku” ma na koncie 6 nominacji, zaś „Dunkierka” ma szansę na 8 statuetek. Te dwa filmy doskonale się dopełniają, pozwalając spojrzeć na mroczne dni w 1940 roku, które mogły dać ostateczne zwycięstwo Hitlerowi, zanim II wojna światowa na dobre się rozpoczęła.
Niemcy z łatwością zdobywają kolejne europejskie kraje. Pada Belgia i Holandia. Francja nie ma siły na kontratak. 300 tysięcy brytyjskich żołnierzy jest uwięzionych na plażach Dunkierki. Chwiejny i słaby premier Neville Chamberleine (Ronald Pickup) zostaje zastąpiony przez nielubianego we własnej partii Winstona Churchilla (Gary Oldman). Ten na starcie ma za plecami czających się zimnych pragmatyków, którzy prą by zawrzeć rozejm z Hitlerem, póki Wielka Brytania ma w miarę dobrą pozycję międzynarodową. Zwolennikiem pertraktacji z Niemcami z pomocą Mussoliniego jest minister spraw zagranicznych lord Halifax (Stephen Dillane). Churchill jest rozdarty. Wie jak wielka odpowiedzialność spada na jego barki. Jest świadom, ile kosztować Wielką Brytanie może pertraktacja z niemieckim diabłem. Z drugiej strony ma przed oczami wizję zupełnie rozbitej brytyjskiej armii, króla uciekającego do Kanady i nazistowską flagę widzącą nad Pałacem Buckingham. Jego podporą jest żona Clementine ( Kristin Scott Thomas) i w końcu nieufny na początku król Jerzy VI ( charyzmatyczny jak zwykle Ben Mendelhson). Każdy widz znający odrobinę historię, wie, że historia skończy się płomiennym przemówieniem w Izbie Gmin w czerwcu 1940 roku.
Chociaż wielkie obszary Europy i wiele starych i sławnych państw wpadło lub może wpaść w ręce gestapo i całego ohydnego aparatu rządów nazistowskich, my nie osłabniemy ani nie ulegniemy. Wytrzymamy do końca. Będziemy walczyć we Francji, będziemy walczyć na morzach i oceanach, będziemy walczyć z coraz większym przekonaniem i coraz większą siłą w powietrzu. Będziemy bronić naszej wyspy bez względu na cenę. Będziemy walczyć na plażach, będziemy walczyć na lądowiskach, będziemy walczyć na polach i na ulicach, będziemy walczyć na wzgórzach; nigdy się nie poddamy.
Jak wiele przemówień Churchilla, to przeszło do historii. Gary Oldman tylko za nie powinien dostać Oscara. Jego przemowa jest nakręcona według najlepszych hollywoodzkich wzorców. Na twarzy Churchilla odmalowują się wszystkie emocje. Gniew, strach, patos, realizm. Oldman przechodzi sam siebie, a widz ma na plecach ciarki.
Nie można jednak nie zauważyć, że Wright idealizuje obraz Brytyjczyków. O zupełny kicz ociera się mityczna scena, gdy Churchill wsiada do metra i otoczony przez kochających go Brytyjczyków utwierdza się w przekonaniu, że lud uzna zawarcie pokoju z Hitlerem za zdradę. To bardzo romantyczna i politpoprawna ( tylko czarnoskóry pasażer zna tak dobrze jak Churchill klasyczną literaturę) scena. Nieprawdziwa, ale zrozumiała z powodów narracyjnych. Niemniej jednak w „Czasie mroku” nie dowiemy się, że opinia publiczna była wówczas podzielona. Nie tylko knujący lord Halifax nie chciał przelewać brytyjskiej krwi, choć w filmie jawi się jako symbol brytyjskiego cynizmu. Wright potrzebował takiej figury, by jeszcze lepiej wybrzmiała postać Churchilla.
Sarkastyczny, emocjonalny, momentami grubiański i nie zważający na konwenanse polityk mógł na ekranie łatwo popaść w autoparodię. Oldman od początku do końca trzyma postać w ryzach. Szarżuje tylko tyle, ile musi. Subtelnie podkreśla wątpliwości premiera. Uwypukla też jego przepysznie brytyjski humor („Proszę mi nie przyrwać, gdy ja przerywam Panu!”) Jest porażająco srogi w scenach konfliktu ze swoim gabinetem wojny i wzruszająco bezbronny, gdy dostaje kuriozalnie zasygnalizowaną odmowę pomocy od prezydenta USA. W obu przypadkach dostajemy postać wiarygodną. Oldman nie zagrał Churchilla. On się nim stał. Reszta obsady jest dodatkiem do roli jednego aktora. Jednak dzięki dobrej reżyserii Wrighta są oni odpowiednim dopełnieniem głównego bohatera.
To istotne, bowiem biografie takich postaci jak Churchill często bywają mitologizowane i robione z pozycji klęczących. Wright nie ma tremy by odpowiednio naświetlić wielkość Churchilla. Szczególnie mocno skupia się przy tym na jego heroizmie, męstwie i odwadze przelania krwi za wartości, które zbudowały potęgę jego kraju. To naprawdę ważne w czasie, gdy europejscy liderzy są pozbawieni nawet chwiejących się zębów Chemberleine’a.
4,5/6
„Czas mroku”,reż: Joe Wright, dystr: UIP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/378611-czas-mroku-wspanialy-gary-oldman-w-solidnej-biografii-ikony-xx-wieku-recenzja