„Syn Królowej Śniegu” w założeniu ma odkryć przed widzem najczarniejsze zakamarki ludzkiej duszy. Pod przykryciem współczesnej baśni, film ten jest ważnym świadectwem naszych czasów, poruszającym istotne kwestie społeczne i problemy pogrążonego w hedonizmie i materializmie świata.
Akcja „Syna Królowej Śniegu” rozgrywa się w dwóch równoległych światach. Pierwszym z nich jest świat baśni Hansa Christiana Andersena, w który wprowadza młodego bohatera, kilkuletniego Marcina, emerytowany pisarz grany przez legendę polskiego kina, Franciszka Pieczkę. W jego towarzyszkę życia wciela się natomiast Anna Seniuk. Świat baśni zderza się z brutalną szarą rzeczywistością małomiasteczkowego życia, pełnego ubóstwa i niezrealizowanych marzeń. Brak w nim jest prawdziwych uczuć, takich jak rodzicielska miłość, czy zwykła empatia. Film Roberta Wichrowskiego momentami szokuje wręcz brutalnością otaczającej nas rzeczywistości i bezduszności współczesnego człowieka.
Uosobieniem tego małomiasteczkowego, wyzutego z pozytywnych emocji życia jest matka młodego bohatera – Anna (Michalina Olszańska). Aktorka wciela się w rolę „wyrodnej matki”, która na pierwszym miejscu w życiu ceni przede wszystkim własną przyjemność. Hedonistka w pogoni za własną satysfakcją odtrąca względy kochających ją osób. Zaniedbuje też dorastającego, chorego synka. Pozytywną postacią w życiu rodziny wydaje się być Kamil (Rafał Fudalej), usilnie zabiegający o uwagę dziewczyny. Ona jednak woli spędzać czas w nocnych klubach.
To właśnie Kamil daje nadzieję na chwile normalności w ich życiu. Obok czasu spędzanego w bajkowym ogrodzie emerytowanego pisarza, to właśnie chwile z Kamilem zapewniają chłopcu namiastkę życia rodzinnego. Czy młodemu mężczyźnie uda się więc zdobyć serce królowej śniegu i dać chłopcu rodzicielską miłość, której nigdy nie zaznał? A jeżeli tak, to czy czeka nas typowy dla baśni happy end?
To właśnie ów baśniowy charakter opowieści sprawia, że do końca pozostaje ona nieoczywista i zaskakująca. Istotną rolę w życiu chłopca odgrywa bowiem postać grana przez Pieczkę. Mimo różnicy wieku, jaka dzieli pisarza i małego Marcina, łączy ich nie tylko zamiłowanie do baśni, ale również „wspólny mianownik dusz, jeżeli chodzi o wrażliwość na otaczający świat”, jak to określił sam Franciszek Pieczka.
Obok nietuzinkowej narracji, zdjęć i montażu ogromną rolę w filmie Wichrowskiego odgrywa muzyka, która zderza z szorstką i naturalistyczną grę aktorską. Jej twórca, Piotr Mikołajczak umiejętnie żongluje nastrojami, prowadząc widza między scenami.
Uważny widz zauważy pewne, zdawałoby się, logiczne niedociągnięcia w obrazie rzeczywistości przedstawionej w filmie, zarzucając nieprzystosowanie do polskich realiów. Jest to jednak zabieg celowy, pokazujący uniwersalizm opowieści. Historia, która na ekranie dzieje się w małej wielkopolskiej miejscowości i w Poznaniu. Mogłaby jednak mieć miejsce w każdym innym mieście w Polsce, czy w Europie. Scenariusz, choć przecież wymyślony, wyraźnie czerpie inspiracje z wydarzeń, które się wydarzyły. I nie chodzi może o ich dosłowność, ale pewną społeczną nadbudowę.
Akcja przez większą część filmu toczy się powoli. Tempa nabiera w zasadzie dopiero pod koniec, kiedy świat baśni i teatru miesza się zupełnie z rzeczywistością. Pewne jest jedno, niezależnie od tego czy obraz nam się spodoba czy nie, nie pozostaniemy na niego obojętni.
Patronat nad filmem objęła i jego mecenasem została Kasa Stefczyka
Kajetan Kutnowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/377223-syn-krolowej-sniegu-wspolczesna-basn-o-mrocznej-stronie-ludzkiej-natury-wideo