Charlie Brooker pokazał dobitnie, że nie zna pojęcia „wypalenie”. Kiedy już się wydawało, że po trzech sezonach zjawiskowy i pełen oszałamiających pomysłów „Black Mirror” musi zaczać zjadać własny ogon, autor dał nam kolejne sześć filmów, które w zdumiewający sposób przerażają i zmuszają do głębokiej refleksji.
Nie będę streszczał poszczególnych sześciu godzinnych filmów opowiadających o nadchodzącej wielkimi krokami dyktaturze nowoczesnej technologii. Każdy, kto zna poprzednie sezony „Black Mirror” wie jak zaskakująco pomysłowe, mądre i przenikliwe są to historie. Tym razem twórcy poszli jeszcze dalej niż w najmocniej nagradzanym odcinku „San Jupitero” z 2016 roku. Pilot czwartej serii pt. „USS Callister” zabiera nas nie tylko w…kosmos, ale na dodatek gra z klimatem tandetnej podróbki „Star Treka”. Niemniej jednak ostatecznie okazuje się, że epizod ze wschodzącą gwiazdą Jessie Plemonsem w głównej roli, to przejmująco ujęty obraz wiecznego pragnienia zastąpienia Boga.
Każdy z kolejnych filmów ma równie mocą dawkę słodko-gorzkiego posmaku. Brookera interesuje wciąż ten sam temat- służba technologii. Ta jednak zamiast pomagać ludzkości staje się jej kajdanami. Oczywiście przez defekty samych ludzi, którzy nie potrafią oprzeć się pokusie, by wykorzystywać ją do swoich niecnych czynów. Nawet jeżeli ma ona pomóc ludziom w śpiączce, umarłym, zakompleksionym czy pełnym dobrych intencji rodziców. Źle zaprogramowana staje się systemem zabierającym wolną wolę, zdejmie odpowiedzialność z ludzi. Z drugiej strony pomoże złapać przestępcę. Jakim jednak kosztem? Penetracji pamięci, a więc opanowaniem najskrytszych myśli i pragnień człowieka.
Każdy epizod tego serialu jest precyzyjnie przemyślany i stanowi zupełnie oryginalny film s-fi, który może zawstydzić tak wtórnych dawnych mistrzów gatunku jak Ridley Scott. Mnie najmocniej uderzył wyreżyserowany przez Jodie Foster „Arkangel” doskonale obnażający rodzicielską nadopiekuńczość, która zamiast chronić dziecko przed niebezpieczeństwem, wtrąca go do złotej klatki. Może dlatego, że jestem również przewrażliwionym rodzicem?
To co stanowi o sile „Black Mirror”, najbardziej też przeraża. Twórca przyznał w jednym z wywiadów, że nie był świadom, iż nad częścią technologicznych wynalazków pokazanych w serialu, naukowcy rzeczywiście od dawna pracują. Tym bardziej warto zobaczyć, jak ten „postęp” może wpłynąć na czającą się za rogiem rzeczywistość. Specyfiką czwartego sezonu jest pokazanie jak łatwo sprzedajemy wolność za bezpieczeństwo. Jak łatwo pozwalamy kontrolować każdy aspekt naszego życia w imię wygody i pozbycia się odpowiedzialności za własne wybory. Brooker znalazł idealny środek między mądrym, intelektualnym s-fi, a widowiskową wizją ponurej przyszłości. Więcej jest tu Dicka niż Spielberga.
„Black Mirror” jest bardzo przystępnym serialem, bowiem można go oglądać bez zachowywania chronologii. Każdy odcinek z czterech serii to oddzielny film ze własną stylistyką i specyfiką. Ten serial był już romansem, komedią, thrillerem, horrorem i nawet kinem wojennym. Nie ważne jednak jaki rodzaj opowieści oglądamy. Ani na moment nie gubimy największej istoty tej niepowtarzalnej i bodaj najoryginalniejszej produkcji telewizyjnej ostatniej dekady. Jest nią krzyk rozpaczy nad zanikaniem człowieczeństwa, którego wszyscy wyrzekamy się dla własnej wygody.
5,5/6
„Black Mirror” dostępny na Netflix
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/374244-black-mirror-sezon-4-ten-zjawiskowy-serial-wciaz-zachwyca-i-przeraza-recenzja