Od dekad Święta Bożego Narodzenia jednoznacznie kojarzą się z filmami nastrajającymi nas na to wydarzenie, w ten czy inny sposób przedstawiającymi religijne i świeckie obchody. Nie chodzi tu wyłącznie o te obrazy, których akcja rozgrywa się w okolicach 25 grudnia, ani o ekranizacje biblijnych losów Świętej Rodziny. W dużej mierze mowa jednak o tych filmach, które co roku wypełniają w tym czasie ramówkę telewizyjną, stanowiącą niejako część świeckiej tradycji towarzyszącej świątecznemu odprężeniu.
Nie jestem kinomanem ani tym bardziej krytykiem, by móc rościć sobie prawa do stwierdzeń kategorycznych, nie mniej kojarząc nadchodzące Święta z ogólnie pojętym kinem, niemal bez głębszego zastanowienia wymienić mogę jeden szczególny film. Film wyjątkowo wzruszający i z racji oparcia na autentycznej historii, przedstawiający w moim przekonaniu najbardziej „Boże” Święta od czasu tych rzeczywistych narodzin Jezusa sprzed 2000 lat. Wbrew pozorom nie jest to ekranizacja w swej istocie religijna, nie mniej jak żadna inna, odnosząca się do Świąt i zachowująca chrześcijańskie przesłanie.
Mowa, zapewne nieoczywiście, o nominowanym do Oscara filmie Christiana Cariona pt. „Boże Narodzenie” („Joyeux Noel”). Choć mający już swoje lata (2005 r.), nie znalazł należnego sobie miejsca w popkulturze. Nie pozostaje nieodłącznym i wyczekiwanym w telewizorze, obok wszelkiej maści Kevinów i Szklanych Pułapek, tytułem. Dlaczego zatem zestawiam film „z misją” obok wspomnianych komercyjnych hitów? Tak jak wspomniałem, nie jest bowiem ekranizacją stricte religijną – można go obejrzeć w zupełnie innych, niż grudniowych okolicznościach, co więcej jest to jak pewnie wielu może kojarzyć – film wojenny dotykający tematu raczej mniej wdzięcznego dla kinematografii, bo umiejscowionego w czasie I wojny światowej.
Dzieło Cariona opowiada o niezwykłym zajściu (znanym jako rozejm bożonarodzeniowy), które miało miejsce w wigilijną noc 1914 roku na różnych odcinkach frontu zachodniego. Wydarzenie to w moim odczucie było rzeczywistym cudem, widzialnym znakiem nadchodzącego Chrystusa. Nie był to jednak „typowy” cud. Wydarzeniu nie towarzyszyły żadne „fajerwerki”, nadprzyrodzoność. Nie było w nim jakiejś głębokiej metafizyki, ot raczej trudne wówczas do zaakceptowania, a najbardziej naturalne z ludzkich odruchów – potrzeba pokoju i okazania człowieczeństwa.
Fikcyjne wyobrażenie tamtej pamiętnej nocy koncentruje się na skreśleniu losów żołnierzy trzech armii – szkockiej, francuskiej i niemieckiej. Łączy ich jedno – koszmar i bezsens wojny, zaś osobowość każdego z bliżej nakreślonych uczestników zimowych zmagań jest przedstawiona w zindywidualizowany, niepowtarzalny sposób. Wszystkich zespala poczucie tęsknoty – za żoną, matką czy nieznanym sobie, pozostawionym za linią okopów dzieckiem. Łączy ich potrzeba powrotu do normalności. Jak na obraz wojny, Carion świetnie poradził sobie z problemem wielu tego typu produkcji, gdzie niewiele miejsce poświęca się nakreśleniu rozróżnialnych sylwetek poszczególnych żołnierzy. Mało tego, w filmach wojennych często z niemałym trudem można odróżnić poszczególnych walczących. Tutaj splatają się historie różniących się od siebie, chociażby z uwagi na pochodzenie społeczne i narodowościowe, ludzi.
I wojna światowa jeszcze bardziej niż druga, była wojną ideologii. Choć nazizm był bez porównania bardziej zbrodniczy od którejkolwiek znanej wcześniej doktryny, tutaj nacjonalizm pozostaje na ustach wszystkich walczących stron. Tym piękniejsza z punktu widzenia misji Chrystusa – zbawienia wszystkich ludzi – jest tutaj zmiana nastawienia żołnierzy. To oni, zagubieni, najszybciej pojmują, że wojna między narodami to droga prowadząca donikąd, grożąca światu wykolejeniem. To oni, zdając sobie sprawę, że w okopach wszyscy znaczą tyle samo, są w stanie najpełniej zrozumieć sens miłości bliźniego i moc płynącą z doświadczenia Bożego Narodzenia. Nie stroniąc od uszczypliwości względem siebie nawzajem (nawet w wojskach sojuszniczych), odkrywają, iż pod konkretnymi mundurami kryją się po prostu ludzie, pod względu na to, jakim językiem się posługują, czyimi poddanymi pozostają.
Film zachowuje zdrowe proporcje między formą i treścią. Choć jest to dramat wojenny, główny wątek koncentruje się na potrzebie wzajemnego zbliżenia tych, którzy ginęli w imię imperialistycznych ideologii swoich dowódców, swoich ojczyzn, które posłały obywateli na rzeź. Z tej przyczyny sceny batalistyczne, choć robiące wrażenie, stanowią jedynie niezbędne tło dla przedstawienia rzeczywistej historii ludzi, którzy odłożyli karabiny na rzecz wspólnego kolędowania i poznania się. Dobitnie symbolizuje to scena, w którym szkocki kapelan odprawia mszę korzystając z prowizorycznego pulpitu opartego na stojących karabinach. Innym wyjątkowym ujęciem jest zbliżenie na kościelne świece, których opiekuńczy ogień gaśnie w chwili raptownego przybycia posłańca oznajmiającego początek wojny.
Takich scen jest znacznie więcej co nadaje filmowi wyjątkowy, artystyczny charakter. Jest niebanalny z uwagi na nieoczywiste wprost dialogi i dobór przeplatających się ujęć pełnych wyszukanej symboliki i alegorii. Znamienna jest scena wprowadzająca, budująca klimat totalnie odmienny od tego, który jest sednem ekranizacji. W filmie, co ważne i świadczące o starannie przygotowanym scenariuszu, nie ma zbędnych kwestii i kadrów. Każdy z osobna ma swój sens, buduje klimat, pomaga lepiej zrozumieć całą historię. Echa wcześniej wypowiedzianych dialogów bohaterów znajdują odbicie w ich dalszych działaniach. Z radością obserwuje się stopniową przemianę usposobienia, ewolucje poglądów na zawarty rozejm (jakże mocna jest kwestia niemieckiego oficera: Nie martw się, to tylko dzisiaj), który tak naprawdę powinien pozostać trwałym pokojem. Artyzm „Bożego Narodzenia” przejawia się dodatkowo w wokalu Diane Kruger i innych aspektach muzycznych.
Równolegle z historią całych oddziałów świetnie wkomponowują się w fabułę prywatne dążenia poszczególnych żołnierzy. Święta przeżywane wraz z bohaterami na ekranie mają więc zarówno wymiar wspólnotowy, jak i indywidualny. Zwłaszcza ten drugi wątek jest wyjątkowo istotny zważywszy na skutki rozejmu – pamięć o tym wydarzeniu zachowała się dzięki osobistym przeżyciom, wspólnota serc nie miała bowiem szans rozprzestrzenić się poza oplecione drutem kolczastym okopy. Szczególnie poruszający, a jednocześnie mącący pozytywny przekaz filmu jest motyw tragedii młodego Szkota, dla którego Wigilia, w związku z tragiczną śmiercią brata, przeradza się w koszmar. Carion, choć nie poświęca mu zbyt wiele czasu ekranowego, traktując go zdaje się jako złowrogie memento ukazuje zgubne skutki nienawiści – także tej „uzasadnionej”, żywo odczuwanej, a której nie może powstrzymać nawet ta cudowna okoliczność rozejmu.
Reżyser świetnie różnicuje postawy wobec wojny. Dostrzegamy zarówno ideologiczne zacietrzewienie, prywatną nienawiść, uprzedzenia będące skutkiem stereotypów, w końcu również świadomość bezsensu zła, które zdawało się być wszechogarniające. Poszczególne odczucia zostały przyporządkowane poszczególnym grupom społecznym. Inaczej widziały wojnę osoby pozostające na szczycie hierarchii, inne było podejście prostych żołnierzy a także raczej przemykających na ekranie, cywili. Najbardziej wyraziście zostały skreślone sylwetki rozdartych wewnętrzne niższych oficerów.
Szczególnie fantastyczna jest właśnie odmiana nastawienia tych dowódców, którzy z jednej strony reprezentowali interesy swoich państw, z drugiej zaś współodczuwali dramat swych podkomendnych. Przemiana bohaterów, w szczególności początkowo oziębłego niemieckiego Żyda – jest najpiękniejszym dowodem wyjątkowości Bożego Narodzenia. Za sprawą doświadczenia wojny odmieniły się serca żołnierzy. Można wręcz powiedzieć, że film daje wyraźny znak o prawdziwości starej chrześcijańskiej maksymy głoszącej, iż Bóg jest w stanie wyprowadzić dobro z nawet największego zła.
Film jest jednocześnie antyklerykalny w swej wymowie i jest to jego wyjątkową zaletą – przedstawia w czarnych barwach instytucję kościelną, jednocześnie wywyższając szczerą, spontaniczną religijność. Jest to rzadkie podejście, tutaj jednak wpisuje się w przedstawione powyżej rozróżnienie na tych, którzy znaleźli się w piekle wbrew swej woli i tych, którzy rzucają obłudne hasła będąc jak najdalej od zła, za które ponoszą odpowiedzialność.
Co istotne w świetle początkowych uwag o charakterze filmu, dzieło Cariona utrzymane jest w tematyce świątecznej i nikt nie wstydzi się tutaj otwarcie mówić o Jezusie. Sam Rodzący się siedzi niezauważalny pomiędzy żołnierzami słuchającymi polowej mszy w tym sensie, że wydarzeniu temu nie towarzyszą nadzwyczajne znaki. Prawdziwym cudem pozostaje odwaga spotkania, dostrzeżenia Człowieka w oprawcy, który jeszcze dzień wcześniej bez wahania zastrzeliłby przeciwnika w razie jego najmniejszego ruchu. Odwaga, którą podzieliły pod wpływem impulsu setki skonfliktowanych.
„Boże Narodzenie” nie jest filmem religijnym, nie mniej bez wątpienia przedstawieni w nim żołnierze, nawet ukazani tam niewierzący wiedzieli doskonale, że uczestniczą w ściśle określonym święcie – pamiątce narodzin Jezusa Chrystusa. To on bezpośrednio łączy tych ludzi – sygnałem do rozpoczęcia świętowania jest zaintonowana przez jedną ze stron, a kontynuowana przez drugą – kolęda. Scena wyjścia z okopów i wzajemnych uścisków pozostaje dla mnie najpiękniejszą ilustracją Bożego przeżycia Świąt. Czy to zresztą nie symboliczne? Jedynym miejscem, w którym Pan Bóg mógł przypomnieć ludzkości o swoim posłannictwie okazała się ziemia niczyja – nienależąca do żadnego człowieka, niezawłaszczona przez jakąkolwiek ideologię. Film Christiana Cariona głosi przesłanie, z którego jasno wynika, że nie konflikt, a pokój jest naturalną sytuacją, w której wzrasta człowiek. Symbolicznie bohaterowie filmu odkrywają to w dniu przyjścia Tego, który niesie Ziemi pokój.
Grzegorz Szymborski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/373334-iscie-boze-narodzenie-nie-konflikt-a-pokoj-jest-naturalna-sytuacja-w-ktorej-wzrasta-czlowiek
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.