Tego „Wujaszka Wanię” stworzyły wspólnie Teatr Polski w Warszawie i Weda Produkcje, prywatny teatr Iwana Wyrypajewa, rosyjskiego pisarza i filmowca mieszkającego w Polsce. To chyba jedna z najczęściej granych w Polsce i na świecie sztuk Antona Czechowa.
Prowincja, nuda, frustracja, niespełnione miłości i raz na zawsze stracone nadzieje. Drobny ziemianin, a właściwie zarządca cudzego majątku, Iwan Wojnicki rozpacza po swoim przegranym życiu. Nikt z jego domowników i gości nie jest szczęśliwy naprawdę. Nawet egoiści. Pokazał to Czechow , lekarz z zawodu, mistrz zwykłych ludzkich opowieści, przed którym świat cały wciąż bije pokłony. Choć tylu innych próbowało tego samego…
Wychowałem się na „Wujaszku”, znam go prawie na pamięć, Czechowa mogę – choć to banał nad banały – smakować w nieskończoność. Ukształtowały mnie klasyczne inscenizacje: Jerzego Krasowskiego z Teatru Słowackiego w Krakowie (1979 rok) i telewizyjna inscenizacja Aleksandra Bardiniego z roku 1980, ze zmarłym dopiero co Władysławem Kowalskim jako Wanią i Zbigniewem Zapasiewiczem jako doktorem Astrowem. Ale widziałem go potem jeszcze wiele razy, nawet w tak dziwnych adaptacjach jak australijski film, gdzie opowieść przeniesiono do tego kraju, w czasy pierwszej wojny światowej. Prapremiera „Wujaszka” odbyła się w roku 1899. Dzieje się mniej więcej wtedy. Czechow opisywał współczesnych.
Iwan Wyrypajew, sam piszący utwory drastyczne i na wskroś współczesne, zapowiadał klasyczne potraktowanie tego dramatu. I rzeczywiście, tekst grany jest w stosunku 1:1, nie ma wtrętów z czegoś innego, przyśpiewek ani formalnych sztuczek. Zarazem ciąży nad inscenizacją swoista umowność. Dom jest w swojej rosyjskości rozkosznie kiczowaty, udekorowany neonowym tytułem sztuki (scenografia Anna Met). Każdy akt zapowiadany jest zgodnie z tekstem z offu, a przerywnik stanowi współczesna, choć oparta na rosyjskich motywach, muzyka Jacka Jędrasika i Marka Kępy.
Umownością nacechowany jest też sposób gry. Zapowiadano odstąpienie od metody Stanisławskiego opartej na imitowaniu uczuć i emocji. Dialogi są traktowane jak muzyczna partytura, wzięte w cudzysłów, trzeba to zobaczyć i usłyszeć, żeby zrozumieć dokładnie, o co mi chodzi. Aktorzy nie udają, a opowiadają. Co chwilami prowadzi do pewnej sztuczności, chwilami spycha fabułę w stronę groteski. Akcja toczy się bardziej wartko niż w przywoływanych przeze mnie, bardziej posępnych, granych „z trzewi” wykonaniach. Niespełna dwie godziny i mamy koniec – bez jednej przerwy. Kurtyna opada się i podnosi.
Dla widzów przyzwyczajonych do psychologicznej celebracji może to stanowić dysonans. Zarazem można uznać, że zgodne jest to w jakiejś mierze z intencjami Czechowa, który żądał – bez skutku – aby grać jego tekstu jak komedie. Nawet w Polsce już się o to spierano – choćby wtedy kiedy Adam Hanuszkiewicz wystawił „Płatonowa” jako nieomal wodewil.
Umowność, skrótowość, pewna sztuczność, rodzi komediowość. To ciekawy efekt, czasem przesadny. Sala w Teatrze Polskim nie ryczała ze śmiechu, ale pojawiał się on w najmniej oczekiwanych momentach (np. wtedy, kiedy Sonia, najmłodsza z bohaterek, rozważa kwestię własnej śmierci). Może niektóre dialogi i monologi brzmiąc mniej sierioznie, nabierają nowych znaczeń? Może zaczynamy ich uważniej słuchać? Może na tle tego lekkiego przerysowania, tym mocniej brzmi scena końcowa, będąca jednak manifestem rozpaczy, ale też religijnej wiary autora? Dość, że tak Czechowa grać naturalnie można.
Nawet jeśli zmienia to nieco naturę pokazywanych postaci. Doktor Astrow Macieja Stuhra jest jak dla mnie nieco zbyt groteskowy, także zanadto chłopaczkowaty na tle twardziela Zapasiewicza z mojego ukochanego przedstawienia Bardiniego. Helena to według tekstu powolna, prawie apatyczna kobieta, jednak w wykonaniu Karoliny Gruszki, skądinąd całkiem smacznym, ma sporo werwy. Podobała mi się, nie zmienia to faktu, że bardziej przekonywały mnie naprawdę leniwe w ruchach i słowach: Marzena Trybała z wersji Krasowskiego i Halina Łabonarska od Bardiniego.
Wujaszek Wania w wersji śląskiego aktora Dariusza Chojnackiego też więcej ma w sobie groteski niż melancholii. Może najbardziej w sam raz są: Andrzej Seweryn jako będący jedną wielką groteską profesor Sieriebriakow i Szymon Kuśmider jako chaplinowski rezydent Wafel. Oni potrafią najlepiej zarysować postać wychodząc zarazem poza nią. Podziw budzą też dwie damy polskiego teatru: Teresa Budzisz-Krzyżanowska jako matka Wani i Anna Nehrebecka jako Niania. Ich postaci są prościutkie, a jednak przebija przez nie aktorska charyzma wykonawczyń.
Broń Boże jednak nikt mnie nie rozczarował. Grane jest to w ostateczności bardzo komunikatywnie, zgodnie z ogólnymi intencjami tyleż autora co Wyrypajewa. Śmieszyło mnie trochę, kiedy Maciej Stuhr, aktywista opozycji, próbował w wywiadach ściągnąć tego „Wujaszka Wanię” na współczesne polskie podwórko, bo grany przez niego Astrow prowadzi krucjatę w obronie lasów.(a wiadomo lasy to Szyszko, i wszystko jasne). Niemniej faktem jest, że taki cokolwiek deklaratywnie recytowany Czechow staje się bardziej publicystyczny – w dobrym znaczeniu tego słowa.
Zaczynamy uważniej słuchać nie tylko tego, co mówią nam o duszy i nudzie, ale i tego co rozprawiają o Rosji. Zarazem Czechow debatując nie stawał się nigdy trywialnie doraźny. Warto aby wzięli to pod uwagę obecni naprawiacze polskiego teatru. To dlatego, że nie był doraźny, kocha się go po stu latach także w Ameryce i chciała o nim rozprawiać nawet panienka odnajdująca się w łóżku Kennetha Branagha i Leonarda di Caprio w „Celebrity” Woody’ego Allena. Gdy tylu innych zostało zapomnianych.
Tak można, choć niekoniecznie trzeba grać Czechowa. Tak prościutkie pisał sztuki, a daje się nimi na tyle sposobów posługiwać. Na tym polega jego fenomen.
Piotr Zaremba
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/371986-tak-mozna-grac-czechowa-wujaszek-wania-wedlug-wyrypajewa-pokazuje-wielkosc-autora
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.