W ubiegłym roku Geraltowi z Rivii stuknęła stateczna trzydziestka – w roku 1986 opowiadanie „Wiedźmin” pojawiło się na łamach „Nowej Fantaastyki” i odtąd nic już nie było takie jak przedtem. Redaktorzy pisma uczcili rocznicę konkursem literackim – „Szpony i kły” to antologia opowiadań w nim wyłonionych. Książka dla niepoznaki wygląda właściwie jak „nowy Sapkowski” i jest nawet sygnowana jego nazwiskiem (z drobnym druczkiem dopisanym „przedstawia”), ale wybaczmy wydawnictwu tą niewielką zmyłkę.
Można narzekać na lekceważący stosunek autora do nieortodoksyjnych (nie wykreowanych przez siebie) wersji wiedźmina. Można narzekać, że pisze za mało i raczej najlepsze dzieła ma już za sobą, ale w końcu Geralt to jedyny popkulturowy „Polak”, który idzie śladem popkulturowej wielkości, jak pisze Marcin Zwierzchowski w przedmowie do antologii. Ilość inspiracji świadczy w popkulturze o wielkości, a przecież kto tylko może, czerpie z wiedźmina pełnymi garściami – był film, gry, opowiadania „ze Wschodu”, komiksy, musical nawet, teraz czekamy na porządny serial od Netflixa i Bagińskiego.
Antologie zazwyczaj mają jeden czy dwa przebojowe teksty, resztę stanowią przeciętne wypełniacze – pod tym względem „Szpony i kły” nie odbiegają zbytnio od normy. Jeśli dodatkowo czytać ją będziemy, pamiętając opowiadania Sapkowskiego z okresu największej świetności (i dodatkowo pamiętając młodzieńcze uniesienia), raczej się rozczarujemy – prozie często brak tej alchemii, właściwych proporcji humoru czy mistrzowsko poprowadzonej fabuły. Jeśli jednak będziemy mieli świadomość, że są to opowiadania konkursowe (niekoniecznie debiutanckie – Andrzej W. Sawicki to pisarz z dużym dorobkiem), czyli swoiste „fan fiction”, tylko że ostro przesiane przez redaktorskie sito (w książce znalazło się 11 ze 150 prac) – wtedy książka dostarczy nam jednak trochę rozrywki.
Konkurs wygrał Kres cudów” Piotra Jedlińskiego – wybór dość zachowawczy, ale autor faktycznie odrobił lekcję z sapkowszczyzny może najbardziej kompleksowo. Jeśli jednaka szukać będziemy niespodzianek, to ciekawsza będzie „Ballada o kwiatuszku” Michała Smyka czy „Dziewczyna, która nigdy nie płakała” Andrzeja W. Sawickiego. Pierwsze opowiada historię z perspektywy ducha Jaskra, drugie daje okazję wczuć się w punkt widzenia elfiej terrorystki ze Scoia’tael. Wszystko przebijają jednak tytułowe „Szpony i kły” Jacka Wróbla. Pamiętacie strzygę z pierwszego opowiadania o wiedźminie? W „Szponach…” ta historia opowiedziana jest właśnie z jej perspektywy. Bardzo prowokacyjny kawałek.
Zresztą, pojawiają się tu, podobnie jak u Sapkowskiego, często rozmaite „uczłowieczania” potworów i vice versa (ach, ten straszny relatywizm), kontrast honoru i rycerskości z okrutnym światem. Autorzy grają zderzeniem „realizmu” świata z „baśniowymi” schematami. Autorzy (a zwłaszcza autorki) dają nam solidną porcję „uczuciowości” (w końcu AS kupił nas tym, że pomimo fantastycznej otoczki były to uniwersalne opowieści o ludziach i ludzkich uczuciach). Znajdziemy też masę intertekstualnych zabaw, gdzie przedmiotem aluzji jest sama proza Sapkowskiego, sama w końcu niesamowicie aluzyjna. Zauważalne są wszechobecne antywojenne wtręty, jakby w opozycji do dzisiejszej „militarnej” fantastyki. Rubaszny humor czy cięte, chandlerowskie riposty – słowem, elementy „sapkowszczyzny” są obecne, tylko alchemia niekoniecznie taka sama.
O ile „Sezon burz” był – jak na Mistrza – dość przeciętny, o tyle zamieszczone tu opowiadanka są niezłe jak na literackich terminatorów, gdzie czasem szalony pomysł i świeże spojrzenie rekompensują tu niedostatki warsztatowe. Warto dać książce szansę, tym bardziej, że poza pierwszym, tym, które wygrało konkurs, najciekawsze opowiadania (Gul, Sawicki, Smyk, Wróbel) umieszczono w drugiej połowie książki.
3,5/6
Szpony i kły. Opowieści z wiedźmińskiego świata. SuperNOWA, Warszawa 2017.
Sławomir Grabowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/369555-wiecej-niz-fan-fiction-szpony-i-kly-z-wiedzminskiego-uniwersum-recenzja