Kenneth Branagh lubuje się w ekranizacjach klasyki. Nie tylko Szekspira, którego niemal wszystkie dzieła przełożył już na język filmu. Branagh ma w swoim dorobku też „Frankensteina” z pamiętną rolą De Niro czy „Kopciuszka”. Brytyjczyk nie jest entuzjastą postmodernistycznego ujmowania klasyki i trzyma się konserwatywnych reguł w sztuce. Dlatego właśnie wielu krytyków pisze, że jego najnowsza ekranizacja najsłynniejszej książki Agathy Christie jest niepotrzebna. Nie wnosi nic nowego do zekranizowanego już kryminału o detektywie, szukającym wśród współpasażerów mordercy. Czy jednak musi na siłę coś nowego wnosić? Czy reżyserzy filmowi, wzorem postmodernistów z teatru, muszą na siłę wszystko formalnie udziwniać? Oglądając tarantinowską wersję „10 Murzynków” wplecioną w akcję jego obrzydliwie wręcz nihilistycznej „Nienawistnej ósemki”, wolę tradycyjne podejście do Christie.
Pozostaję fanem „Morderstwa w Orient Expressie” Sidneya Lumeta z 1974 roku, gdzie obok Alberta Finneya w roli Herculesa Poirota wystąpili tacy giganci ekranu jak Sean Connery, Jean-Pierre Cassel, Jcqueline Bisset czy Ingrid Bergman. Lumet był absolutnym mistrzem kina rozgrywającego się w pomieszczeniach, czego dowodem jest jego arcydzieło „12 gniewnych ludzi”.
Branagh nie potrafi tak mocno przykuć widza do fotela. Momentami gubi rytm i tempo kryminału Christie. No, ale ilu współczesnych twórców wytrzymuje porównanie z mistrzami kina XX wieku? Branagh jest chyba zresztą świadom własnych ograniczeń wobec mistrza i wyprowadza finałową scenę poza wagony pociągu. To sprawny zabieg, choć pewnie nie spodoba się oddanym fanom oryginału.
Nowe „Morderstwo w Orient Expressie” wizualnie olśniewa. Pędzący przez zatopione w śniegu bałkańskie góry pociąg w żadnej ekranizacji nie zapierał tak tchu. Detalicznie oddane wnętrz ekskluzywnego pociągu i piękne kostiumy epoki zasługują na Oscara. Zdjęcia stałego współpracownika Branagha Harisa Zambarloukosa oddają potęgę żywiołu, który zatrzymał pociąg i z gracją oddają śledztwo genialnego Poirota prowadzone w ciasnych wagonach.
Nie wybrzmiewa wystarczająco mocno moralna dwuznaczność finału książki Christie, tak świetnie podkreślona przez Lumeta. Występy takich gwiazd (imponująca obsada!) jak Judy Dench, Penélope Cruz, Willem Dafoe, Michelle Pfeiffer, Judi Dench, Johnny Depp czy legendarny Derek Jacobi nie zapadnie na dłużej w pamięci. Branagh jest jednak wybitnym aktorem i potrafi satysfakcjonująco poprowadzić aktorski koncert swojej trupy, która działa jako całość.
Jeżeli jesteście fanami przewrotnego serialu BBC „Sherlock” jak i hultajskiej wersji filmu Guya Ritchie, to do bólu tradycyjny film Branagha was trochę rozczaruje. Jeżeli natomiast lubicie dopracowane wizualnie filmy kostiumowe i klasyczne podejście do brytyjskich kryminałów, spędzicie miłe dwie godziny w kinie.
4/6
„Morderstwo w Orient Expressie”, reż: Kenneth Branagh, dystr: Imperial Cinepix
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/368644-morderstwo-w-orient-expressie-branagh-stawia-na-klasyke-i-tradycje-recenzja