„Sprawa Chrystusa” pokazuje jak rozwija się protestanckie kino ewangelizacyjne. To wciąż pełne patosu i prostolinijnej duchowości kiczowate filmy, ale coraz lepiej zagrane i reżyserowane. Ich cel pozostaje niezmiennie ten sam. Ten film ma ewangelizować widza. W najprostszy możliwy sposób. Chcecie Tarkowskiego, Zanussiego czy Malicka? Trzymajcie się z dala od tego kina. Potrzebujecie religijnego ciepełka i jankeskiego optymizmu? Polubicie ten film.
„Sprawa Chrystusa” jest oparta na historii Lee Strobla laureata Nagrody Pulitzera i autora bestsellerowej książki, na podstawie której oparto scenariusz. Strobel (Mike Vogel) był w latach 70-tych XX wieku wojującym ateistą i chciał udowodnić świeżo nawróconej żonie (Erica Christensen) brak racjonalności Zmartwychwstania. Bez niego nie ma chrześcijaństwa, więc Strobel postanowił jako rasowy reporter pokazać, że nie miało ono miejsca. Po rozmowach z teologami, lekarzami, psychologami i antropologami zrozumiał, że wiara jest racjonalna. Dziś jest wziętym pastorem i ewangelizatorem.
Nie spodziewajcie się tutaj poziomu „Śledztwa w sprawie Jezusa” Vittorio Messoriego. „Sprawa Chrystusa” ma w kilku prosto wyłożonych punktach dowieść widzowi, że Jezus był postacią historyczną, Zmartwychwstał i należy mu oddać serce. Argumentacja ma trafić do ateistów, więc jest oparta na argumentach historycznych i racjonalnych. Ten film jest wykładem. Argumenty Strobela i chrześcijańskich pastorów są włożone w usta bohaterów. Są jednak na tyle dobrze napisane, że nie rażą zbytnio deklaratywnością. Z boku ciągnie się wątek kryzysu małżeńskiego i zachwianych relacji ojciec-syn. Oba są trochę infantylne i spłycone, ale dopełniają katechetyczny wymiar filmu.
„Sprawa Chrystusa” jest jak na christian movie solidnie wyreżyserowana i dobrze zagrana. Znany z wielu hollywoodzkich filmów Vogel jest wiarygodny jako sceptyczny dziennikarz, któremu zawodowa uczciwość nie pozwala ignorować dowodów, jakie odkrywa. Film też potwierdza, że chrześcijańskie kino na dobre zadomowiło się w mainstremie amerykańskiej popukultury. Pisałem już, że coraz więcej czołowych gwiazd Hollywood pojawia się w christian movies. Tutaj w epizodach zagrała zdobywczyni Oscara i legendarna aktorka Faye Dunaway oraz znany z kina Tarantino, Payne’a, ale też roli w ostatnim „Twin Peaks” Robert Forster.
Mam słabość do protestanckiego kina ewangelizacyjnego więc „Sprawę Chrystusa” polecam. Choć dla oczekującego teologicznej dysputy katolika ten film wyda się nieznośny.
4/6
„Sprawa Chrystusa”, też: Jon Gunn, dystr: Rafael
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/366733-sprawa-chrystusa-reporter-szuka-dowodu-ze-jezus-nie-zmartwychstal-recenzja