„Takie rzeczy się nie zdarzają. Na pewno nie u nas”. Ta kwestia wypowiedziana jako ostatnia w zwiastunie najnowszego filmu Krzysztofa Langa dosadnie rozbudziła we mnie emocje związane z osnutym na faktach kryminałem.
Kraków, mroczne lata 50. Trwa epoka największego terroru w okresie całego PRL-u. Terroru skrytego pod maską energicznej odbudowy kraju i wizji nowej, świetlanej socjalistycznej rzeczywistości. Czy w tych warunkach ktoś inny prócz karłów reakcji jest w stanie zmącić budowany w pocie czoła porządek? Seryjny morderca? Gdzież tam! W naszej nowej sprawiedliwej ojczyźnie nie ma miejsca dla takich delikwentów. To wytwór zgniłego Zachodu. Najcięższą zbrodnią jest u nas spekulacja, choć co wykazuje film, ów prywatnie dorobiony pieniądz nęci także socjalistyczną władzę.
Czytaj również:”Ach śpij, kochanie”. Seryjny morderca w PRL. RECENZJA
Obraz Krzysztofa Langa przyciągnął mnie na skutek wyjątkowego sukcesu zeszłorocznej ekranizacji historii Zdzisława Marchwickiego pt. „Jestem mordercą” Macieja Pieprzycy Kryminały z rodzimego podwórka, osadzone w mrocznych czasach komunistycznych, zdają się nieść spory potencjał nie tylko przez wzgląd na liczbę autentycznych i zatrważających kazusów, ale i pewną ciekawość spojrzenia na milicję obywatelską jako „tych dobrych”, którzy nie tylko pałowali opozycjonistów, ale przede wszystkim mierzyli się z Nocą, z przestępczym półświatkiem grożącym zarówno ludziom, jak i własnej reputacji.
Zarówno „Jestem mordercą” jak i film o zagadkowym tytule „Ach śpij kochanie” nie przypominają jednak laurki, którą wystawiała MO tzw. powieść milicyjna, reprezentowana m.in. twórczość Andrzeja Piwowarczyka i jego fikcyjnej kreacji kapitana Gleba. W zasadzie poza tym, że oba powyższe filmy traktują o seryjnym mordercy, a władza stara się ten fakt ukryć, nie ma tu zbyt wielu podobieństw. No może poza jednym – w obu też gra będący ostatnio na topie Arkadiusz Jakubik, który w obrazie Langa po prostu j e s t, firmuje swym nazwiskiem kolejny kryminał, choć jego udział w tej produkcji zdaje się wyraźnie drugoplanowy i urywa się w dość przypadkowy i niezrozumiały sposób.
„Ach śpij kochanie” jest kryminałem, ale z pewnością nie thrillerem. Tu, o czym przekonuje nas już sam zwiastun, od samego początku nie ma wątpliwości, kto jest sprawcą morderstw. W przeciwieństwie do filmów, gdzie napięcie budowane jest przez niepewność sytuacji i zaskoczenie związane z odkryciem tożsamości, tutaj szemrana reputacja Władysława Mazurkiewicza (Andrzej Chyra) jest jakby tajemnicą poliszynela, a sam podejrzany gra na nosie zbyt ambitnemu śledczemu (Tomasz Schuchardt). Wydawałoby się, że fabuła koncentrować się będzie właśnie na tym wątku – konfrontacji porucznika milicji z zatrzymanym, na którego nie ma co prawda twardych dowodów, ale którego wina nie budzi wątpliwości. Przynajmniej dla tych, którzy nie byli uwikłani w układy z mordercą. Akcja tymczasem od połowy filmu faktycznie zwalnia, wątek kryminalny i wątek fikcyjny próbują zazębić się w dość nieudolny sposób, czyniąc wrażenie pewnego chaosu i niedopowiedzenia, jaki problem w rzeczywistości reżyser chciał widzowi zaprezentować? Czy miał się skupić na niepokoju, który wzbudzać miał zadufany w sobie „elegancki morderca”, czy też raczej punkt ciężkości przesunąć się winien w stronę uwikłań bezpieki w życie uczciwych obywateli i powszechnego przekonania, że pewnym ludziom z automatu nie należy się, dla własnego dobra, narażać? A może chodziło o zastanowienie się, co jest większym zagrożeniem – chciwy morderca, czy też nieuczciwa i nieobliczalna władza? Choć obecność polityzującego wątku broni się przez fakt osadzenia fabuły w czasach stalinowskiej Polski Ludowej, stopniowe wycofywanie obecności Mazurkiewicza z kolejnych scen po ujęciu działa na niekorzyść odbioru całości. Podobnie jak i rezygnacja z przeniesienia akcji z ulic Krakowa na salę sądową.
Obraz Landa zawiera jest filmem dobrym, jednak zawiera sporo elementów niewspółgrających z ciekawym konceptem całości. Pojawiające się w filmie sceny retrospekcyjne nie są odpowiednio sygnalizowane, stąd nie zawsze jasnym jest, czy cofamy się do wspomnień bohatera, czy może tkwimy w jego najgorszych snach i obawach.
Szczególnie absurdalny pozostaje jeden wyjątkowo krótki epizod z udziałem porucznika Karskiego, zupełnie nie wnoszący niczego do fabuły, jak również wyjątkowo niedopowiedziany i niejasny. Nie broni się jako następstwo kolejnych scen, wydaje się być bezmyślną wrzutką, bez której fabuła mogłaby z powodzeniem poprowadzić nas do finału opowieści. Finału, który zdaje się być wyjątkowo trywialny w stosunku do intrygi, którą od pierwszych minut młody śledczy omal nie przedstawiał w kategoriach sprawy najwyżej wagi, z którą młoda, socjalistyczna ojczyzna musiała się zmierzyć.
Reżyserowi należy oddać odmalowanie atmosfery tamtego Krakowa, spowitego zasłoną mroku i milczenia tych, którzy bali się zbyt odważnie głosić swe racje. Postaci, które miały ku temu okazji pojawiło się w filmie całkiem sporo, ale gros z nich miało mocno ograniczony czas antenowy. Niewykorzystany potencjał aktorski aż prosi się o jego wytknięcie, zwłaszcza gdy chodzi o damską stronę obsady. Wydaje się wręcz, że jedynymi bohaterami filmu są Karski i Mazurkiewicz, a pozostali to jedynie statyści niezbędni do właściwego poprowadzenia fabuły. Ta sprowadza się do poszukiwań niedoświadczonego stróża prawa, który o ile daje radę doprowadzić Mazurkiewicza przed sąd, to nie jest w stanie podołać misji oczyszczenia swych szeregów z elementów niepewnych.
Mimo skromnego budżetu ekranizacja ta z pewnością należy do bardziej udanych filmów z wątkiem kryminalnym w tle, acz należy podkreślić niewykorzystany w pełni potencjał zarówno doboru tematu, jak i prezentacji aktorów, gdzie faktycznie znakomitemu Andrzejowi Chyrze powinno się pozwolić bardziej rozwinąć skrzydła. Muzyka pomogła zachować dekadencki charakter opowieści, miniatury „Jestem mordercą”, szczęśliwie nie powielającej udanych sztuczek filmowych sprzed roku, ale starającej się wypłynąć na szerokie wody swoim autorskim stylem.
Grzegorz Szymborski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/364858-ach-spij-kochanie-czyli-noir-po-polsku
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.