Pierwszym moim odczuciem po obejrzeniu „Spiskowców” według Josepha Conrada był bezbrzeżny smutek. Podziw dla spektaklu Jana Englerta i duma z Teatru Telewizji – to przyszło później. Napiszę to, co po „Listach z Rosji” markiza de Custine’a i Wawrzyńca Kostrzewskiego – nasza kultura wzbogaciła się o kolejne dzieło wybitne. Państwo mogą je obejrzeć w ten poniedziałek.
To sukces tak wielu ludzi. Michał Komar i Zygmunt Hübner prawie 40 lat temu napisali adaptację powieści Conrada „W oczach Zachodu” z 1910 r. – dla Teatru Powszechnego w Warszawie. Miałem przyjemność ją oglądać, podobnie jak telewizyjną wersję Hübnera, którą notabene TVP zaraz przypomni. Wersja Englerta wzięła się z roku Conrada, lecz i z wiary obecnego kierownictwa Teatru Telewizji, że warto się mierzyć z repertuarem najambitniejszym.
74-letni Jan Englert, który tym przedstawieniem osiągnął absolutne wyżyny, po projekcji dla recenzentów odmawiał objaśniania, o czym spektakl opowiada. Bo jest o tylu rzeczach naraz. Historia o rewolucjonistach na emigracji w Szwajcarii i carskich represjach w Rosji staje się gorzką przypowieścią o starciu dwóch rodzajów przemocy. Tej, starej, związanej z despotyczną władzą, ufundowanej na wierze i porządku. I tej nowej, rewolucyjnej, prowadzącej do nihilizmu lub dyktatury. A przy okazji mamy rozprawkę o rosyjskiej duszy, o konfrontacji tej duszy ze światem zachodnim, sytym i demokratycznym, także o mechanizmie inwigilacji i prowokacji, w którym mieszają się ciemne gry i podejrzenia – jak w realnej przeszłości naszego wschodniego sąsiada.
Conrad to poczuł i myśmy to poczuli. A Englert to opowiedział: ascetycznie, syntetycznie, z wyczuciem naturalnego okrucieństwa historii. To jest o tamtych czasach, tamtych krajach. Ale to jest – znów jak w „Listach z Rosji” – o człowieku jako takim,pragnącym władzy, broniącym władzy, szukającym różnych utopii. W tym sensie większość pytań ze sztuki pada i dzisiaj.
Przedstawienie jest nowoczesne – Englert korzystał wyjątkowo perfekcyjnie z pracy kamery, z oświetlenia, z tego, co daje Teatr Telewizji – i w najlepszym znaczeniu tradycyjne. Zbliżenia twarzy pozwalają wniknąć w człowieka. Bo w ostateczności, jak mówi sam reżyser, teatr jest nie tyle o ideach, ile o człowieku właśnie.
Mamy tu sporo teoretycznych dyskursów, ale mój smutek brał się z tragizmu jednostkowych wyborów. System mocuje się z systemem, a przecież zdrada pozostaje zdradą, wyrzuty sumienia wyrzutami sumienia – zupełnie jak u Dostojewskiego. Koresponduje z tym końcowy monolog Natalii Haldin (delikatna Michalina Łabacz), pełen płonnej wiary, że dobro może wygrać.
Englert zgromadził koncertowy zespół. Pozostaną wyraziste role Mariusza Bonaszewskiego (upiorny Nekator – rewolucyjny szaleniec czy imitacja szaleńca?), Daniela Olbrychskiego (Generał), Cezarego Kosińskiego (śledczy Mikulin) czy Krzysztofa Wakulińskiego (Książę). Ale czy to przypadek, że najbardziej przejmujące sceny rozgrywają się między młodymi – zdradzonym (Józef Pawłowski – Haldin) a zdradzającym (Mateusz Rusin – Razumow)? U Hübnera Razumow – Jerzy Zelnik – był dojrzalszy, całość bardziej wystudzona. Tu opowieść o skrzywdzeniu staje się naładowana dodatkowymi młodzieńczymi emocjami. A patrząc na Rusina i Pawłowskiego, można uwierzyć, że wielcy polscy tragicy mają następców.
Nie wiem, czy widzowie zagłosują nogami. Tekst jest może nawet trudniejszy niż markiza de Custine’a, postaci bardzo niejednoznaczne, ich motywy owiane wieloma tajemnicami. Podziwiam Englerta, że po nie sięgnął. Zarazem nasuwa się też uwaga. Mechanizmów rządzących światem uczymy się od Conrada z tekstu sprzed ponad 100 lat, i od polskich autorów adaptacji sprzed prawie 40, także i dlatego, że dramaturgia współczesna siadła, przeżywa zadyszkę. Smutna to pointa przy całej radości z odrodzenia teatru telewizji.
Piotr Zaremba
-
Nie musisz wychodzić z domu, by przeczytać bieżący numer tygodnika „Sieci”!
Kup e - wydanie naszego pisma a otrzymasz dostęp do aktualnych jak i archiwalnych numerów największego konserwatywnego tygodnika opinii w Polsce. Szczegóły na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/363399-zaremba-przed-telewizorem-wielkosc-teatru-tv