Pisanie żywotów świętych to rzecz ryzykowna: albo kończy się lejąc lukier, albo milknie w obliczu tajemnicy. A jednak dobrze, że Natalia Budzyńska, która przed rokiem opublikowana biografię Marianny Kolbe, wydała kolejną książkę: o Adamie Chmielowskim, bracie Albercie.
Święty z solidnym warsztatem malarskim, wyjątkowo wyczulony na kicz, nie miał dotąd szczęścia do biografów. Między patosem a tajemnicą nie mieściło się zbyt wiele: z kolei młodzieńczy dramat Karola Wojtyły, ważny poetycko, mocny mistycznie, biografii przecież nie zastąpi. Z tego, co dotąd ukazało się drukiem, najlepsza można była praca Michała Rożka sprzed dwunastu lat.
Natalia Budzyńska pisze jednak żywiej niż ktokolwiek z jej poprzedników, wydobywając rys, który dotąd mógł nam umknąć: pierwsza połowa (symboliczna, ale też niemal dosłowna, biorąc pod uwagę, że nawrócenie przyszłego świętego miało miejsce w 35. roku jego życia, zmarł zaś mając lat 71) życia Adama Chmielowskiego jest jak żywcem wzięta z „typowego życiorysu polskiego szlachcica połowy XIX wieku”. Konie stąpają po ulicy Leszno i Świętojerskiej, drobna, choć z koneksjami szlachta zmuszona jest najmować się do pracy urzędniczej, ale uczciwa praca w carskiej intendenturze nikogo nie hańbi, nawet po powstaniu listopadowym; nie zza okna, lecz z Paryża dobiegają czasem echa strzałów i powieści Wiktora Hugo. A potem? Gimnazjum, wczesne osierocenie, rada familijna; sztubackie żarty w straganach staromiejskich kupców i pierwsze nabożeństwa patriotyczne; czerkieskie sotnie i ucieczka przed branką; studencki oddział, dowódca-kunktator, szarże żuławów: było, wszystko to było!
Nawet po amputacji w polowych warunkach przestrzelonej w bitwie nogi, po wykupieniu przez krewnych z aresztu i wyjeździe za kordon, życiorys naszego bohatera nadal pozostaje urzekająco typowy: chude stypendium, pracownie w Paryżu i Monachium, pierwsze szkice, pierwsze laury, spory przy lulkach i winie. Nad Sekwaną Salon Odrzuconych, w Warszawie (dokąd wrócił po amnestii) Modrzejewska: za chwile gdzieś w tle mignie jadący w otwartym powozie Stach Wokulski.
W którym momencie w barwnym życiu zaczyna się pojawiać szara nitka, z której w przyszłości utkany zostanie habit (a jeszcze potem całun), nie jest pewnie do opowiedzenia do końca w żadnej biografii, tym mniej w recenzji. Budzyńska doprowadza swojego bohatera, malującego z pasją, pod prąd, a zarazem niezadowolonego z siebie, skłóconego wewnętrznie, do jesieni 1879 r., kiedy to trafi najpierw na rekolekcje, a potem do nowicjatu jezuitów – a stamtąd, z diagnozą „ciężkiej melancholii” – do szpitala psychiatrycznego w podlwowskim wtedy Kulparkowie. I dopiero po miesiącach nieskutecznej terapii, kiedy odesłany zostanie, jako pacjent nierokujący nadziei, do majątku brata na Podolu, nastąpi przebudzenie.
Reszta opowieści – też polska, ale już bardzo osobna od życiorysów i karier tamtego czasu – opowiada o szukaniu przez nawróconego tercjarza miejsca i pola dla siebie w ówczesnym Krakowie. O źródłem zgorszenia, jakim byli dla siebie nawzajem: ówcześni filantropi, wręczający jałmużnę przez chusteczkę pachnącą fiołkami – i kulejący „wariat”, śpiący w jednej izbie z pozgarnianymi z ulic bandytami, pijakami i dziwkami. Gdyby nie radny Juda Birnbaum, Rada Miejska nigdy nie zgodziłaby się na oddanie podupadającej „ogrzewalni”, do której bała się zajrzeć policja, pod opiekę tercjarzy Alberta. A i tak w pierwsze albertynki ciskano na ulicach wyzwiskami, błotem i śniegiem. Niełatwo się to czyta: łatwiej niż odcyfrowane przez Budzyńską zapiski rekolekcyjne Brata Alberta. Wiele było skandali w cesarsko-królewskim mieście epoki secesji - rozwody, uwiedzenia, obłędy i samobójstwa – ale żaden nie miał tej siły rażenia, co los byłego malarza, bosego i w płóciennym, zgrzebnym habicie zgarniającego pod swoje skrzydła „opuchlaków”: złodziei, pijaków, stare prostytutki.
Więcej o książce Natalii Budzyńskiej („Brat Albert”, Wydawnictwo Znak) oraz o monografii historycznej Érica Baratay „Zwierzęta w okopach. Zapomniane historie” (Wydawnictwo W Podwórku) – w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/362537-skandal-w-krakowie