Urszula Antoniak do tej pory pracowała za granicami Polski. Holenderska reżyserka ma polskie korzenie i dopiero teraz zabrała się za fabułę polską, choć nakręconą w połowie w języku niemieckim. Jest to bez wątpienia bardzo osobisty film. Wynika z przeżyć reżyserki mieszkającej na obczyźnie, jak i osobistych relacji z rodzicami, którzy nie doczekali premiery filmu, o czym wzruszona reżyserka mówiła przed pokazem. Szanuję oczywiście fakt, że film wypłynął z serca Antoniak. Nie zmienia jednak moich negatywnych odczuć do niego.
Michael ( Jakub Gierszał) to odnoszący pierwsze sukcesy, zaledwie 28 letni prawnik. To Polak, któremu udało się w Berlinie. Usilnie chce być stuprocentowym Niemcem. Robi wszystko by nie odbierano go jak imigranta ze wschodu. Odcina się od korzeni. W jego poukładanym życiu pojawia ojciec ( Andrzej Chyra), którego chłopak uważał za zmarłego. Ojciec jest niespełnionym muzykiem. Pije, żyje za pożyczone pieniądze i stanowi przeciwieństwo odnoszącego spektakularne sukcesy syna. A jednak przy nim prawnik Michael zamienia się w Michałka. Wspólnie spędzony weekend nie tylko wpłynie na relacje syna z ojcem, ale też pozwoli zweryfikować Michałowi stosunek do własnej tożsamości.
„Pomiędzy słowami” od pierwszych minut irytuje formą. Czarno-białe zdjęcia i narracyjne manieryzmy reżyserki nie pozwalają wybrzmieć istocie konfliktu ojca i syna. Michael odrzuca wszystko co polskie. Ojciec robi wszystko by tożsamość zachować. Nie czuję jednak tego konfliktu. Zanika on w infantylnych ujęciach długich spacerów ojca i syna. Najbliżsi sobie stają się w klubie ze striptizem. No, ale ta zwierzęca męskość też nie przybiera ciekawej formy. Jest zbanalizowana.
Najbardziej rozczarowuje jednak finał filmu. Michael pracuje w korporacji, która broni za darmo imigrantów. Prawnik nie chce prowadzić sprawy przybysza z Afryki. Dlaczego? Antoniak zatapia się w politpoprawnym sosie i daje nam prostą odpowiedź: chłopak nie chce przyjąć do wiadomości, że również jest imigrantem i niewiele go różni od Afrykanów. Idzie więc do ich slumsów by „odkryć samego siebie”. Te sceny są najbardziej kuriozalne. Ocierają się o grafomanie najczystszej wody.
Rozumiem, że przesłaniem filmu było pokazanie, że mimo pełnej asymilacji, fakt bycia imigrantem zawsze rzutuje na człowieku. Jaki ma to jednak związek z łączeniem imigracji ludzi z tej samej kultury z brakiem asymilacji Afrykanów, który wynika właśnie ze zderzenia cywilizacyjnego? Nie widzę nic poza irytującym dydaktyzmem skierowanym do nietolerancyjnych Polaków.
3/6
„Pomiędzy słowami”, reż: Urszula Antoniak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/359057-adamski-z-festiwalu-w-gdyni-pomiedzy-slowami-pomiedzy-imigrantami-recenzja