Pamiętacie odjechane argentyńskie „Dzikie historie”? Właśnie dostaliśmy polską odmianę tej zjawiskowej i czarnej jak smoła komedii. Paweł Maślona zrobił film jeszcze dzikszy i momentami jeszcze zabawniejszy. Tam atakowała furia. Tutaj atakuje panika. Konsekwencje są jednak tak samo wybuchowe. Nawet jeżeli będzie się wydawał w jakimś stopniu kopią nominowanej do Oscara perełki Damián Szifrón, to i tak zadowoli najbardziej wybrednego widza.
Nie będę pisał streszczenia filmu, który jest złożony z kilku przeplatających się czasowo i chronologicznie wątków. Zbyt łatwo można zrobić niezamierzony spoiler i zepsuć zabawę widzowi. A tej będzie miał on wiele. Autorka kryminałów ( poruszająca Magdalena Popławska) spotyka się na „randce” z byłym (?) mężem. Z wakacji w Egipcie wraca małżeństwo w średnim wieku (przezabawni Dorota Segda i zupełnie inny niż zwykle Artur Żmijewski), nastolatki palą pierwszy raz w życiu ukradzioną trawkę, młoda dziewczyna (perfekcyjnie rozdygotana emocjonalnie Aleksandra Pisula) pracuje w internetowym serwisie pornograficznym, napuszona new ageowymi bredniami panna młoda (Julia Wyszyńska) czeka na pana młodego, który… zniknął. Do tego mamy uzależnionego od gier komputerowych kelnera (Bartłomiej Kotschedoff), którego prześladuje tajemniczy telefoniczny stalker. Historię wszystkich bohaterów „eksplodują” w ostatniej scenie.
Maślona porwał się na trudną sztukę. Na filmie złożonym z kilku pozornie niepołączonych epizodów bardzo łatwo się wyłożyć. On jednak bardzo pewną ręką prowadzi widza do zaskakującego finału. Nie myli usilnie tropów i nie jest efekciarski. Świetnie radzi sobie w grze gatunkowej i panuje nad aktorami, grającymi w najróżniejszej stylistyce. Kapitalnie naładowane sytuacyjnym humorem sceny mieszają się z emocjonalnym filmem obyczajowym. Gładko przechodzą w thriller i socjologiczne kino o zagubionych nastolatkach.
Wesele, samolot, atak gniewu—to wszystko było w „Dzikich historiach”. Maślona nie ukrywa jednak inspiracji filmem z Południowej Ameryki, mrugając oczami do widza. Brawurowo przekuwa znajome wątki na polskie podłoże. Natrętni podniebni pasażerowie, wujkowie na weselu, koszmar wirtualnego uzależnienia i zawiedzona miłość- wszystko to odpowiednio wybrzmiewa. Bawi, wzrusza i niepokoi.
Paweł Maślona brawurowo stworzył jeszcze dziksze historie i zagwarantował widzom absolutnie szaloną jazdę bez trzymanki. Brawo!
5,5/6
„Atak Paniki”, dystr: Akson
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/358438-adamski-z-festiwalu-w-gdyni-atak-paniki-jeszcze-lepsze-i-dziksze-historie-recenzja