„Twój Vincent” miał być petardą tego festiwalu. Oklaskiwany za granicami Polski, reklamowany jako przełomowe dzieło w naszej kinematografii zachwyca. Ale tylko połowicznie. Rzeczywiście wielkie wrażenie robi wspaniała technika, jaką film zrealizowano. Choć Lech Majewski kilkanaście lat temu już dosłownie ożywił obraz w swoim zjawiskowym „Młyn i krzyż” , to dzieło Doroty Kobieli i Hugh Welchmana wprowadza nową jakość nie tylko do polskiego, ale też światowego do kina.
Pod względem technicznym jest to majstersztyk. W filmie „grają” 94 obrazy Vincenta van Gogha w formie niemal oryginalnej. „Twój Vincent” został nakręcony jako standardowy film aktorski, a następnie każda klatka została ręcznie przemalowana w technice olejnej. To niebywałe, ale każda z 65 000 klatek została ręcznie namalowana przez 125 zawodowych malarzy!
W każdym kadrze, w każdym ujęciu czuć jak wielkie serce twórcy oddali tej produkcji. Wizualnie „Twój Vincent” powala na kolana. Gorzej sprawa wygląda ze scenariuszem. Film jest skonstruowany jak rasowe kino detektywistyczne.Główny bohater odkrywa powoli, co skłoniło Vincenta Van Gogha do popełnienia samobójstwa. A może było to zabójstwo? Rozmawia z osobami, które znały malarza i widziały go w ostatnich godzinach życia. W końcu odwiedza on miejsca, gdzie Vincent się pojawia. Kolejne kadry przedstawiają obrazy Van Gogha, postacie są wyjęte z jego największych dzieł.
Początkowo ten pomysł na pokazanie mroków jego duszy, specyficznego związku z bratem Theo ( powstał o tym film w reżyserii Roberta Altmana) ciekawi. Szybko jednak zaczynają te wątki. Dlaczego?
Próżno szukać tutaj napięcia i intrygi, która przykułaby do fotela widza. Postacie pojawiające się na ekranie momentami zamieniają się w „gadające głowy” rodem z filmu dokumentalnego. Szeleszczą papierem i banalizują ciekawą przecież opowieść. Nie oczekuję od tak poetyckiego filmu przysłowiowych fajerwerków. Już samo ożywienie na ekranie obrazów jest wybuchowe. Jeżeli jednak nie idzie za tym wiarygodny, dobrze skrojony scenariusz, nawet tak fenomenalne wizualnie dzieło zaczyna najzwyczajniej nużyć.
Bardzo szanuję kilkuletnią pracę twórców. Moje oczy zostały nakarmione prawdziwą sztuką. Zostałem oszołomiony obrazami. Niestety umysł mój pozostał po seansie niedopieszczony. Miałem wielkie oczekiwania w stosunku do tego filmu. Zostały spełnione tylko połowiecznie. Niemniej jednak polecam ten film. Trzeba go obejrzeć choćby z powodu jego niezwykłej realizacji. Polska animacja obchodzi właśnie swoje 70 lecie. „Twój Vincent” to piękny prezent na rocznicę. Pustawy w środku, ale bardzo ładny.
4/6
„Twój Vincent”, dystr: Next Film
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/358428-adamski-z-gdyni-twoj-vincent-wizualnie-olsniewa-scenariusz-troche-zawodzi-recenzja