Prezes Jacek Kurski zorganizował fetę z okazji prezentacji nowej ramówki telewizji publicznej. Udało mu się zgromadzić zacne grono prowadzących i nawet paru aktorów, z sympatykiem PO Tomaszem Karolakiem, który ma zagrać w jakimś serialu.
Sam poważnie traktuję niektóre programowe zapowiedzi. Z przyjemnością przeczytałem o meldunku Mateusza Matyszkowicza kierującego TVP1 – o przywróceniu Teatru Telewizji jako stałej pozycji programowej.
Więcej – z przyjemnością obejrzałem pierwszą jaskółkę. Paweł Woldan napisał i wystawił „Złodzieja w sutannie”. To opowieść o skromnym ks. Wójciku, który w 1972 r. wykradł kopię jasnogórskiego obrazu „aresztowanego” w Częstochowie przez SB. Jak rozumiem, podobne przedstawienia faktu będą jednym z fundamentów tego teatru. Sam nie znałem, przyznam, tej historii.
Woldan to współautor (z Januszem Kotańskim) znakomitej „Wierności” o podążaniu śladami ks. Popiełuszki. Jest amatorem historii PRL, szczególnie wątków dotyczących dziejów Kościoła. Niektóre z jego przedstawień, w tej liczbie to, mają skromniejsze ambicje artystyczne, są relacjami, bez wielkich psychologicznych komplikacji, choć ze świetnymi aktorami. Miło zobaczyć Olgierda Łukaszewicza jako prymasa Wyszyńskiego. A wątek esbeka granego przez Tomasza Kota, który bez żadnych deklaracji robi coś, czego z punktu widzenia władz robić nie powinien – przedni i mądry. Oczywiście mam też nadzieję na inne konwencje i tematy. Wybitne „Listy z Rosji” sprzed wakacji ujawniły potencjał tkwiący w Teatrze Telewizji.
I mógłbym na tym skończyć, ale pechowo zostało trochę miejsca. Po odejściu Marzeny Paczuskiej z funkcji szefowej „Wiadomości” pojawiły się wieści, że straciła posadę, bo żądano od niej ro bienia programu „twardszego”. Bronisław Wildstein zapytał na portalu wPolityce.pl, czy można sobie wyobrazić jeszcze większe stężenie rządowej propagandy. Jestem przekonany, że kolejne rekordy będą bite. A na paskach TVP Info będą się ukazywać jeszcze gorsze inwektywy na przeciwników. Uważam tę drogę za dziś kompromitującą, jutro może też autodestrukcyjną. Przy okazji rozmowy o warszawskiej reprywatyzacji w TVP Info zobaczyłem Katarzynę Matuszewską. Lewicowa społecznica, jeszcze niedawno była współprowadzącą program „Studio Polska” w tejże TVP Info. Zaczęła go robić z Maciejem Pawlickim półtora roku temu, z czytelnym założeniem: miały się w nim w konwencji otwartego studia spierać dwa środowiska – antysystemowi lewicowcy (a może lewacy) i prawicowcy.
Najpierw z wymyślonego przezeń programu wypchnięto Pawlickiego. Teraz usunięto Matuszewską. Jej miejsce zajęła definitywnie Magdalena Ogórek, która jest inteligentna i sympatyczna, ale ma z punktu widzenia dysponentów TVP inną ważną cechę: mówi zawsze to, co chce usłyszeć PiS. Z Jackiem Łęskim tworzą parę z pewnością nieskontrastowaną ideowo. Zniknął chyba ostatni relikt środowiskowego pluralizmu w należącej podobno do wszystkich Polaków telewizji.
Prof. Zybertowicz mówił ostatnio o niezdolności różnych stron do tolerowania innych poglądów niż własne. Objął tą uwagą także prawicę. TVP to miejsce ciekawych przedstawień (może i seriali), ale braku poszanowania różnorodności Polaków. Ot, taki paradoks. Nie przyjmuję uwagi, że „wcześniej też tak było”, bo miało być inaczej.
Piotr Zaremba
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/355939-zaremba-przed-telewizorem-ramowka-paradoksalna