Christopher Nolan w swojej trylogii o Batmanie pokazał superbohatera cierpiącego na depresję i poczucie samotności. Było to jakieś novum w kinie o superbohaterach. To co zrobił jednak James Mangold wyzna nową ścieżkę w tym gatunku. „Logan” to najwybitniejszy film w historii kina opartego na komiksach. Pełen świetnych scen akcji, ale też mądry i poruszający. Hugh Jackman żegna się z rolą Wolverina w wielkim stylu.
Rok 2029. Mutanty znane z serii „X-Men” niemal wyginęły. Nie są już potrzebne ludzkości. Logan ( Jackman) ukrywa się na pustyni, gdzieś na granicy z Meksykiem. Jest z nim muszący unikać słońca (sic!) Caliban (Stephen Marchant) i Charlesem Xavierem ( Patrick Stewart). Profesor X nie przypomina już lidera grupy mutantów. Jest opuszczonym, przegranym życiowo, schorowanym dziadkiem na wózku, którego marzenie o koegzystencji mutantów i ludzi legło w gruzach. Ludzkość chce panować nad jego „dziećmi” i je niewolniczo kontrolować. Logan w samotności i pogrążony w depresji zapija się na śmierć. W życiu dawnego superbohatera pojawia się dziecko, mające większe od niego ponadludzkie zdolności. Nadzieja dla mutantów jednak nie zginęła? Gdzie jednak nadzieja, skoro trzymający w rękach komiks o „X-Menach” Logan widzi wyłącznie jego fałszywą mitologię.
„Logan” to western o zgorzkniałym i przegranym bohaterze. Opuszczonym rewolwerowcu, który stracił sens życia. Kiedyś był niezniszczalnym herosem ze szponami rozszarpującymi wrogów. Dziś szpony się stępiły. Wzrok szwankuje, a rany zaczynają boleć. Najmocniej boli jednak rana na duszy. Logan nie widzi sensu w dziejowej misji mutantów. Ludzie się od nich odwrócili. On stał się wyjęty spod prawa.
Jackman i Stewart wyżymają emocjonalnie swoich bohaterów. Nie było w kinie komiksowym jeszcze tak wiarygodnych, pełnych rozterek i ludzkiej słabości herosów. Może dlatego to jeden z niewielu tego rodzaju filmów z najwyższą kategorią wiekową. Brutalność i wulgarność jest tu absolutnie uzasadniona.
Mangold potrafi opowiadać o skłóconych z życiem facetach ( patrz: „Spacer po linie”). Teraz w bezkompromisowy sposób dotyka też tematu ojcostwa i poszukiwania przez dziecko własnej tożsamości. „Logan” jest jak najdalszy od infantylnych opowiastek o herosach w pelerynach. Tutaj peleryny są zakurzone jak w westernach Sergio Leone, a śmierć ma realny wymiar. To nie jest kino komiksowe. To traktat. O samotności i męstwie.
6/6
„Logan. Wolverine”, reż: James Mangold, dystr: ImperialCinepix
Film dostępny już na VOD. Na DVD od 6 września
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/354850-logan-wolverine-to-nie-jest-kino-komiksowe-to-traktat-o-samotnosci-i-mestwie-recenzja