Najbardziej ze wszystkich grzechów, które może popełnić film, nienawidzę zmarnowanego potencjału. Film powinien, jak zresztą każde dzieło artystyczne, być konsekwentny. Dlatego wbrew pozorom zawsze mniej rozgaduję się o wadach w filmach całościowo złych, niż w tych średnich. Najgorszym przypadkiem jest, kiedy początek historii bardzo dużo obiecuje, a końcówka rozczarowuje. Z przykrością muszę stwierdzić, że dokładnie tak jest z „Get Out” (w polskiej wersji „Uciekaj!”) w reżyserii Jordana Peele’a.
Oprócz bardzo pozytywnych recenzji na polskich i zagranicznych stronach, moje oczekiwania były zwiększone przez sam pomysł i motyw wyjściowy tej produkcji. Bardzo lubię gatunek jakim jest horror i moje serce krwawi na widok tego, co ostatnio się z nim dzieje. Dziesiątki filmów opartych na tych samych schematach, posługuje się miałką fabułą i „straszą” w ten sam, sztampowy sposób. Smutno mi, ponieważ ostatnim naprawdę niezłym horrorem, który widziałem był „Obecność” z 2013 roku, a naprawdę dobrym thrillerem „The Gift” z 2015 roku. „Uciekaj” jawił się mi jako światełko w tunelu. Miał być świecącym brylantem w kilometrach bezkresnego mułu i właśnie dlatego tak bardzo się na nim zawiodłem.
„Uciekaj!”. Ale nie z kina, bo to jeden z najlepszych horrorów ostatnich lat! RECENZJA
„Uciekaj” nie jest złym filmem, ani pod względem aktorstwa, zdjęć czy reżyserii. Te elementy do końca trzymają swój naprawdę wysoki poziom. Problem pojawia się, kiedy dochodzimy do fabuły i do bardzo dziwnie utrzymanej konwencji. Szkielet historii jest prosty, ale intrygujący. Czarnoskóry chłopak ze swoją białą wybranką wyjeżdżają z miasta na weekend, żeby poznać rodziców dziewczyny. Nie wspomina ona tylko im o kolorze skóry ukochanego. Już podczas drogi zaczynają dziać się naprawdę dziwne rzeczy.
Co najlepsze cały czas towarzyszy nam interesujący klimat, który wprowadza widza w nastrój niepokoju i zaciekawienia. Bohater na ekranie spotyka się z dużą ilością bardzo abstrakcyjnych zdarzeń, a każdy odbiorca oddzielnie interpretuje te wydarzenia na swój sposób, co jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Nie będę się o tym rozpisywał, by nie zdradzić za wiele. „Uciekaj!” można spokojnie porównać do zeszłorocznego „Cloverfield Lane 10”. Filmy Dana Trachtenberga oraz Jordana Peele’a mają podobny motyw wyjściowy, a historia budowana jest odpowiednią atmosferą grozy i niepewności. Dlatego więc o fabule „Uciekaj!” przed seansem najlepiej wiedzieć jak najmniej i przeżyć ją na własnej skórze. Pod tym względem film nie rozczarowuje. Problem zaczyna się później.
Niestety kiedy wchodzimy na ostatnie 30 min filmu obserwujemy chaos, miszmasz, a moje zaintrygowanie i zaciekawienie zostają w brutalny sposób rozwiane.
Pod koniec widać, że niestety twórcy kompletnie pogubili się z tym co chcieli zrobić z tą historią i przesłaniem. Zamiast do końca ciągnąć konwencję tajemniczości, twórcy starają wyjaśnić nam w dosyć logiczny sposób, o co w tym wszystkim chodzi, a kiedy buduje się historię opartą głównie na niedopowiedzeniach, po prostu nie da się jej w pozornie racjonalny sposób wytłumaczyć. W przypadku Cloverfield Lane 10 kupiłem to niezbyt satysfakcjonujące zakończenie, jednak tutaj był to błąd niewybaczalny. Z tego powodu pointa filmu nie jest zaskakująca, lecz zwyczajnie absurdalna. Oczywiście nic nie zdradzę, żeby nikogo nie odstraszać od pójścia na seans, ponieważ moje wrażenia mogą być mocno subiektywne. Jednakże niestety muszę stwierdzić, że kulminacja historii i samo rozwiązanie, którego tak naprawdę mogłoby nie być, potwornie mnie rozczarowały.
Przechodząc do tych pozytywniejszych aspektów obrazu – zdjęcia, praca kamery i kadrowanie są świetne. Bardzo subtelne pokazywanie historii obrazem, niespieszące się ujęcia dodają bardzo dużo obecnemu w filmie klimatowi. Do elementów technicznych filmu nie mam praktycznie żadnych zastrzeżeń, bo są zrobione po prostu dobrze.
Aktorstwo również stoi na bardzo wysokim poziomie. Uwielbiam, jak oprócz znanych twarzy w filmie główne role grają kompletnie nieznani aktorzy. Często okazują się być naprawdę dobrzy, a to również dodaje do filmu nutki świeżości. Najbardziej podobał mi się odtwórca głównej roli Daniel Kaluuya i Bradley Whitford, grający ojca dziewczyny. Obaj bardzo są przekonujący w swojej roli, grają subtelnie i są bardzo charyzmatyczni.
„Uciekaj!” byłby świetnym filmem, który poleciłbym bez mrugnięcia okiem, nie tylko fanom tego gatunku, ale wszelkim miłośnikom mocnych i niezapomnianych wrażeń, gdyby nie jego finał, który jest przykładem zmarnowania potencjału. Wiem, że to debiut tego reżysera i jestem bardzo ciekawy jego następnych filmów, więc będę czekał na nie z niecierpliwością. Niemniej jednak zachęcam do zobaczenia go teraz w kinie czy później na DVD, bo choć nie jest to arcydzieło ostatnich lat w tym gatunku, jest to na pewno bardzo ciekawy i wyróżniający się film, który na długo pozostanie w Waszej pamięci.
Jeremiasz Jachowicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/341306-uciekaj-zmarnowany-potencjal-swietnej-historii