„Dokąd idziesz Europo? Odwróciliśmy od siebie nasze oblicza, Panie i w moc potężnemu nieprzyjacielowi podlegliśmy. Kościoły zamienią w meczety i Koran śpiewać będą, tam gdzieśmy dotychczas Ewangelię śpiewali. Dokąd idziesz, quo vadis Europo?” – to ostatnie słowa przedstawienia „Pan Wołodyjowski” wystawionego przez młodzież z Liceum Stowarzyszenia Katolickich Wychowawców Libiążu.
Libiąż to 17-tysięczne miasteczko w zachodniej Małopolsce żyjące w dużej mierze z tamtejszej kopalni węgla. Byłem tak zaledwie wczoraj.
Chwilę wcześniej ci młodzi wykonawcy, we współczesnych strojach imitujących mundury, recytują fragmenty sławnego kazania pogrzebowego księdza Kamińskiego: „Panie pułkowniku Wołodyjowski! Larum grają! Wojna! Nieprzyjaciel w granicach!” Moja mama zawsze płakała czytając te słowa.
Słowa te kończą zarazem całe dwugodzinne przedstawienie „Sienkiewicz cztery razy”. Antoni Buchała, polonista i wicedyrektor zespołu szkół Katolickiego Stowarzyszenia Wychowawców w Libiążu, napisał krótkie adaptacje czterech powieści: „Quo Vadis”, „Potopu”, „Ogniem i mieczem” oraz „Pana Wołodyjowskiego”. Zagrali to młodzi aktorzy z jego katolickiego liceum, a także z miejscowego technikum, gdzie dyrektorką i nauczycielką polskiego jest żona pana Antoniego Bogumiła. Licealiści grają „Potop” i „Pana Wołodyjowskiego”. Uczniowie technikum „Quo vadis” oraz „Ogniem i mieczem”.
Ja oglądałem piąte z kolei przedstawienie – w Libiąskim Domu Kultury. Państwo Buchałowie zaprosili mnie na nie. Kiedy przebrzmiał finał „Pana Wołodyjowskiego” przestrzegający dobitnie przez inwazją Islamu, powiedziałem :”Może trochę za mocno, zbyt jednoznacznie?”. Dopiero kiedy wróciłem do Warszawy, dowiedziałem się o krwawym zamachu w Manchesterze, gdzie zginęły dzieci, nastolatkowie. I pomyślałem sobie: uczniowie państwa Buchałów mają przynajmniej świadomość zagrożenia, wiedzą na jakim świecie, w jakiej Europie, żyją. Są ostrzegani, słowami Henryka Sienkiewicza.
Żeby było jasne, „Pan Wołodyjowski” uwzględnia także rozmaite niuanse, które też daje się z Sienkiewicza wyczytać. Ksiądz Kamiński wzywa do miłości bliźniego, opowiada o strasznych konsekwencjach dawnych rzezi. Ze sceny wybrzmiewają racje Azji dobrze granego przez Maksymiliana Podgórskiego, który w „Potopie” jest z kolei Kmicicem. Można się zastanawiać, czy rację ma Hetman Sobieski wątpiący w sens strategicznego kompromisu ze światem Islamu. Ale w ostateczności pozostaje pobudka, hasło obrony przed śmiertelnym zagrożeniem.
Całe przedstawienie jest zresztą niezwykłe. Można wybrzydzać, że kostiumy (tylko ostatnia część jest grana w strojach współczesnych) nie zawsze idealnie utrafione, mamy to co mamy, tłumaczył mi Antoni Buchała. Młodzi aktorzy grają mniej perfekcyjnie niż w niektórych innych nawiedzanych przeze mnie szkolnych teatrach, z XIX-wieczną afektacją, choć widać u nich mocne poczucie, że uczestniczą w czymś ważnym. Poszczególne części czasem próbują pomieścić zbyt wiele myśli i wątków. Nie wiem, czy młodociana publiczność z libiąskich szkół nadążała za wszystkim.
Ale to widowisko, dzieło trójki reżyserów: państwa Buchałów oraz innej polonistki z technikum Eweliny Pałki nie tylko zajmuje młodzieży czas, rozbudza teatralne pasje, buduje wspólnotę, uczy współdziałania w grupie. Ono opowiada sienkiewiczowskimi strofami o rzeczach ważnych, o współczesności. „Qou Vadis” – o sile chrześcijańskiej cywilizacji miłości zderzonej z grecko-rzymsko dekadencją. „Potop” o zwycięstwie społeczeństwa obywatelskiego nad zdradą uosabianą przez Radziwiłłów. „Ogniem i mieczem” o strasznych, nacechowanych spiralą wzajemnego gwałtu relacjach polsko-ukraińskich. Wreszcie „Pan Wołodyjowski” – o potrzebie obrony, i Polski i chrześcijaństwa. Mówi o tym wszystkim twardo, z tradycyjnego punktu widzenia, ale nie bezmyślnie, bez tromtadracji.
Jestem pełen podziwu dla tego, co stworzyli w Libiążu państwo Buchałowie. Nie udają neutralności, są po jakiejś stronie, ale przecież mają prawo wystartować w konkursie ofert. Mają też nie najgorsze argumenty na rzecz swojego sposobu myślenia.
Jak to rozumieją młodzi ludzie grający w przedstawieniu? Zapewnili mnie, że Sienkiewicz jest dla nich ważny, że mówi celnie o współczesności. A pewna starsza kobieta, która znalazła się na sali pośród młodych w większości widzów, podeszła potem do jego twórców. – Dziękuję żeście mnie cofnęli do czasów mojej młodości – powiedziała z wyraźnym wzruszeniem.
Ja też podziękowałem. Za poczucie że można. Że można wbrew duchowi czasów oddających sztukę, także tę amatorską, lewicy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/341177-uczniowie-z-libiaza-mowia-slowami-sienkiewicza-o-wspolczesnych-zagrozeniach-ogladalem-ich-spektakl-w-dzien-zamachu-w-manchesterze
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.