Codziennie możemy się spotkać z kolejnymi wywodami polskich celebrytów na temat polskiej odmiany faszyzmu zwanej kaczyzmem. Gdyby jakiś polski Robinson Kowalski wrócił do Polski po 30 letnim pobycie na bezludnej wyspie i słuchałby tylko celebrytów, to uznałby, że w Polsce rządzi jakaś dyktatura w stylu chińskim, która pozwoliła na otwarcie rynku, ale trzyma twardo wszystkich przy glebie. Albo i nie. Oni przestrzegają przecież, że ekipa Kaczyńskiego prowadzi Polskę do gospodarczej ruiny. No, ale nie powinniśmy się martwić, że nasi celebryci zafiksowali się we własnej histerii mocniej niż Stefan Niesiołowski na dźwięk angielskiego słowa peace.
Nie lepiej jest za oceanem, gdzie histeria antytrumpowska osiągnęła niewyobrażalny wymiar. Hollywood zawsze miało odchył liberalny. Nie jest to żadna tajemnica. Podczas prezydentury Donalda Trumpa krytyka zamieniła się jednak w absurdalną histeria przybierając niewidziane wcześniej rozmiary. Poza Clintem Eastwoodem i Johnem Voithem, którzy zupełnie wprost poparli Trumpa, trudno dziś szukać zwolenników prezydentury kontrowersyjnego miliardera. Jeszcze aktor James Woods niemal codziennie uderza w lewicę na swoim Twitterze. Jest jeszcze jeden artysta, który zapłacić wysoką cenę za popieranie Trumpa. O nim na końcu tego tekstu.
Apogeum wojny Trumpa z Hollywood nastąpiło po twitterowych wojnach prezydenta z Meryl Streep, którą prezydent w odwecie nazwał „przereklamowaną aktorką”. Stephen King nazwał Trumpa za to osobą emocjonalnie nie pasującą do stanowiska prezydenta USA. Gdy czołowy obecnie gwiazdor Hollywood Matthew McConaughey zdystansował się od antytrumpowskiej histerii, podkreślając, że Trumpowi należy się szacunek i szansa na realizacje programu, nawet jego spotkała krytyka. Trudno się temu dziwić, skoro w kampanii wyborczej Robert De Niro publicznie mówił, że chętnie uderzyłby w twarz Trumpa i potem nie podał ręki Schwarzeneggerowi za poparcie kandydata prawicy. George Clooney, Madonna, Emmily Watson, Jodie Foster nazywali Trumpa „patologicznym kłamcą” i rasistą. Raper Snoop Dogg w swoim teledysku pokazał Trumpa jako klauna. Skrajnie lewicowy Alec Baldwin ( jego brat Stephen poparł Trumpa) co chwila pojawia się w satyrycznym Saturday Night Live. Parodiując Trumpa uderza z taką siłą, że polskie „Ucho Prezesa” jawi się przy jego show jako prawicowo propagandowy serial. Emocje sięgnęły zenitu również na ulicy.
Donald Trump jako telewizyjny showman dostał swoją gwiazdę w Hollywood Walk of Fame. W ciągu siedmiu miesięcy została trzykrotnie zdewastowana. Najczęstszy napis pojawiający się na gwieździe to „f…ck Trump”. Jak widać wysublimowanie polskich gwiazd filmowych piszących Andrzej Dupa ma swój odpowiednik za oceanem.
Podczas prezydentury George W. Busha i Ronalda Reagana Hollywood również ostro uderzało w prawicę. Niemniej jednak krytyka była zatopiona w światopoglądową wojnę między odwieczną liberałami i konserwatystami. Dziś obserwujemy wyłącznie histerię.
Komiczka Amy Schumer po fali krytyki, jaka spadła na nią za ostatni wyjątkowo prostacki i wtórny występ stand-up na Netflix uznała, że zaatakowali ją… trolle z portalu Breitbart, który wspiera Donalda Trumpa. Schumer obiecywała, że w przypadku zwycięstwa Trumpa wyprowadzi się do Hiszpanii. Na razie pracuje na wysokich obrotach w Hollywood i bohatersko walczy z trollami Trumpa w sieci, które nie rozumieją jej geniuszu. Piewczyni tolerancji Ellen DeGeneres zapowiedziała, że nigdy nie zaprosi do swojego programu Trumpa, bo z pewnymi ludźmi się nawet nie rozmawia.
Wszystkich przebił gwiazdor telewizji Stephen Colbert z The Late Show, który powiedział, że usta Trumpa nadają się tylko do bycia kaburą…penisa Władimira Putina.
„Musisz tutaj bardzo uważać. Obrywasz jak nie wierzysz w to co wszyscy. Jest jak w latach 30-tych w Niemczech.”- powiedział w popularnym show Jimmiego Kimmela legendarny komik Tim Allen.Znany z serii „Śnięty Mikołaj” czy „Toy Story” komik od dawna deklaruje się jako Republikanin. W ostatnich wyborach popierał Johna Kasicha. Zanim zszokował Hollywood porównaniem go do nazistowskich Niemiec nie raz wbijaj szpilę w swoich kolegów z branży. W Fox News powiedział, że Trump jest w Hollywood odrzucany, za to, że rzekomo szykanuje innych za poglądy. „Ale jeżeli popierasz Trumpa, oni ciebie szykanują. To jest hipokryzja”- dodał. Kilkanaście dni temu telewizja ABC zdjęła z anteny konserwatywny sitcom „Ostatni prawdziwy mężczyzna”, w którym Allen występuje od 2011 roku. Mimo zadowalającej oglądalności serial spadł po sześciu sezonach, wprawiając fanów w osłupienie. Fani zapowiadają bojkot stacji, a los Allena przypomina to co spotkało filmowego Jezusa z „Pasji” Mela Gibsona.
Jim Caviezel w wywiadzie dla wSieci, jaki miałem przyjemność z nim przeprowadzić powiedział, że po roli wypadł z piątki najpopularniejszych aktorów w studio. A zagrał przecież Jezusa w filmie, który zarobił ponad pół miliarda (sic!) dolarów!
Mój wywiad z Caviezelem przebił się m.in w mediach amerykańskich, australijskich, kanadyjskich, węgierskich i brazylijskich. Zacytowały go takie prestiżowe portale jak The Christian Post, omawiano go na oficjalnej stronie Tea Party i przedrukował prestiżowy Catholic News Agency. Skąd takie zainteresowanie rozmową? Cóż, Caviezel potwierdza tylko, to co obecnie dzieje się w Hollywood. Prawicowe poglądy są tam powodem do odrzucenia. O ile nie jesteś oczywiście Clintem Eastwoodem, Jamesem Woodsem czy Johnem Voithem, którzy już za życia przeszli do legendy.
Paradoksalnie ludzie showbiznesu powinny radować się z posunięć prezydenta USA. Zanosi się na to, że hollywoodzkie gwiazdy zarabiające dziesiątki milionów dolarów będą pierwszymi beneficjentami reformy podatkowej administracji Donalda Trumpa. Czy to stępi im ostrze krytyki prezydenta USA i jego zwolenników z ich branży? Raczej przypomną sobie wszyscy tytuł pierwszego filmu Woody Allena „Bierz forsę i w nogi”. Tyle, że oni pobiegną do najbliższego telewizyjnego show i będą skomleć jak potworna dyktatura panuje w USA. Skąd my to znamy?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/340245-antyprawicowa-furia-to-nie-tylko-specjalnosc-naszych-celebrytow-w-usa-tez-powariowali-z-antytrumpowska-histeria