Piękny finał Eurowizji. 13 maja Salvador z Portugalii mówił „powinniście jej posłuchać”

Zadziwiający był ten finał Eurowizji. W zalewie łupanek, ale bez melodii, z wielką scenografią, tancerzami i kostiumami, ale bez stylu, śpiewanych po angielsku, ale bez treści, na wielkiej scenie, z dynamiczną realizacją i z olśniewająca oprawą wizualną – wygrał ktoś zupełnie inny.

Wygrała nastrojowa, skromna piosenka o miłości. Zaśpiewana – jako jedyna – nie na gigantycznej scenie z dala od widzów, ale na małym podeście ustawionym wśród widzów. Piosenka ma tytuł „Amor Pelos Dios”, a zaśpiewał ją Salvador Sobral z Portugalii.

W głosowaniu zarówno jurorów, jak i widzów z 42 krajów (Europa liczona z Izraelem i Australią, ale bez Rosji, rzecz działa się w Kijowie) z gigantyczną przewagą wygrała spokojna, piękna piosenka zaśpiewana w ojczystym języku przez 29 latka chorego na serce:

Meu bem, ouve as minhas preces, Peço que regresses, que me voltes a querer… (Moja droga, wysłuchaj moich modlitw, Proszę byś wróciła, byś chciała mnie znowu)

Zarówno Salvador, jak i autorka piosenki, jego siostra Luisa świetnie mówią po angielsku, ale – jak mówi Luisa – „piosenka jest po portugalsku, bo mamy piękny, ojczysty język. Nie wszyscy rozumieją słowa, ale wszyscy rozumieją jego emocje”. Zaś po wręczeniu mu nagrody Salvador powiedział: „żyjemy w świecie muzyki jednorazowej, muzyki fast-food-owej bez żadnej treści. Myślę, że to może być zwycięstwo muzyki, która coś znaczy. Muzyka to nie są sztuczne ognie, muzyka to uczucie! Spróbujmy to zmienić, przywróćmy prawdziwą muzykę!”

A potem wrócił na mała scenkę razem z siostrą Luisą i dodał:

To najlepsza kompozytorka, jaką spotkałem, może na najlepsza na świecie. Myślę, że powinniście jej posłuchać.

I tym razem zaśpiewali oboje. Popatrzcie jak pięknie cieszy się Salvador, gdy Luiza zaczyna śpiewać.

13 maja w największej pop-kulturowej imprezie świata ogromna widownia skanduje „Portugal! Portugal!”. Bo wygrał SALVADOR. I poprosił by JEJ POSŁUCHAĆ. Takie dziwne przypadki… Obrigado Portugal!