Włoski twórca komiksów Hugo Pratt to w komiksowym światku nazwisko-legenda, znany u nas m. in z „Indiańskiego lata” czy „El Gaucho” powstałych we współpracy z Milo Manarą. „Corto Maltese” to jego samodzielne dzieło jako scenarzysty i rysownika – gigantycznych rozmiarów cykl, który zaczął swój żywot jeszcze w latach sześćdziesiątych i jest do dziś kontynuowany, choć przejęty przez innych autorów. Dotychczas polscy czytelnicy znali tylko pięć epizodów wydanych w 2004 roku, teraz, staraniem Egmontu, będziemy mieli okazję poznać całość – będzie tego kilkanaście albumów solidnej objętości.
Akcja pierwszych dwóch tomów, „Opowieści słonych wód” i „Pod znakiem koziorożca” toczy się odpowiednio w 1913 i 1916 roku, kiedy to dość enigmatyczny kapitan Corto Maltese wplątuje się w przeróżne kabały – czasem rodem z „Wyspy skarbów”, czasem niemal jak z „Indiany Jonesa” (poszukiwania zaginionego kontynentu Mu). Wszystko to podszyte lekkim „rewolucyjnym” odcieniem – sympatia bohatera i czytelników jest po stronie brazylijskich rewolucjonistów, walczących ze złymi obszarnikami. Ani śladu jakiegoś „kolonialnego rasizmu”, raczej to biali (jak mnich Rasputin, wzorowany, a jakże, na „tym” Rasputinie) są czarnymi charakterami.
Romantycznego awanturnika Corto nie sposób nie lubić, choć ten często balansuje na granicy prawa. Jak na komiks, wydawałoby się, przygodowy, sporo tu dość realistycznych, „dorosłych” rozwiązań fabularnych – może nie jak z marynistycznych powieści Conrada, ale niekoniecznie pasujących do historii skierowanej dla młodego czytelnika. Komiks dopiero się rozkręca – zostajemy wrzuceni na głęboką wodę, niewiele wiemy o głównym bohaterze, zatem żądni wiedzy o nim, musimy poczekać na kolejne albumy.
Szkoda, że z tego wydania „Ballady o słonym morzu” (która zmieniła się w „Opowieść słonych wód”) wyleciał arcyciekawy wstęp Umberto Eco, z którego można dowiedzieć się o tym, jakie znaczenie miał ten utwór w narodzinach komiksu „literackiego”. Eco erudycyjnie udowadnia sporą ilość nieścisłości nie tylko geograficznych i przekonuje, że komiksowe, pacyficzne wyspy przynależą bardziej do krainy mitu niż porządnej geografii, są czymś takim jak Dziki Zachód dla Sergio Leone – wyidealizowanym, na poły mitologicznym miejscem.
Kreska Pratta daje wrażenie ogromnej lekkości, realistyczna, ale bez nadmiaru szczegółów. Otrzymujemy teraz wersję pokolorowaną, ale kolorystyka jest również nienachlana, akwarelowa, co oczywiście ma swój urok, choć może dziwić odbiorców przyzwyczajonych do intensywnych barw.
Ciekawy komiks, ale żeby go w pełni docenić, należy być świadomym kontekstu, czyli momentu powstania i kształtu przygodowych historii marynistycznych jako takich. Dziś, po kilkudziesięciu latach, odbiera się tą pozycję, w porównaniu do komiksów „superbohaterskich” czy eksperymentalnych europejskich jako bardzo konserwatywną (pomimo „rewolucyjnych” smaczków), bo wszak dzieci dawno temu, w mitycznych złotym wieku bawiły się w marynarzy i piratów… a i w latach sześćdziesiątych-siedemdziesiątych pewnie wolały zabawę w kosmonautów.
5,5/6
Corto Maltese. T. 1 – Opowieść słonych wód, T. 2 – Pod znakiem Koziorożca. Scenariusz i rysunki – Hugo Pratt. Tłum. Maria Mosiewicz. Egmont 2017
Sławomir Grabowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/339100-dawno-dawno-temu-na-odleglym-pacyfiku-corto-maltese-hugona-pratta-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.