Fantastyka religijna grzeszy wobec tzw. poważnej literatury podwójnie – bo tak fantazjowanie jako takie, jak i wiara w istnienie nadprzyrodzonej rzeczywistości stoją w kontrze wobec twardego realizmu. Ale i w samej fantastyce religijność (a już zwłaszcza w apologetycznym duchu) jest ciałem obcym, jej obecność skłania do posądzeń o indoktrynację, a pomysł Zajdla dla Terlikowskiego (za „Operację >Chusta<”) został shejtowany w zarodku. Zbyt gorąca temperatura apologii chrześcijaństwa uchodzi w emocjonalnych „christian movies”, ale nie w fantastyce, będącej generalnie domeną nerdów.
Tym bardziej fascynujące są wyjątki, które są dowodem, że tak być nie musi. Tolkien co prawda „uświęcił” fantazjowanie, a Dick wplótł metafizykę w nowoczesną SF, ale dziś tryumfy święci fantastyka militarna i dystopie sprofilowane dla młodszego odbiorcy, a nie fantastyka religijna, która u nas miała swoje pięć minut w złotej erze lat dziewięćdziesiątych. Aczkolwiek ukazały się właśnie dwie książki – obie zarazem bardzo religijne i bardzo fantastyczne, ale w zupełnie odmienny sposób. Pierwsza z nich to powieść fantasy Anny Borkowskiej „Gar’ingawi Wyspa szczęśliwa” – napisana przez zakonnicę, co jest zdaje się ewenementem na skalę światową. Drugą są „Strażnicy raju” Marcina Kaczmarczyka – również fantasy, dość „wszystkożerne”, kreacją świata trochę przypominające „anielskie” książki Mai Lidii Kossakowskiej, ale w przeciwieństwie do niej, mitologia chrześcijańska jest tu traktowana całkowicie poważnie. * Powieść Anny Borkowskiej jest co prawda wznowieniem, powstała w stanie wojennym i wydana w 1988 roku i dziwnym trafem nie była wznawiana do dzisiaj, choć w kręgach fantastów obrosła legendą. W samych superlatywach wypowiadał się o niej Marek S. Huberath. Nie lada wyczynem było napisanie w Polsce lat osiemdziesiątych pełnokrwistej, obszernej (teraz wydawca podzielił na trzy tomy) powieści fantasy, która i dzisiaj zdumiewa rozmachem i uznawana jest przez badaczy za pierwszą polską fantasy mitopoetyczną w rozumieniu koncepcji Tolkiena. Powieść opowiadająca o zmaganiach Dobra i Zła niemal nie schodzi z wysokich rejestrów, nie znajdziemy w niej postmodernistycznej ironii, nie znajdziemy też żadnej brutalności – sama szlachetność i czysty ton opowieści. Podobnie jak „Władca Pierścieni”, „Gar’ingawi” jest dziełem osobnym i wygląda, jakby nie istniały wielkie dokonania literatury XX wieku, jakby nie istniał Joyce, Beckett czy Sartre. Nie mieści się też w kategorii „fantasy słowiańska”. Może jestem małej wiary, ale obawiam się, że dzisiejsi odbiorcy zupełnie odbiją się od tej książki – nie szukają oni w powieściach fantasy moralitetu, wypełnionego po brzegi refleksjami filozoficznymi i religijnymi, choćby nie wiem, jak fascynującymi.
Konwencja fantasy była Autorce potrzebna jako ta, za pomocą której najłatwiej wyrazić metafizyczne tęsknoty i pragnienia. Jest to przykład szlachetnego eskapizmu „do czegoś”, a nie „od czegoś”. Dziś nawet bardziej czytelne niż kiedyś są chrześcijańskie podteksty powieści (mesjański charakter „Oczekiwania”, mieszkańcy Gar’ingawi jako „naród wybrany”). Dobro i zło toczą tu ze sobą odwieczną walkę, ale nie ma mowy o jakiejś równowadze „aksjologicznej”, to nie yin-yang i nie gnostycki Ormuzd i Aryman. Chociaż są tu też echa obcych chrześcijaństwu tradycji (echa hinduizmu, rola przeznaczenia), to jednak dominuje wyrazista tęsknota za Jasnością, a nie „równowagą”. Pomimo tego, autorka nikogo nie nawraca i powieść może urzec klimatem odbiorców od chrześcijaństwa dalekich. Z drugiej strony, pisanie fantastyki było wówczas mową ezopową i skoro pod socjologicznymi fantazjami Zajdla czy Wnuka-Lipinskiego kryła się zawoalowana krytyka peerelowskiego systemu, to może i Borkowska w powieści fantasy w stylu Ursuli K. Le Guin (ateistki zresztą) ukryła metafizyczne tęsknoty lat osiemdziesiątych. * Powieść Kaczmarczyka, młodego wiekiem autora (rocznik 1985) jest sympatyczna, ale jednak stoi o klasę niżej od Borkowskiej. Kaczmarczyk nie tworzy nowej mitologii, idzie „na gotowe”, czyli wykorzystuje istniejącą mitologię chrześcijańską (Eden, Drzewo poznania, Anioły etc), dodając trochę baśniowych i fantastycznych elementów (tajemniczy Dziadek jako figura „zakamuflowanego Boga” w przebraniu włóczęgi). Wszystko to (rzadkość w fantastyce) ma w sobie kategorię „prawdy” taką samą, jak ma ją dla wierzącego judeochrześcijańska mitologia. Mam z tym pewien kłopot. Faktycznie, tylko w fantastyce można pokazać Boga i aniołów – ale kiedy jest to czynione w sposób nazbyt dosłowny, efekt jest odwrotny od zamierzonego.
O ile Borkowska pisała w czasach, gdzie niemal ignorowano grzeszną satysfakcję czytelnika, o tyle Kaczmarczyk przeciwnie, o tą satysfakcję stara się aż nadto. Niby jest to prostota rodem z „Narnii”, choć pisana dla trochę starszego odbiorcy (young adult), wychowanego nie na grzecznych bajkach, a na „paranorormal romance” i dzisiejszej fantastyce, pełnej innych światów, podróży w czasie i „superbohaterskich” umiejętności. Dysonans? Pierwszoosobowa narracja „niewierzącego” bohatera, z którą, co jest aż nazbyt oczywiste, kompletnie nie utożsamia się autor, ale to inne napotkane postacie i wydarzenia mają skłonić go do zmiany zdania i „nawrócenia” (ciekawe, że pierwszy kontakt ze zjawiskami ewidentnie burzącymi jego racjonalistyczny światopogląd nie wywraca bynajmniej jego ateizmu na nice). Na początek mamy „swojskie” klimaty Olsztyna, z którego przenosimy się w kilkaset lat w przyszłość, na arenę metafizycznych bojów anielsko-demonicznych. Początkowy zatwardziały antyklerykał zostaje wybrany przez Boga i staje do walki. Mamy fantastyczne krainy, w których moc modlitwy jest dosłownie magiczną „tarczą”. „Zarzucanie sieci” to nie tylko metafora ewangelizacji, ale i całkiem dosłowna umiejętność rodem z Matrixa. „Róg przymierza” pomiędzy Bogiem a ludźmi służy do przywoływania wojowniczych aniołów. Znak równości pomiędzy wiarą, modlitwą a magią?
Trudno znaleźć inną powieść, która w taki sposób chce „ochrzcić” rzeczywistość fantasy i nadać jej chrześcijański sens. Anioły są tu zastępami Pana Boga, w powieści mamy fragmenty Biblii, modlitw i egzorcyzmów – na poważnie, bez ironii. Ale efekt, nazwijmy go, „nawracający” większy jest jednak u mniej dosłownej Borkowskiej – więcej tam poezji i Tajemnicy. U Kaczmarczyka „metafizyka” wpleciona w fantastyczne konwencje rodem z paranormal romance staje się strywializowana, przestaje być Tajemnicą. Zabieg pomieszania tradycyjnych wyobrażeń sacrum z wyobrażeniami fantastycznymi spowodował nie uwznioślenie fantastyki, a strywializowanie sacrum.
Problem jest zapewne szerszej natury. Dopóki zabawa mitologią chrześcijańską nie opuszcza kategorii „fantastyka” (seriale „Supernatural” czy „Kaznodzieja”, wspomniane powieści Kossakowskiej), czujemy co prawda niedosyt takich kreacji, z których wycięto pierwotne sacrum, ale zazwyczaj nie przeszkadza nam cieszyć takimi wymyślonymi światami. Kiedy jednak twórca dzieła sugeruje, że sacrum zostaje, ale wykreowany świat zapożycza się w gotowych fantastycznych konwencjach – powstaje wrażenie trywializacji Tajemnicy i świętości. Jakby musiało dostosować się do niezbyt wysokich lotów fantastyki, by być atrakcyjne dla młodego odbiorcy.
Zarzucano C. S. Lewisowi, że w wieńczącej poczciwą Narnię „Ostatniej bitwie” porzucił literaturę na rzecz apologetyki – Kaczmarczyk idzie dalej, choć wykorzystuje nie baśń, a fantastykę, w której znajdziemy echa wielu konwencji. Skłonny byłbym nawet uwierzyć, że satysfakcjonująca literacko religijna fantastyka jest zjawiskiem niemożliwym, gdyby nie takie kawałki jak „Kantyk dla Leibowitza” czy „Katedra” Dukaja – tam znajdziemy i oryginalną kreację fantastyczną, i sacrum, i Tajemnicę.
Niemniej, jeśli nawet uznać powieść za porażkę, jest to porażka ambitna i świadczy o trudnościach, które pojawiają się przy kreacji „apologetycznej” fantasy, chcącej traktować religijność serio.
Anna Borkowska, Gar’ingawi Wyspa Szczęśliwa. Tom I – Oczekiwanie. Zona Zero, Warszawa 2017. (5+/6)
Marcin Kaczmarczyk, Strażnicy raju. Espe, Kraków 2017. (3+/6)
Sławomir Grabowski
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/338757-miedzy-wiara-a-fantazja-o-ksiazkach-borkowskiej-i-kaczmarczyka-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.