Katarzyna Rosłaniec dowiodła tym filmem, że jest niestety zwykłą grafomanką. Po średnio udanych, ale obiecujących „Galeriankach” i ambitnym choć pretensjonalnym „Bejbi blues” zrobiła film nieznośnie żenujący. Jest to totalna pustka, której nie udaje się przykryć szokująco krzykliwą oprawą. Ma ten film swoje przesłanie, ale jest tak banalne, że nie warto zderzać się z szokującą formą by je poznać.
Karolina ( Magdalena Berus) jest wchodzącą gwiazdą skandalizującej literatury. Jej wersja Lolity stała się międzynarodowym sukcesem. Pochodząca z bogatego domu dziewczyna spędza życie na imprezowaniu, uprawianiu seksu z kolejnymi napotkanymi facetami i ćpaniu. Wszystko to nie daje jej szczęścia. Życie powoli się rozpada, a Rosłaniec kręcąc obrazowe sceny seksu krzyczy: nie tędy droga! Ma rację. Tylko co z tego, skoro swojej tezy nie potrafi niczym wypełnić. Zamiast piętnowania skrajnego egoizmu i hedonizmu zapamiętujemy nagie ciało Berus i wymachującego obnażonym penisem Łukasza Simlata.
„Szatan kazał tańczyć” ma irytującą formę krótkich filmików na Instagramie. Wąski ekran dopasowany do komórki a nie kinowego ekranu nie tyle buduje realizm, ile właśnie odrealnia dramat nihilistki Karoliny. Nie ma w filmie ani krzty dystansu czy ironii również wyrachowanej formalnie „Nimfomanki” Von Triera. Rosłaniec jest na tyle niepewną swoich umiejętności reżyserką, że informuje widza na początku (sic!), iż każda z dwuminutowych scenek jest nielinearnie ułożona i podporządkowany jest jej konkretny kolor. Dowiadujemy się o tym z planszy, bo widz rzeczywiście się w jej bełkocie nie może połapać.
Dostaliśmy taniec wyjątkowej grafomanii i artystycznej impotencji. A przecież reklamujące film hasło “Sex, Drugs & Instagram” rzeczywiście pożera polską młodzież. Rosłaniec zmarnowała temat i zrobiła film, który powinien mieć tytuł: „Szatan kazał świecić gołym tyłkiem”.
1,5/6
„Szatan kazał tańczyć”, reż: Katarzyna Rosłaniec, dystr: Kino Świat
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/338698-szatan-kazal-tanczyc-grafomanski-taniec-na-instagramie-recenzja