Smarzowski oddał hołd pomordowanym na Wołyniu Polakom. George w podobnym duchu przypomina o ludobójstwie chrześcijan w Turcji. Robi to z wielkimi gwiazdami na pokładzie i rozmachem wartym 100 mln dolarów.
Takie filmy mają jeden cel- pokazać światu zbrodnie ludobójstwa, która z różnych względów została przemilczana w historii. Obrazy mają być na tyle mocne, by wryły się w pamięć widza, a bohaterowie na tyle uniwersalni nakreśleni, by widz z każdej szerokości geograficznej mógł się z nimi utożsamiać. Najczęściej więc wkomponowuje się w obraz wojny wątek miłosny. Zrobił to nawet uciekający w innych filmach od romantyzmu Wojciech Smarzowski w filmie o ludobójstwie Polaków. W podobną stronę poszedł Terry George. Reżyser ma na swoim koncie wstrząsający „Hotel Rwanda”, gdzie pokazał, że ma oko do opowieści o ludobójczych reżimach.
Rok 1915. Ówczesne Imperium Osomańskie. Ormiański student medycyny Michael (Oscar Isaac) zakochuje się w Annie (Charlotte Le Bon). Ta jednak związana jest z amerykańskim fotoreporterem Chrisem ( Christian Bale). Wybucha I wojna światowa. Młodoturcy głoszą nacjonalistyczne teorie panturkizmu. Zaczyna się ludobójstwo Ormian, które pochłonęło ostatecznie 1,5 mln. ludzi. Chris nie tylko ofiarnie relacjonuje o ludobójczych działaniach Turków, ale coraz mocniej angażuje się w czynną pomoc chrześcijańskim uchodźcom. Tylko on ma szansę uratować Michaela i Annę. No, ale przecież on też kobietę kocha. „Przyrzeczenie” nie jest filmem pozbawionym wad. Historia miłosna jest banalna i przewidywalna. Nie wychodzi ponad schemat, który widzieliśmy w dziesiątkach „historii miłości, którą rozdzieliła wojna”. Ociera się nawet o wątek znany z… „Titanica”.
Niemniej jednak wady „Przyrzeczenia” nie przesłaniają całej garści jego walorów. Jest to przede wszystkim oddanie hołdu milionom ofiar tureckiego bestialstwa, do którego Turcja do dziś się nie przyznaje. Nie zapominajmy, że nie osądzone ludobójstwo prowadzi do jego kolejnego wymiaru. Adolf Hitler widząc bezkarność Turcji poczuł się jeszcze pewniej planując Holokaust Żydów.
George bezpiecznie pokazuje też postacie szlachetnych Turków pomagających mordowanym chrześcijanom, wpisując się w sztywne politpoprawne ramy podobnych produkcji. Nie jest też dosłowny jak Smarzowski. Odwraca kamerę od rzezi. Jej najpotworniejsze aspekty wybrzmiewają w słowach bohaterów. Trafiają jednak do świadomości widza. Reżyser unika też ckliwego patosu znanego choćby z pokracznej „Cristiady”, gdzie widzieliśmy rzeź katolików w Meksyku. Jego film jest staroświecki. To Hollywood rodem z lat 50-tych. Epickie, odpowiednio wzniosłe i szlachetne.
„Przyrzeczenie” przypomina też „Gdy budzą się demony” Rolland Joffé, który zdarł mitologiczny płaszcz z „romantycznych” hiszpańskich komunistów. George uderza w sam środek tureckiej propagandy wciąż żarliwie negującej ludobójstwo. Nie tylko widowiskowo pokazuje ucieczkę chrześcijan ( nomem omen do Aleppo), walki heroicznych Ormian z turecką nawałnicą, ale dzięki lubianym gwiazdom w epizodycznych rolach ( Jean Reno, James Cromwell) uwypukla międzynarodowe aspekty zapomnianego dziś ludobójstwa.
„Przyrzeczenie” sprawdza się dobrze jako obraz zbiorowego heroizmu Ormian. To film, który jasno i klarownie mówi światu, że 10 milionowa diaspora Ormian przetrwała dzięki niezłomnej duszy tego odważnego narodu. Zaznaczmy, że chodzi o najstarszy chrześcijański naród na świecie ,który chrzest przyjął już w II wieku.
Film ma premierę 5 maja
4/6
„Przyrzeczenie”, reż: Terry George, dystr: Monolith
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/337032-przyrzeczenie-hollywoodzka-superprodukcja-o-ludobojstwie-ormian-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.