Johnny Frank Garrett został oskarżony w zamordowanie zakonnicy i został stracony 11 lutego 1992 roku w Teksasie. Nawet Jan Paweł II apelował do gubernatora Teksasu o łaskę dla skazańca. Zdołano przesunąć egzekucję zaledwie o miesiąc. Kilka lat później dokumentalista Jesse Quackenbush nakręcił film o Garrettecie „The Last Word”, w którym utrzymywał, że skazaniec był niewinny. Teraz za temat wziął się Hollywood.
Twórcy „Ostatniej klątwy” przekonują, że seria tajemniczych zgonów osób związanych ze sprawą Garretta (ławników, prokuratora, prawników, reporterki, która przyczyniła się do skazania etc.) nie jest przypadkowa. Stać za nią ma klątwa rzucona przez Garretta tuż przed otrzymaniem dożylnej trucizny.
Reżyser Simon Rumley sprytnie łączy prawdziwe wydarzenia z sensacyjnymi tezami Quackenbusha i wszystko zatapia w klasycznym horrorze o opętaniu. Główny motyw jego filmu przypomina świetny horror z lat 90- tych „W Sieci zła”, w którym demon opuścił skazańca na krześle elektrycznym i rozpoczął marsz przez dusze kolejnych osób związanych ze sprawą bandyty. Tutaj zły duch niesłusznie skazanego Garretta (Devin Bonnée) po kolei mści się na winnych jego śmierci.
Adam Redman (Mike Doyle) był ławnikiem, który jako jedyny miał wątpliwości co do winy skazańca. Jednak pod presją reszty podniósł rękę za karą śmierci. Dlaczego? Lokalna społeczność pragnęła ofiary za śmierć zakonnicy i wymierzyła ją rękoma ambitnego prokuratora (Sean Patrick Flanery). 10 lat później stojący twardo na ziemi i daleki od wiary Redman będzie musiał stoczyć z demonem wojnę o życie własnego synka. Za pomocą dzieciaka mściwy upiór chce, by świat uznał swój błąd.
Simon Rumley nie podaje nam nowego dania, ani za pomocą żonglerki gatunkowymi prawidłami ( jak robią to James Wan czy Scott Derrickson) nie zaskakuje nowym smakiem grozy. „Ostatnia klątwa” wywoła kilka dreszczy na plecach i zaniepokoi połączeniem psychodelicznym klimatem z surowymi dokumentalnymi zdjęciami spalonego słońcem Teksasu. Szkoda, że Rumley ani nie nakreślił mocniej duchowych aspektów historii ( wątek Kościoła jest tu zaledwie muśnięty), ani nie pokusił się o mocniejsze zapętlenie demonicznego horroru z filmem o paranoi.
Cieszy natomiast, że Brytyjczyk nie popadł w europejskie infantylne ględzenie o nikczemności najwyższej kary w „tym złym, zacofanym kowbojskim Teksasie”. Widać, że nie miał na to czasu.
Ma ten film kilka pomysłowych ujęć. Najlepszy „one- take” jest żywcem ściągnięty z „Wybuchu” De Palmy, ale i tak robi ożywcze wrażenie. Mocna jest też muzyka Simona Boswella, który w momentach, gdy film popada w nieznośne wyświechtanie, przypomina, że oglądamy makabryczną opowieść. Nie zapadnie ona w pamięci jak najlepsze horrory, ale z pewnością nie rozczaruje fana gatunku. Solidne straszydło.
4/6
„Ostania klątwa”, reż: Simon Rumley, dystr: Kino Świat
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/336572-ostatnia-klatwa-solidny-horror-z-prawdziwymi-wydarzeniami-w-tle-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.