Baba-Jaga – straszydło słowiańskie, które nas wszystkich przerażało w dzieciństwie niczym bogeyman jankeskie dzieci. Straszydło w końcu zostało przemielone przez Hollywood, które usilnie czerpie z kina grozy całego świata. Mit przemielono z fatalnym skutkiem. Ten film jest jak baśń braci Grimm będących na antydepresancie.
„Don’t knock twice” polski dystrybutor przetłumaczył na „Baba-Jaga”. Intrygujący tytuł w swojej prostocie. I to wszystko, niestety, co jest intrygujące w tym filmie. Dwójka nastoletnich bohaterów puka dwa razy do drzwi przeklętego domu. Dlaczego? Ano dlatego, że nie wolno tego robić. Dwukrotny stuk i nawet puk wywołuje Babę-Jagę. Chłopak wpada w szpony mrocznego domu. Dziewczyna musi zaś poradzić sobie nie tylko ze straszydłem, lecz i własną matką, która kiedyś oddała ją do adopcji.
Wątek matki narkomanki, a dziś znanej rzeźbiarki, która próbuje odbudować relacje z odrzuconą córką, jest najciekawszą częścią filmu. Niestety relacja między kobietami nie ma szans na rozwinięcie i psychologiczne wybrzmienie. Zostaje przykryta irytująco miałkimi i ogranymi chwytami gatunkowymi. Problemem tego horroru jest brak napięcia.
Mieszanka pozbawionego intrygi kryminału, wyświechtanego klimatu z wyeksploatowanego w co drugim horrorze klasy B i kuriozalnie ujętego mitu Baby-Jagi (z ust upiornej pani pada nawet polskie „przepraszam”) tworzą nieznośną miksturę. Nawet dla czarownicy. Zamiast wykorzystać świeży dla Amerykanów wschodnioeuropejski folklor, twórcy popadają w nużący banał. Szkoda potencjału.
2/6
„Baba Jaga”, reż. Caradog W. James, dystr. Forum Film Poland
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/334864-baba-jaga-raz-dwa-trzy-baba-jaganudzi-recenzja