Na warszawskich Starych Powązkach pożegnano w piątek poetę, autora i wykonawcę piosenek, artystę kabaretowego Wojciecha Młynarskiego, który spoczął w Alei Zasłużonych. Podczas uroczystości pogrzebowych ks. Kazimierz Sowa przypomniał słowa artysty, aby „iść przez życie własną drogą”.
Młynarskiego żegnały tłumy warszawiaków oraz rodzina, artyści, a także wicepremier, minister kultury prof. Piotr Gliński, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz i b. prezydent Bronisław Komorowski z żoną Anną.
List skierowany do rodziny zmarłego wystosował prezydent Andrzej Duda.
Bolesna strata, którą Państwo opłakują, jest także wielką stratą dla naszej kultury narodowej. Spod pióra jednego z najznakomitszych mistrzów słowa, jakim był Zmarły, nie wyjdą już nowe utwory. Jednak są i pozostaną z nami te, które przez dziesięciolecia poznała i pokochała cała Polska: inspirujące, skrzące się inteligentnym humorem lub liryczne i refleksyjne, urzekające pięknem frazy, błyskotliwymi metaforami, oryginalnością spojrzenia - prawdziwe perły poezji, piosenki literackiej i sztuki translatorskiej
— podkreślił prezydent.
Podczas mszy odprawionej w kościele pw. św. Karola Boromeusza homilię wygłosił dominikanin o. Tomasz Dostatni. Mówił on, że dla Młynarskiego najważniejsze było poczucie humoru. Jak przypomniał, artysta uważał, że jego brak jest niewybaczalny.
Tyle nas, ile w drugich - powiedział ktoś kiedyś. Dlatego ja zapytałem najbliższych, jakim był Wojciech Młynarski. I usłyszałem: dla taty najważniejsze było poczucie humoru, klasa i styl. Mówił nam, że myślenie ma przyszłość, że najgorsze, co może się przytrafić to nędza umysłowa i moralna. Że nie cierpiał tandety, chamstwa, blichtru, bylejakości, amatorki. Cenił prostotę i kochał +prawdziwków+ - z nimi lubił zawsze zagadać i był wtedy bardzo, bardzo otwarty. Przy bufonach sam się stawał gburem. Nie lubił ckliwości, patosu, bełkotu
— mówił o. Dostatni.
Mówili mi dalej najbliżsi, że miał tytaniczną pamięć. Recytował Mickiewicza całymi tasiemcami, nie sposób go było nigdy zagiąć. Stawiał bardzo wysoko poprzeczkę sobie i wszystkim. (…) Kochał Zakopane, Kasprowy Wierch, narty i tenis. Jego mistrzami byli Gałczyński, Tuwim, Słonimski, Hemar
— dodał.
Nawiązując do popularnego w latach 60. utworu Młynarskiego „Jesteśmy na wczasach”, dominikanin powiedział, że zmarły artysta jest już „na wczasach wieczystych”. „Umiłowanie słowa, poezja, stylowość, inteligencja i humor, żart - takim my go zapamiętamy” - dodał duchowny.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Na warszawskich Starych Powązkach pożegnano w piątek poetę, autora i wykonawcę piosenek, artystę kabaretowego Wojciecha Młynarskiego, który spoczął w Alei Zasłużonych. Podczas uroczystości pogrzebowych ks. Kazimierz Sowa przypomniał słowa artysty, aby „iść przez życie własną drogą”.
Młynarskiego żegnały tłumy warszawiaków oraz rodzina, artyści, a także wicepremier, minister kultury prof. Piotr Gliński, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz i b. prezydent Bronisław Komorowski z żoną Anną.
List skierowany do rodziny zmarłego wystosował prezydent Andrzej Duda.
Bolesna strata, którą Państwo opłakują, jest także wielką stratą dla naszej kultury narodowej. Spod pióra jednego z najznakomitszych mistrzów słowa, jakim był Zmarły, nie wyjdą już nowe utwory. Jednak są i pozostaną z nami te, które przez dziesięciolecia poznała i pokochała cała Polska: inspirujące, skrzące się inteligentnym humorem lub liryczne i refleksyjne, urzekające pięknem frazy, błyskotliwymi metaforami, oryginalnością spojrzenia - prawdziwe perły poezji, piosenki literackiej i sztuki translatorskiej
— podkreślił prezydent.
Podczas mszy odprawionej w kościele pw. św. Karola Boromeusza homilię wygłosił dominikanin o. Tomasz Dostatni. Mówił on, że dla Młynarskiego najważniejsze było poczucie humoru. Jak przypomniał, artysta uważał, że jego brak jest niewybaczalny.
Tyle nas, ile w drugich - powiedział ktoś kiedyś. Dlatego ja zapytałem najbliższych, jakim był Wojciech Młynarski. I usłyszałem: dla taty najważniejsze było poczucie humoru, klasa i styl. Mówił nam, że myślenie ma przyszłość, że najgorsze, co może się przytrafić to nędza umysłowa i moralna. Że nie cierpiał tandety, chamstwa, blichtru, bylejakości, amatorki. Cenił prostotę i kochał +prawdziwków+ - z nimi lubił zawsze zagadać i był wtedy bardzo, bardzo otwarty. Przy bufonach sam się stawał gburem. Nie lubił ckliwości, patosu, bełkotu
— mówił o. Dostatni.
Mówili mi dalej najbliżsi, że miał tytaniczną pamięć. Recytował Mickiewicza całymi tasiemcami, nie sposób go było nigdy zagiąć. Stawiał bardzo wysoko poprzeczkę sobie i wszystkim. (…) Kochał Zakopane, Kasprowy Wierch, narty i tenis. Jego mistrzami byli Gałczyński, Tuwim, Słonimski, Hemar
— dodał.
Nawiązując do popularnego w latach 60. utworu Młynarskiego „Jesteśmy na wczasach”, dominikanin powiedział, że zmarły artysta jest już „na wczasach wieczystych”. „Umiłowanie słowa, poezja, stylowość, inteligencja i humor, żart - takim my go zapamiętamy” - dodał duchowny.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/332879-na-powazkach-pozegnano-wojciecha-mlynarskiego-prezydent-spod-piora-mistrza-nie-wyjda-juz-nowe-utwory