Co łączy „Pokot” duetu Holland/Tokarczuk i „Captain Fantastic” Matta Rossa? Oba filmy są krzykiem rozpaczy przegranych lewackich rewolucjonistów-utopistów, którzy w erze Donalda Trumpa ostatnim tchem wołają o rewolucję.
Ta jednak toczy się od ponad 40 lat i jest w sporej mierze odrzucana przez zachodnie społeczeństwa. Gdy jednak socjalizm zawodzi, socjaliści chcą jeszcze więcej socjalizmu.
O ile Holland poległa w „Pokocie” również artystycznie, a przesłanie jej ekoterrorystycznego filmu jest co najmniej bałamutne, to Ross mówi nam coś mądrego o przedawkowanej przez rewolucjonistów Erze Wodnika.
Ben (Viggo Mortensen) mieszka wraz z sześciorgiem dzieci w górach gdzieś w północnozachodniej Ameryce. Odcięci od świata, żywią się tym co upolują (to z pewnością potępią twórcy „Pokotu”) i uprawią w ziemi. Ben i jego prowadzona w autorytarny sposób (komuniści inaczej nie potrafili przecież aplikować rewolucji) trzódka tworzy lewacki raj, z człowiekiem postawionym w miejscu Boga. Zamiast Bożego Narodzenia hucznie obchodzą urodziny Noama Chomskiego. Dzieci same się nazywają trockistami i mają na ścianach swoich szałasów wizerunki ludobójcy Pol Pota. Wolno im okradać supermarkety. Te bowiem należą do diabolicznych korporacji. Chrześcijaństwo jako opium dla ludu jest wyśmiewane, choć buddyzm nie wiedzieć czemu jest uświęcony. Pieniądz natomiast jest odrzucony jako emanacja „faszystowsko-kapitalistyczno-korporacyjnego” (oni naprawdę posługują się tym oksymoronem) systemu.
Metody wychowawczo-edukacyjne Bena są tak radykalne, że nie pasują nawet do skrajnie przecież liberalnej jankeskiej domowej edukacji. Mimo to szóstka jego dzieci bije intelektualnie na głowę rówieśników, a najstarszy syn po kryjomu zdaje na tyle dobrze państwowe egzaminy, że zostaje przyjęty na wszystkie najlepsze uczelnie na czele z Yale i Harvardem. Ross słusznie piętnuje dzisiejszy hedonizm zatopiony w skrajnym konsumpcjonizmie. Stworzony przez niego Ben potępia otyłych Amerykanów, ale jednocześnie prowadzi w buszu reżim kultu ciała.
Rodzina będzie musiała wyruszyć w drogę (ukochany temat amerykańskiego kina) przez „faszystowsko-kapitalistyczną Amerykę”, by wziąć udział w pogrzebie matki. Pochodząca z przebrzydle bogatego domu kobieta odrzuciła reaganowsko-trumpowską Amerykę symbolizowaną przez ojca (Frank Langella). Wszystko ku chwale lewackiego raju, który jej zdaniem może wychować dzieci na platońskich filozofów. Kobieta popełniła jednak samobójstwo. Zdaniem jej ojca winny temu jest Ben. Podczas podróży rodzina zderzy się z „hipokryzją burżuazji”, ale zostanie też wystawiona na pokusy konsumpcyjnego świata. Kto da się jej porwać?
Ben musi sobie odpowiedzieć czy jego metody budowania „Nowego Wspaniałego Świata” ze znakomicie wyedukowanymi i wytrenowanymi fizycznie dziećmi paradoksalnie nie czyni ich ułomami w zderzeniu z realnym światem. Jak daleko można posunąć się we własnym radykalizmie? Czy Ben nie zamienia wspólnotę w religijny kult, który tak bardzo potępia?
Ross, w przeciwieństwie do infantylnej Holland nawołującej do krwawej rewolucji, wie, że kompromis z systemem jest jedyną drogą rewolucji. Ostatecznie „Captain Fantastic” nie jest więc wizją nowatorską. Oto wnuki pokolenia 68 muszą układać się z wnukami dzieci reakcyjnego kapitalizmu. Rewolucja polega na rozsadzaniu systemu od środka i powolnego budowania raju Chomskiego. Czy jednak Trump i konserwatywna kontrrewolucja w Europie to tylko chwilowe szaleństwo, a może ostateczne zdeptanie łba mentalnym dzieciom Lenina?
Ostatecznie Ben musi iść na zgniły kompromis. Bankrutuje jako radykał, ale wygrywa jako ojciec. Nominowany za rolę do Oscara Mortensen znakomicie uwypukla udręczoną duszę ojca, który dla dobra swoich dzieci musi zrewidować wszystko, w co całe życie wierzył. Pod tym kątem film Rossa porusza i dotyka głębokich aspektów rodzicielstwa. Na szczęście lewaccy utopiści też mają dzieci. Przychodzi moment na choćby minimalne otrzeźwienie. Wtedy rewolucja kończy jako slogan na t-shircie, albo hollywoodzki film nominowany do totalnie zatopionej w konsumpcjonizmie nagrody. Ironia losu? Nie. Życie.
3,5/6
„Captain Fantastic”, reż: Matt Ross, dystr: UIP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/332285-captain-fantastic-czyli-mysli-przegranego-lewaka-recenzja