Pani Agnieszka Holland, mimo nieprzychylnych recenzji w niemieckiej prasie, zdobyła na Festiwalu Filmowym w Berlinie Srebrnego Niedźwiedzia za film „Pokot”. Jury doceniło „otwieranie nowych perspektyw w sztuce filmowej”, tymczasem my, rodacy pani Agnieszki, powinniśmy docenić coś znacznie ważniejszego.
To mianowicie, że nasza wielka reżyserka zgodziła się występować na festiwalu w roli artystki… polskiej. Nie wyparła się powiązań z krajem, w którym tylko cudem udaje jej się przetrwać faszystowskie rządy psychopatów i sadystów. Ba, nie opowiedziała z berlińskiej sceny, w jakim getcie przetrzymywana jest dziś Magdalena Cielecka i jak zaszczuwani są sędziowie, którzy za chlebem przemierzają kolejne wyludnione supermarkety, by ukraść dla dziecka choćby kawałek pendrajwa, choćby wiertełko.
A przecież miała swoje pięć europejskich minut, mogła wyrzec się polskości ostatecznie i ze skutkiem natychmiastowym osiedlić się w stolicy Niemiec. Przecież mogła wykrzyczeć w oczy całemu filmowemu światu, jak straszny jest kraj, który musiała na festiwalu reprezentować. Mogła zawołać:
Kiedy przyjeżdżam, uderza mnie fala niedobrego powietrza, coś takiego, jakby w zamkniętym pomieszczeniu ktoś bez przerwy puszczał bąki. Jest coś takiego, że jest w Polsce duszno!
A potem, po owacjach na stojąco, mogła grzmieć dalej:
To jest coś takiego, jak się jest w toksycznej rodzinie. Człowiek kocha tę rodzinę, ale czuje, że nie może się rozwinąć, nie może żyć, nie może odetchnąć pełną piersią.
Mogła wreszcie zapowiedzieć swój kolejny film – o narodzinach sadyzmu w Polsce. Marian Opania zagrałby w nim na pewno choćby wieszak na bieliznę. A głównym bohaterem byłby Hannibal Kaczor, którego Maciej Maleńczuk nienawidzi już prawie tak bardzo, jak samego siebie. Mogła powtórzyć swoje niedawne wezwanie do narodowej zgody:
Nasza „dobra zmiana” ma sadystyczne elementy, ponieważ jej twórca i główny demiurg ma moim zdaniem sadystyczne skłonności!
Mogła zdradzić nawet zarys jednej ze scen, konkretnie ekshumacji. Bo przecież jej wizję miała od dawna:
Ja się boję, że oni rzeczywiście zainfekują te nieszczęsne zwłoki w czasie ekshumacji… Bo tak na zdrowy rozum jest niezrozumiałe, po co to robią? Po to, żeby podrobić jakieś dowody na zamach!
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Pani Agnieszka Holland, mimo nieprzychylnych recenzji w niemieckiej prasie, zdobyła na Festiwalu Filmowym w Berlinie Srebrnego Niedźwiedzia za film „Pokot”. Jury doceniło „otwieranie nowych perspektyw w sztuce filmowej”, tymczasem my, rodacy pani Agnieszki, powinniśmy docenić coś znacznie ważniejszego.
To mianowicie, że nasza wielka reżyserka zgodziła się występować na festiwalu w roli artystki… polskiej. Nie wyparła się powiązań z krajem, w którym tylko cudem udaje jej się przetrwać faszystowskie rządy psychopatów i sadystów. Ba, nie opowiedziała z berlińskiej sceny, w jakim getcie przetrzymywana jest dziś Magdalena Cielecka i jak zaszczuwani są sędziowie, którzy za chlebem przemierzają kolejne wyludnione supermarkety, by ukraść dla dziecka choćby kawałek pendrajwa, choćby wiertełko.
A przecież miała swoje pięć europejskich minut, mogła wyrzec się polskości ostatecznie i ze skutkiem natychmiastowym osiedlić się w stolicy Niemiec. Przecież mogła wykrzyczeć w oczy całemu filmowemu światu, jak straszny jest kraj, który musiała na festiwalu reprezentować. Mogła zawołać:
Kiedy przyjeżdżam, uderza mnie fala niedobrego powietrza, coś takiego, jakby w zamkniętym pomieszczeniu ktoś bez przerwy puszczał bąki. Jest coś takiego, że jest w Polsce duszno!
A potem, po owacjach na stojąco, mogła grzmieć dalej:
To jest coś takiego, jak się jest w toksycznej rodzinie. Człowiek kocha tę rodzinę, ale czuje, że nie może się rozwinąć, nie może żyć, nie może odetchnąć pełną piersią.
Mogła wreszcie zapowiedzieć swój kolejny film – o narodzinach sadyzmu w Polsce. Marian Opania zagrałby w nim na pewno choćby wieszak na bieliznę. A głównym bohaterem byłby Hannibal Kaczor, którego Maciej Maleńczuk nienawidzi już prawie tak bardzo, jak samego siebie. Mogła powtórzyć swoje niedawne wezwanie do narodowej zgody:
Nasza „dobra zmiana” ma sadystyczne elementy, ponieważ jej twórca i główny demiurg ma moim zdaniem sadystyczne skłonności!
Mogła zdradzić nawet zarys jednej ze scen, konkretnie ekshumacji. Bo przecież jej wizję miała od dawna:
Ja się boję, że oni rzeczywiście zainfekują te nieszczęsne zwłoki w czasie ekshumacji… Bo tak na zdrowy rozum jest niezrozumiałe, po co to robią? Po to, żeby podrobić jakieś dowody na zamach!
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/328379-wielki-sukces-agnieszki-holland-udalo-jej-sie-reprezentowac-polske-i-sie-nie-udusila
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.