Nie ma sensu pisać dogłębnej recenzji filmu „John Wick 2”. Wystarczy informacja, że jest to po prostu cholernie dobry film akcji. Czysta rozrywka, perfekcyjnie rozegrana przez duet Chad Stahelski/Derek Kolstad, którzy trzy lata temu zachwycili widzów i krytyków zjawiskowym filmem akcji z Keanu Reevesem. Teraz jest jeszcze lepiej.
John Wick po rozwaleniu w pojedynkę całej ruskiej mafii, teraz tłucze się z włoską Camorrą. Wick wraca z emerytury po tym jak włoski gangster (Riccardo Scamarcio) wysadza mu w powietrze chałupę. Były killer wraz ze swoim ukochanym psem jest zmuszony przyjąć od niego zlecenie kropnięcia siostry mafioza. No i tak rozpoczyna się przepyszna rozwalanka na ulicach Nowego Jorku i Rzymu.
Prościutka fabuła rodem z ery kina VHS podbiła moje serce dzięki autentyczności. Twórcy nie udają, że mają do powiedzenia cokolwiek odkrywczego. „John Wick” jest czystą rozrywką dla dużych chłopców. Tylko tyle i aż tyle. Nie ma tutaj autoironii (choć jest bardzo czarny humor) „Niezniszczalnych”. To inny rodzaj kina akcji. Robiony bardziej na poważnie i eksploatujący kino innego mistrza gatunku.
„John Wick 2” to artystyczny balet śmierci rodem z kina Johna Woo. Pościgi, strzelaniny i mordobicie są pomysłowo i oryginalnie nakręcone. Stahelski ucieka od najbardziej oklepanych schematów, ale trzyma się mocno klasyki gatunku. Piękne szerokie ujęcia Nowego Jorku i Rzymu zmieszane są z klaustrofobicznymi walkami w wagonach metra, katakumbach czy muzeum. Sceny walki to czysta choreografia. Wymuskana przez sprawną rękę reżysera i perfekcyjnie zmontowana. Jednocześnie jest w tym prostym filmie akcji elegancja. Wick w swoim idealnie skrojonym gajerku, z pięknymi spluwami spoczywającymi obok najdroższych win to zabójca inny niż pospolici herosi kina akcji. Jason Statham mógłby mu najwyżej polerować designerskie buty.
Świetny w roli wszechmocnego zabijaki jest Keanu Reeves, który w każdej scenie imponuje niesamowitą sprawnością fizyczną. Ten 50 letni gość większość scen kaskaderskich wykonuje sam, co można sprawdzić na licznych filmikach z planu umieszczonych w internecie. Reeves, będący przecież wyjątkowo drewnianym aktorem, został po prostu stworzony do roli małomównych zabijaków z zadrą w sercu.
Smaczkiem dla kinomanów jest pojawienie się w epizodzie Laurence’a Fishburne’a, który pierwszy raz od czasów „Matrixa” ratuje Reevesowi tyłek. Zanosi się na to, że Fishburne zagrzeje na dłużej miejsce w sadze o Wicku. Już teraz wyrył sobie godne miejsce obok smakowitych epizodów mojego ulubieńca Iana McShane’a i Johna Leguizamo.
Drugi rozdział przygód Johna Wicka jest majstersztykiem swojego gatunku. Energetyczne, witalne i dające czystą radochę kino akcji nie jest dziś standardem w Hollywood. Następcy naszpikowanych testosteronem twardzieli z lat 80. są godni swoich mistrzów. Epoka Trumpa jeszcze bardziej im będzie sprzyjać. Ten film już jest klasyką gatunku.
5/6
”John Wick 2”, reż: Chad Stehalski, dytr: Monolith
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/327882-john-wick-2-100-kina-akcji-majstersztyk-gatunku-recenzja