Niektóre historie są zbyt szalone, by mogły się okazać prawdziwe. A jednak to jest właśnie jedna z takich historii. Mogła się zdarzyć tylko w USA. W kraju, gdzie wciąż milionerem może zostać pucybut. W tym wypadku milionerami zostali dwaj dwudziestokilkuletni kolesie z Miami, który… zostali handlarzami broni. Należy dodać, że zupełnie legalnymi handlarzami. Wpadli próbując przekręcić rząd USA. Ich niezwykła historia została spisana przez Guya Lawsona w artykule „Arms and the Dudes”, który ukazał się na łamach magazynu Rolling Stone i szybko zainspirowała Hollywood do nakręcenia filmu.
Administracja Georga W. Busha po fali krytyki, że kontrakty zaopatrzeniowe dla armii zdobywają tylko giganci, otworzyła program FedBizOpps. Pozwalał on praktycznie każdemu obywatelowi startowanie w przetargach na dostarczanie broni dla Pentagonu. W 2005 roku interes w tym wyczuł Efraima Diveroli (Jonah Hill), który spotyka na pogrzebie dawno nie widzianego przyjaciela z dzieciństwa Davida Packouza (Miles Teller). Jego firma AEY zajmuje się drobnymi kontraktami na dostarczanie wojsku broni. „Okruchy” są ignorowane przez wielkie koncerny zbrojeniowe, choć można i tak na nich zarobić setki tysięcy, a nawet miliony dolarów. David jest masażystą i nieudolnym biznesmenem, który niebawem zostanie ojcem. Propozycja ekscentrycznego Efraima by dołączył do firmy jest na tyle kusząca, iż mimo swojego pacyfizmu staje się handlarzem broni.
Nie mija wiele czasu jak koledzy stają się królami życia w Miami. Rozbijają się porschakami, kupują drogie apartamenty z widokiem na ocean. Na ścianie w ich biurze wisi portret Tony’ego Montany z „Człowieka z blizną”, a hasło narkotykowego giganta z Florydy „Świat jest twój” codziennie przypomina im o sukcesie. Jak przystało jednak na zachłyśniętych szybkim hajsem młodziaków, upadek kultowej postaci filmowej niczego ich nie nauczył. Eldorado kończy się, gdy trzeba stanąć twarzą w twarz z albańskimi gangsterami handlującymi sowieckimi pociskami, albo wchodzić w interesy z typami spod ciemnej gwiazdy uznanymi przez rząd USA za terrorystów ( Bradley Cooper). Upadek ma jednak banalniejszą przyczynę. Jest nią chciwość.
Dobrze się stało, że tą historię opowiedział spec od komedii Todd Phillips, który nadał jej lekki rys. Znany głównie z trylogii „Kac Vegas” zrobił najlepszy film w karierze. Zamiast błazeństw i slapstickowego humoru nakręcił kawał dobrego rozrywkowego kina, idealnie podkreślając absurdalność historii, ale nie gubiąc przy tym jej powagi. Film ma dobry rytm, jest pełen pomysłowych ujęć i dobrze podkreślonego sytuacyjnego humoru.
Oczywiście stylistycznie „Rekiny wojny” to popłuczyny po narracji wymyślonej przez Martina Scorsese, której kwintesencją jest „Wilk z Wall Street”. Phillips jest tylko i wyłącznie naśladowcą mistrza. Szybki montaż, stopklatki, narracja z offu - to nie wszystko, co kopiuje od Scorsese. Również złożona z klasyki rocka i pop ścieżka dźwiękowa „wymiata” jak w „Kasynie”.
Jest ten film kopią dobrze zrobioną, więc nie jest to mój zarzut do filmu. Szczególnie, że świetnie wypadają w nim aktorzy. Znany z przebojowego „Whiplash” Miles Teller wiarygodnie oddaje stan ducha uczciwego chłopaka, który dla dobra żony i dziecka zaczyna się zatracać w grzechu. Show kradnie jednak nominowany za rolę w tym roku do Złotego Globa Jonah Hill, który notabene stworzył znakomitą rolę właśnie w „Wilku z Wall Street”. Jego bohater jest równie charyzmatyczny, co odrażający. Ani na chwilę nie można być pewnym czy jest uczciwy czy kłamie. Teller i Hill świetnie rozgrywają kwestię przyjaźni dwójki bohaterów, która rozbija się o chciwość.
„Rekiny wojny” nie ma ciężkości i powagi „Pana życia i śmierci” czy pazura politycznej satyry „Faktów i aktów”, ale sprawdza się jako świetne kino rozrywkowe, które zostawi w nas coś więcej niż uśmiech na twarzy. Istotne jest to, że choć twórcy jasno pokazują dlaczego wojna jest opłacalnym interesem, to nie popadają w lewacko-pacyfistyczne bajdurzenia o garstce złych kapitalistów zarabiających na tragedii milionów. To po prostu kino rozrywkowe najlepszej jakości. Tylko tyle? Aż tyle!
4,5/6
„Rekiny wojny”, reż: Todd Philipps, dystr: Galapagos
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/325008-rekiny-wojny-czyli-nie-popieramy-wojny-popieramy-zysk-recenzja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.