Dlaczego prezentacja Polski jako gościa honorowego targów w Londynie ma dla nas aż takie znacznie?
Dariusz Jaworski: Ponieważ londyńskie targi książki to jedna z dwóch najważniejszych tego typu imprez na świecie, a w czasach globalizacji to krąg kultury anglosaskiej stał się dominujący. Jeśli więc chcemy, by nasza literatura liczyła się w świecie, to Londyn jest jedną z bram, które dają nam taką szansę.
Jakie były kryteria doboru autorów do Londynu?
Kryteria zostały zawarte w umowie, którą jeszcze poprzednie kierownictwo Instytutu Książki podpisało z British Council. Chodziło m.in. o to, aby przynajmniej trzy czwarte autorów miało przekłady książek na język angielski; aby była równa reprezentacja kobiet i mężczyzn czy aby – „tam, gdzie możliwe” – uwzględnić tzw. parytet mniejszościowy. My chcieliśmy, by ta lista była jak najbardziej reprezentatywna. Stąd pojawili się tam zarówno Olga Tokarczuk i Jacek Dehnel, jak i autorzy kryminałów – Zygmunt Miłoszewski czy science fiction Jacek Dukaj, a także poeci - w tym wypadku Marzanna Bogumiła Kielar. Są świetni eseiści - Dariusz Karłowicz i Andrzej Nowak, a także reportażyści Ewa Winnicka i Artur Domosławski. No i wreszcie twórcy książek dla dzieci: państwo Mizielińscy i Marta Ignerska. Mamy więc mocną i różnorodną pisarską reprezentację Polski. Liczę na to, że odniesie sukcesy podobne do piłkarskiej reprezentacji.
A kto będzie naszym literackim Robertem Lewandowskim?
Kryteria są tu relatywne. Dla jednych sukces odnieśli Aleksandra i Daniel Mizielińscy, którzy byli na liście najlepszych dziecięcych książek „New York Timesa”, a dla innych – Zygmunt Miłoszewski, który kilkanaście dni temu miał dobrą recenzję w „Guardianie”. Trzeba pamiętać, że spośród wszystkich książek wydawanych i sprzedawanych w Wielkiej Brytanii, tylko 3, może 4 procent, to przekłady z języków obcych. Ze wszystkich języków! Jest więc jeszcze bardzo wiele do zrobienia.
Instytut Książki jest atakowany przez media zwalczające rząd za to, że, wspierając literaturę, kieruje się poglądami politycznymi autorów.
Do tych ataków już się przyzwyczailiśmy. Tym bardziej, że właśnie one mają charakter polityczny, a nie merytoryczny. A lista jest dowodem, że te zarzuty są bezzasadne. Nie tak dawno czytaliśmy w „Gazecie Wyborczej”, że Instytut Książki zwalcza Olgę Tokarczuk, bo nie podobają się nam jej poglądy. Jej obecność w Londynie dowodzi, że to kłamstwa.
Co będzie się działo podczas targów?
Nasi autorzy będą uczestniczyć w różnych seminariach i spotkaniach – na terenie targów i poza nimi. Status gościa honorowego daje polskim twórcom i wydawcom szansę, którą w poprzednich latach wykorzystały inne kraje, np. Turcja, Korea czy Meksyk. Wiedząc o tym, do udziału w targach zgłosiło się prawie 50 polskich wystawców, ponad dwa razy więcej niż w latach poprzednich. Program literacki z udziałem polskich autorów będzie prezentowany m.in. w słynnej księgarni Waterson Piccadilly i w British Library. To w tym ostatnim miejscu, 13 marca, od Dnia Conrada czyli Conrad Study Day, rozpocznie się nasza prezentacja. A zostanie przedłużona naszym udziałem w Essex Book Festival, festiwalu literackim, organizowanym równolegle z targami, gdzie 18 marca pod hasłem „Poznaj swoich sąsiadów” odbędzie się dzień polski.
Marcowe targi to nie koniec programu kulturalnego w Wielkiej Brytanii w roku 2017, co będzie się działo później?
Prezentacja naszej literatury na Wyspach będzie trwała. Polscy twórcy pojawią się na najważniejszych brytyjskich festiwalach w Birmingham, Hull, Edynburgu i w Hay, na największej tego typu imprezie na świecie.
Jakich efektów możemy oczekiwać?
Liczymy, że zainteresujemy brytyjskiego odbiorcę Polską i naszą literaturą. Tym bardziej, że polszczyzna jest teraz drugim, po angielskim, językiem na Wyspach.
Rozmawiał Piotr Zaremba (wSieci)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/324461-szansa-na-sukces-wywiad-z-dariuszem-jaworskim-szefem-instytutu-ksiazki