Jako dziecko dowiedziałem się, że zbrodnią można straszyć, ale można też bawić. Miałem opory, lecz skoro świat łącznie z własnymi rodzicami to akceptował, to dlaczego nie?
Ot, choćby brytyjskie „Szlachectwo zobowiązuje”, gdzie snob spragniony tytułu wymordował arystokratycznych krewnych, a wszystkich ich, łącznie z kobietami, grał Alec Guinness. Stylowe, cyniczne, cudownie umowne.
Dziś żarty ze zbrodni to potężny przemysł – z przelewem hektolitrów krwi. Czasem to czyste komedie, czasem „tylko” pastisze, w których bierze się realny strach w swoisty cudzysłów. Telewizje powtarzają kolejne „Krzyki” Wesa Cravena o dziewczynie prześladowanej przez psycholi w masce. Mordy niby serio, ale wpisane w klimat przedrzeźniania specyfiki kina grozy. Kupiłem tę poetykę. I… mam wyrzuty sumienia, że bawię się ludzkim cierpieniem.
Potęgę gatunkowego kina rozumieją jak mało kto Ryan Murphy i Brad Falchuk, twórcy kolejnych „American Horror Story”. Ten cykl jest na serio, choć ze sporą dawką czarnego humoru. Ale trafiłem na Fox Comedy na „Królowe krzyku”, inny serial tego kombo. To zupełnie zwariowana makabreska, zarazem parodia niezliczonych filmów, w których zło grasuje na studenckim kampusie.
Moje opory przełamuje to, że i same mordy, i postaci są wzięte w tak wielki nawias, iż z powodzeniem można zagłuszyć wyrzuty sumienia. Bohaterowie są, łącznie z tymi pozytywnymi, albo idiotami, albo „popaprańcami” zarysowanymi tak przesadnie, że trudno ich żałować.
W teorii film jest również satyrą na określone środowisko – pokazywaną już po wielekroć subkulturę studenckich bractw. Coś jak „Królestwo” Larsa von Triera straszące w poddanym wiwisekcji świecie lekarzy. Tylko że tu mamy na dokładkę satyrę na satyrę. Atak na jasnowłosą Chanel terroryzującą koleżanki i fanów w sieci jest tak przerysowany, tak bardzo złożony ze stereotypów, że sam się nicuje. Wymową jest brak wymowy – głupota zjadająca wszystko. Choć czasem coś realnego przebija: w tej konwencji łatwiej kpić z politycznej poprawności.
Serial pasuje do takich opowieści bardziej niż pojedynczy film, można mnożyć perfekcyjny absurd do woli, bez żądania szybkiej puenty. I może to przenicowanie wszelkich tez i puent jest bardziej zdradliwe niż śmiech przy scenie, kiedy postać przebrana za czerwonego diabła obcina głupiemu studentowi ręce piłą mechaniczną. W małych dawkach parodiowanie wszystkiego to źródło dobrej zabawy – nawet oczyszczającej, bo czasem warto spojrzeć na świat jako na totalną karykaturę. W większych grozi nihilizmem.
Piotr Zaremba
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/323588-zaremba-przed-telewizorem-czerwony-diabel-z-pila
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.