Akcja „Szczęścia świata” rozgrywa się w niezwykłej kamiennicy tuż przy granicy polsko-niemieckiej. Miejscu lekko odrealnionym i magicznym. Taka jest przynajmniej mieszkająca tam Róża (Karolina Gruszka), ponętna Żydówka, którą zafascynowany jest dwóch mężczyzn i nastolatek. Polak (Krzysztof Stoiński), Niemiec (Grzegorz Palkowski) i Ślązak (Dariusz Chojnacki) robią wszystko, by podbić serce Róży, która kocha się jednak w dziennikarzu Sobańskim (Tomasz Borkowski). Bohaterów poznajemy przed rokiem 1939 i potem śledzimy ich losy w latach 50.
Stojący za takimi produkcjami jak „Czas Honoru” czy „Bodo” Michał Rosa nie wciska swoich bohaterów w określoną rzeczywistość historyczną. Wszystko rozgrywa się w przepięknie sfilmowanej przez Marcina Koszałkę kamiennicy, będącej całym mikrokosmosem bohaterów. Rosa niemal od niechcenia zadaje pytanie relacje międzyludzkie czy narodowościowe uprzedzenia (kapitalny epizod Agaty Kuleszy w roli pokręconej niemieckiej matki). Idzie w stronę zupełnie bezpretensjonalnej i zmysłowej opowieści o sile namiętności.
Najlepszą rolę w karierze tworzy Karolina Gruszka, niezwykle przekonująco wcielająca się w piękną, intrygującą i zabójczo seksowną divę. Róża rozsiewa po całym budynku mieszankę zapachu, który ku frustracji innych kobiet przenika nozdrza i skórę ich mężczyzn. Świetny jest też Chojnacki w roli prostego śląskiego robotnika o niezwykłych matematycznych zdolnościach. Wzrusza i skromnością swojej postaci i jest dobrą przeciwwagą dla pełnej erotyzmu Gruszki. Ten trochę senny, ale przyjemnie urokliwy film powinien spodobać się widzowi wychowanemu na tradycyjnej filmowej narracji.
Stylowe, lekkie i przyjemne kino zrobione w kontrze do najcięższego tegorocznego polskiego filmowego kalibru.
4/6
„Szczęście świata”, reż: Michał Rosa, dystr: Kino Świat
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/320409-szczescie-swiata-stylowe-lekkie-i-przyjemne-kino-recenzja