Dziewiąty sezon straszliwie popularnego serialu „Ranczo” zakończył się wyborem dawnego wójta Pawła Kozioła na prezydenta Polski. Komediowy, ale niby mający jakiś związek z życiem obraz polskiej prowincji zmienił się w bajkę pt. „Z chłopa król”. Na dokładkę z kolejnym morałem – bo to jeden z najbardziej dydaktycznych polskich seriali.
Pisałem już przy okazji poprzedniej serii, że względnie spójna niegdyś opowieść zaczęła się zmieniać w dwa równoległe scenariusze. Z jednej strony ciągnięto zbiorowy portret wsi w Lubelskiem, czasem drapieżny, czasem do naiwności liryczny, z modernizacyjnymi naukami – że powinno się brać europejskie dotacje, bronić kobiet przed przemocą i reformować szkolny program w postępowym duchu. Były też zalecenia dla Kościoła – żeby był bardziej ludzki i wybaczał ułomności (naturalnie poza tymi, które są nieeuropejskie).
Mimo potężnej dawki dydaktyki ludzkie portreciki zachowywały jakiś związek z życiem. Od trzech sezonów scenarzyści uparli się wszakże na równoległą fikcję: dawny wójt Kozioł niewiele ruszając się ze swojej wsi, tworzy partię, która najpierw wchodzi do Sejmu, potem wygrywa kolejne wybory, wreszcie umożliwia mu sukces prezydencki. Ta opowiastka była tak kuriozalna w zupełnej sztuczności realiów, że nieraz ogarniała mnie irytacja. Naturalnie film to nie fotografia życia, ale ta dezynwoltura tu jawiła mi się jako oszustwo. Choćby dlatego, że wielu ludzi odbierało serial – przekonałem się o tym na podstawie maili, kiedy z lekka podśmiałem się z „Rancza” – jako najprawdziwszą prawdę. O Polakach i o Polsce
Ta karkołomna druga historia zakończyła się absurdalnym finałem. Na dokładkę okazało się, że tym razem chodzi o pouczenie na poziomie meta. Wyśmiewany za mieszaninę głupoty i cynizmu lokalny kacyk został nam nagle sprzedany jako lek na polskie polityczne podziały. Jest niedoskonały, ale i tak lepszy niż polska nienawiść – padło w finale. Boki zrywać.
A teraz, na koniec, czymś państwa zadziwię. Uwikłany w sprzeczności, zbyt kaznodziejski, chwilami nonsensowny, serial oglądał się nawet w tym sezonie gładko. Całość wiodła nas na manowce. Poszczególne scenki były zadziwiająco pomysłowe i żwawe. Dzięki świetnym aktorom na czele z Cezarym Żakiem w podwójnej roli braci: księdza i wójta. Ale i dzięki potoczystemu, gdy chodzi o detal, scenariuszowi. Nonsens sprzedawano nam jako coś naturalnego z dużą swadą. Narzekałem, wyśmiewałem, a potem sam siadałem w kolejną niedzielę. Niewiarygodne!
Piotr Zaremba
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/320029-zaremba-przed-telewizorem-z-wojta-prezydent
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.