Dowiedziałem się o śmierci Grega (czyli Gregory’ego Stuarta) Lake’a. Był dla mnie bardzo ważnym artystą. Znika kawałek mojej młodości. Takiej muzyki już nie będzie.
„Epitafium” z płyty zespołu King Crimson „Na dworze karmazynowego króla” w jego wykonaniu mogliśmy słuchać w liceum w nieskończoność, choć powstała 10 lat wcześniej w roku 1969. Nowinki muzyczne docierały do Polski później i utrzymywały się dłużej/
Mój przyjaciel z ławki nagrał wtedy pod tę muzykę film . Piękny głos Lake’a, piękne poetyckie słowa, atmosfera niezwykłej, dziwnie delikatnej apokalipsy. Przekładając na wizję – jakby umieranie w coraz większym wyciszeniu. Tamten King Crimson to coś niepowtarzalnego: rock, specyficzny, bardzo wyrafinowany, wręcz trudny, może być poezją.
Greg Lake szybko porzucił ten zespół dla grupy „Emerson Lake and Palmer. Grał tam razem z Keithem Emersonem i Carlem Palmerem. „The Sage”, część płyty ELP „Obrazki z wystawy” według Modesta Musorskiego to inny mój ukochany utwór. Podobnie jak mało już rockowe „C’est La vie”, stylizowane na muzykę francuską.
Ta grupa próbowała uprawiać coś, co nazwano rockiem symfonicznym. Mieszała ostre dźwięki z orkiestrowymi patetycznymi grzmotami to znów lirycznymi trelami. Niektórzy to lubili, inni uważali za dziwactwo lub nudziarstwo. Ja uwielbiałem, choć pewnie gdybym śledził w latach 70., płyta po płycie zauważyłbym, kiedy zaczyna się przesyt. W delikatnym głosie Lake’a było jednak tyle emocji, że nawet słabsze kawałki bronią się dla mnie po latach.
Nie będzie osobistych wspominków. Nie kolekcjonowałem nigdy biografii artystów rockowych, niewiele wiem o życiu Lake’a, był dla mnie zawsze twarzą i głosem. Wiem tyle, że z przystojnego efeba zmienił się w przysadzistego starszego pana.
Grupa przestała faktycznie odgrywać większą rolę pod koniec lat 70., choć zdaje się potem były jeszcze dwie reaktywacje. Nie okazali się nieśmiertelnymi dinozaurami, jak powiedzmy Rolling Stones. Kiedy minął ich czas, zeszli ze sceny. Choć z fascynacją patrzyłem na ich późne koncerty kilka lat temu, kiedy przypominali swoje stare utwory. Widziałem wysiłek fizyczny Lake’a aby dorównać samemu sobie sprzed lat, zniknął młodzieńczy głos, pojawiła się zadyszka. Ale to nadal był piękne.
Przed rokiem zmarł śmiercią samobójczą Keith Emerson z grupy ELP. Lake to komentował, mówił coś o depresji. On sam zmarł w wielu 69 lat, w następstwie długiej choroby na raka. Teraz został tylko Palmer. Nie wiem, czy będą kiedyś grali w niebie, nie znam ich życia – sam Lake miał jedną żonę i jedną córkę. Ale tak czy inaczej myślę że Pan Bóg lubiłby ich posłuchać.
Piotr Zaremba
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/318765-zaremba-umarl-greg-lake-jeden-z-najwazniejszych-muzykow-mojej-mlodosci
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.