Do napisania o „Zaćmie” Ryszarda Bugajskiego sprowokowała mnie recenzja filmu pióra Łukasza Adamskiego. Sam, co piszę z ubolewaniem (o którym za chwilę), uważam ten film za spore rozczarowanie. Także, a może przede wszystkim dlatego, że po prostu poprzeczka oczekiwań przy takim temacie i takim reżyserze była zawieszona o wiele wyżej niż zazwyczaj.
WIĘCEJ: Łukasz Adamski: „Zaćma”. Krwawa Luna szuka Boga? Niejednoznaczna wizja Bugajskiego. RECENZJA
Adamski potraktował film o Julii Brystygierowej jako przykład opowieści o uniwersalnej historii próby odkupienia. Być może taki był zamysł autorów, ale wyszło zupełnie inaczej. „Zaćma” to produkcja okropnie nierówna, nietrzymająca napięcia, a przy tym ukazująca zło komunizmu w wymiarze momentami wręcz kabaretowym.
Pierwszy zarzut jest taki, że widz z filmu Bugajskiego nie dowiaduje się, kim tak naprawdę jest Brystygierowa i dlaczego „Krwawa Luna” jest utożsamiana z najgorszymi zbrodniami stalinizmu nad Wisłą. Filmowe reminiscencje, w których Brystygierowa sięga pamięcią do swojej pracy w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, są utrzymane w kategoriach groteskowej wizji lub snu. Nie wiemy, kogo gnoją ubecy, dlaczego i po co. A w zasadzie - czy naprawdę dochodzi do zbrodni, bo to przecież tylko majaki.
Rozumiem, że wokół Brystygierowej przez lata narosło wiele mitów, a jej bezpośredni udział w brutalnych śledztwach wymierzonych w polskich bohaterów jest co najmniej wątpliwy. Raczej wszystko „tylko” nadzorowała, z lubością przyglądając się, jak wyrywane są paznokcie ostatnich Niezłomnych ukrywających się po lasach. Ale niestety, o ile Bugajski wielokrotnie w swoich filmach potrafił pokazać prawdziwą istotę komunizmu, tutaj zupełnie tego nie eksponuje. Być może liczy na wiedzę widza. Chciałbym, by miał rację. Mam jednak dziwne przekonanie, że szkolne wycieczki, które pójdą na „Zaćmę”, nie dowiedzą się wiele o zbrodniach komunizmu. Jedna - krótka i nieprecyzyjna - opowieść okaleczonego przez SB księdza (doskonała rola Janusza Gajosa) to za mało.
Efekt? Tak radosne recenzje filmu jak ta w „Gazecie Wyborczej”:
Czy przyjdzie czas, gdy można będzie pokazać, że zło społeczne ma różne twarze: i lewicową, i prawicową? Komunistyczną i narodowo-religijną? Komunizm Luny, który uczynił z niej wyznawczynię - ale nie do końca posłuszną - był reakcją na inne zło. Jej uczestnictwo w powojennym aparacie terroru musiało wynikać z tego samego idealizmu, który doprowadził ją kiedyś do partii.
— pisze Tadeusz Sobolewski.
Autor z Czerskiej sufluje zresztą, że taki, lekko podrasowany film mógłby „być przestrogą dla autorytarnych rządów wszelkiego rodzaju, mających za cel oczyszczenie terenu pod jakąś przyszłą, totalną dobrą zmianę„.
Czy trzeba dodawać coś więcej?
Nie naruszając fundamentalnego rozróżnienia między dobrem i złem, film Bugajskiego - w moim odczuciu - łamie barierę oddzielającą „dobrych” i „złych”. Na placu pozostają sami błądzący, poszukujący, ślepi. To poszukiwanie staje się wartością
— czytamy w „GW”.
Niestety, ale to Sobolewski ma rację, a nie Adamski, który przekonuje, że film „pokazuje zezwierzęcenie komunistów”. Nic takiego nie ma miejsca. Ich brutalne działania są niedopowiedziane, a widz nie ma przekonania czy choćby poczucia, że Brystygierowa jest reprezentantem (niechby nawet tylko „nadzorującym pracę”) zbrodniczego reżimu, który mordował i niszczył życia wielu polskich patriotów.
Jestem pewien (sądząc choćby po samych dotychczasowych filmach Bugajskiego), że reżyser nie miał zamiaru wpisywać się w takie absurdalne narracje jak ta, którą sufluje recenzent „GW”, przekonując, że zło nie ma barw, nie ma twarzy - że po prostu istnieje i że we wszystkich ludziach w zasadzie jest takie samo. Kto wie, może jeszcze ze dwie ciepłe sceny w „Zaćmie” i Brystygierową dałoby się wpisać (zapewne obok Jaruzelskiego i Kiszczaka) jako tę, która również chciała wolnej Polski.
Wspomniane niewyeksponowanie zbrodni Brystygierowej rzuca zresztą cień na główny wydźwięk filmu: z czego ma spowiadać się Prymasowi Polski „Krwawa Luna”? Co takiego dręczy jej sumienie, że nie może sobie ze sobą poradzić? Wizyjne sceny budzą raczej politowanie, a momentami wręcz śmiech, a nie przerażenie. Chrystus mówiący z krzyża ustami zakatowanego żołnierza jest, niestety, śmieszny, kiczowaty, a nie przejmujący. Nagromadzenie mnóstwa symboli jest niepotrzebne i daje odwrotny do zamierzonego efekt.
Film tak naprawdę ratuje ostatnia, dość długa zresztą scena, spotkania prymasa Polski (świetna rola Marka Kality) z Brystygierową. To tutaj „Krwawa Luna” pęka, to tutaj ukazana jest wojna dwóch światów, dwóch różnych cywilizacji i sposobów pojmowania rzeczywistości. Poszukiwanie (religijne? duchowe?) Brystygierowej (niezła, choć kulawa rola Marii Mamony) jest ukazane na przestrzeni całego filmu całkiem zgrabnie - postać Luny jest targana wewnętrznymi sprzecznościami, tarciami i, co już tylko można się domyślić, wyrzutami sumienia. Niezłe, ale to za mało, by zbudować na tym pełny i dobry film.
Pewne problemy sprawił zapewne Bugajskiemu szereg niedopowiedzeń wokół postaci Brystygierowej. Nie wiemy, jak duży był jej wkład w katowanie polskich bohaterów (bo że był - nie mamy wątpliwości), nie wiemy, dlaczego przyjeżdżała do Lasek i kontaktowała się z prymasem Wyszyńskim (tez jest tyle, ile autorów), nie wiemy, kim tak naprawdę była. Reżyser nie chciał opowiadać się po żadnej ze stron, tworząc postać niedopowiedzianej, niewyraźnej, wybuchającej dopiero w ostatniej scenie kobiety, która jest totalnie pogubiona.
Co motywuje jej przyjazd? Czy chce odkupienia win? Szuka prawdy? A może chce po prostu wkupić się w łaski Kościoła, który mógł delikatnie odetchnąć po latach mrocznego stalinizmu? Bugajski nie odpowiada jednoznacznie na te pytania
— pisze Adamski.
Niestety, Bugajski „Zaćmą” nie odpowiada na żadne pytania. To jeszcze pół biedy, artysta nie musi być wszak zawsze jednoznaczny - ale tym razem ten wybitny reżyser nawet ich do końca nie stawia, nie sprawia, że chce się sięgnąć po historię Brystygierowej, poczytać o niej, czy sprawdzić, jakie były losy powojennej Polski pod butem takich „urzędniczek” jak pani Julia.
To film kulawy pod wieloma względami. Żałuję, że tak interesująca postać, jaką z pewnością była Brystygierowa, została ukazana tak płytko. Szkoda.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/316866-zacma-to-film-kulawy-pod-wieloma-wzgledami-brystygierowa-zostala-przedstawiona-plytko-i-ryzykownie-recenzja