Niech będzie, że jestem hejterem tego filmu. Niech sobie mówią, że moja krytyka nie jest merytoryczna, ale seksistowska, bo nie uznaję feministycznej wersji przygód pogromców duchów. Cóż, jestem fanem kobiecego kina o wendecie spod ręki Tarantino i Parka Chan-wooka, ale pewnych świętości lat 80. tak ruszać po prostu nie można. Nikt nie robi przecież kobiecych wersji „Rambo” czy „Gliniarza z Beverly Hills”.
Remake kultowej komedii jest chyba zemstą politpoprawnych kapłanów z Hollywood. Bill Murray, Harold Ramis, Dan Aykroyd i Ernie Hudson pod reżyserską batutą Ivana Reitmana stworzyli film, który dziś bywa oskarżany o seksizm. Czy dlatego postanowiono zamienić bohaterów na niewiasty? Jeżeli tak, to poniesiono podwójną porażkę. Kobiece wersje pogromców duchów są obdarzone podobnymi cechami charakteru, co ich męskie odpowiedniki, i w zasadzie spotykają je te same przygody, tyle że w wersji 2.0. Aha, no i łopatologicznie wyśmiewają mężczyzn, którzy są zresztą w tym filmie półgłówkami.
Ostatecznie szybko potykają się o własne nogi i głupawo feministyczny scenariusz. No i po prostu (już możecie, feministki, wyciągnąć gnaty, by zastrzelić autora) te babki nie mają specyficznej bezczelności Murraya czy nieporadności Aykroyda. To, co dla kultowych łowców było podłogą, dla tych niewiast jest sufitem. Dlatego też ten film ani nie śmieszy, ani nie straszy jak oryginał. Może, gdyby zrobiłby go Reitman, to wzorem Millera, który przecież też sfeminizował swojego „Mad Maxa”, wyszedłby ożywczy, ale jednocześnie klasyczny film? Zastępujący go Paul Feig zasłynął komedią „Gorący towar”. Teraz dał nam towar zimny, który nie zostanie podgrzany najlepszym protonami Ghostbustersów.
„Ghostbusters. Pogromcy duchów”, reż. Paul Feig, dystr. Imperial Cinepix
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/315294-ghostbusters-pogromcy-duchow-babki-nie-daja-rady-recenzja-dvd