Nie jestem wielkim fanem filmów o brytyjskiej rodzinie królewskiej. Szanuję i cenię zarówno „Królową” czy „Jak zostać królem”, ale nie trafiają takie opowieści do mojego serca. Może przez jankeską duszę, która z zasady alergicznie reaguje na brytyjską monarchię? A jednak serial Netflixa „The Crown” oczarował mnie w 100 procentach. Nie widziałem jeszcze tak dynamicznego i realistycznego serialu o brytyjskich monarchach, który ciekawiłby nie przez wrodzony voyeuryzm widza pragnącego dotknąć nieznanego świata, ale przez samą konstrukcję dramatyczną.
Już pierwsze odcinki „The Crown” dają nadzieję na serial równie emocjonujący, co najlepsze produkcje Netflixa na czele z „House of Cards”. W zasadzie nie powinno to dziwić skoro za scenariuszem stoi autor nie tylko „Królowej”, ale świetnego, politycznie mięsistego „Frost/Nixon” Peter Morgan. W tym ostatnim filmie Morgan dowiódł jak znakomicie potrafi nakreślić postać znanego polityka, przestawiając go jako człowieka a nie tekturową postać znaną z książek i mediów. Opowiadając o Elżbiecie II dostał całą paletę postaci o wiele ciekawszych niż Nixon. W rękach reżysera Stephena Daldry’ego („Godziny”, „Lektor”, „Billy Eliot”) jego tekst jeszcze mocniej trafia do widzów nie obeznanych nawet z historią Windsorów.
Brytyjskie seriale mają wspaniałą tradycję BBC. W ostatnich latach wzmocniono ją takimi perełkami jak „Downton Abbey” , który pokazał, że brytyjski sznyt, elegancja, powaga pasuje do współczesnych, wyśrubowanych przez Amerykanów standardów małego ekranu. „The Crown” to kolejny etap ewolucji kostiumowych produkcji. To najdroższy serial w historii Netflixa. Każdego dolara ze 100 milionów budżetu widać na ekranie. Zarówno w kostiumach jak i szerokich ujęciach z setkami statystów czy plenerami na kilku kontynentach. Ważne, że duetowi Daldry/Morgan astronomiczny budżet nie przysłonił tego co najważniejsze. Ciekawej historii.
„The Crown” to wejście za kulisy wielkiej polityki, pałacowych intryg, ale też opowieść o miejscu monarchii spętanej demokratycznymi więzami. Monarchii bezzębnej i czysto reprezentacyjnej choć na tyle zakorzenionej w sercach Brytyjczyków, że wciąż kochanej i potrzebnej. Choć twórcy są poddanymi Koronie Brytyjczykami patrzą na rodzinę królewską z pozycji stojącej, a nie klęczącej. Z szacunkiem, ale też krytycznie portretują najważniejszych Brytyjczyków ostatniego półwiecza. Daldry to autor subtelnego i przenikliwego dramatu obyczajowego dotykającego traumy po ataku na WTC „Strasznie głośno, niesamowicie blisko”. Specyficzną empatię filmowca widać we wzruszających scenach choroby króla Jerzego VI (Jarred Harris), ujmującego portretu Winstona Churchilla (kapitalny John Lithow) czy portrecie związku Elżbiety (Claire Foy) z Filipem (Matt Smith).
Ten serial należy zresztą do Foy, która jako Elżbieta promieniuje na przemian siłą, kruchością, nowoczesną przebojowością i trwałością w konserwowaniu tradycji. Rola Elżbiety (która jest dziś najdłużej panującą królową w historii Korony) wydaje się być napisana specjalnie dla niej. Rodzina królewska została już opisana na najróżniejsze sposoby przez tabloidy i liczne publikacje książkowe. Twórcy „The Crown” wznoszą się ponad to medialne szaleństwo. Wchodzą tam, gdzie widz jeszcze nie był, ale zamiast taniego skandalizowania, eksploatują zdarzenia najistotniejsze dla królewskiej rodziny i samej Wielkiej Brytanii. Konflikt monarchii z Churchillem, intrygi polityków chcących strącenia legendarnego „pogromcy Hitlera” ze stołka premiera, zderzenie odpowiedzialności przed Bogiem, historią i narodem młodziutkiej Elżbiety z dobrem jej małżeństwa - to wszystko wybrzmiewa w serialu w sposób doskonały. Bez obrzydliwego lukru rodem z opowieści o księżnej Dianie, ale też bez amerykańskiej złośliwości wobec instytucji monarchii.
**„The Crown” to elegancka, stylowa, ale też dramaturgicznie pełnokrwista, dynamiczna opowieść o umierającym świecie monarchii zderzającej się z nowoczesnością. Dzięki uczłowieczeniu tak rzekomo dobrze znanych historycznych postaci, zderzenie tych dwóch światów ma zdwojoną moc. Netflix planuje 6 kolejnych sezonów, które mają zahaczyć aż po XXI wiek. Możliwe, że mamy do czynienia z początkiem najwspanialszej telewizyjnej epopei historycznej w dziejach. Skoro obiecuje to pierwszych kilka odcinków pierwszego sezonu? Imponująca produkcja.
6/6**
„The Crown”. Wszystkie odcinki dostępne na Netflix.com.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/314504-the-crown-najdrozszy-serial-netlixa-imponuje-pod-kazdym-wzgledem-recenzja