Siłą otwarcia serialu Sorrentino jest niejednoznaczność. Nie ma tutaj komiksowego podziału na jaskrawe dobro i zło. Nie ma skrojonych pod gusta masowego widza intryg rodem z serialowej „Rodziny Borgiów” czy „House of Cards”. Pius XIII jest chodzącą sprzecznością. Jego przebiegłość miesza się z zagubieniem. Cynizm z ideowością, autoironia z apodyktycznością. Wszystko skupia się w decyzji by nie wychodzić do ludzi jako gwiazda popkultury. Belardo postanawia odciąć się od mas. Nie pozwala sobie robić nawet zdjęć. Przemawiać mają jego słowa i nauka. No, ale przecież taki wizerunek też jest kreacją. To co papież robi podczas pierwszej homilii jest starannie wyreżyserowanym spektaklem, który wprawia w zdumienie nie tylko dziennikarzy i wiernych, ale również kardynałów. Uderzonych obuchem w głowę. Wyrwanych z miłej i destrukcyjnej drzemki.
Serial otwiera scena ultra liberalnej, lewackiej wręcz przemowy Belardo na Placu Świętego Piotra. Szokującej dla kardynałów, ale cieszącej masy. Mowy otwierającej zachmurzone niebo na promienie słońca. Słońca płynącego z Kościoła marzeń redaktorów „Tygodnika Powszechnego”. Belardo się jednak budzi zlany potem. Czy jego wizja była koszmarem konserwatysty chcącego uratować Kościół przed modernizmem? Czy może jakimś marzeniem płynącym z podświadomości? Tego pewnie nie dowiemy się do ostatnich odcinków serialu. Dlatego jestem ostrożny w jednoznacznej ocenie „Młodego papieża”, choć nie ukrywam, że wizja Sorrentino z pierwszych dwóch epizodów mnie porwała i szalenie zaintrygowała. To jeden z najciekawszych seriali ostatnich lat, który znać powinni szczególnie katolicy. Sorrentino prowokuje nie dla taniego skandalizowania. On stawia poważne pytania. Warto wejść z nim w dialog.
Lenny Belardo w wizji Sorrentino to człowiek pełen sprzeczności. Krwisty i wielowymiarowy. Dawno nie było w kinie takiego duchownego. „Młody papież” może się równie dobrze okazać wrogim Kościołowi serialem, jak i przenikliwą i mądrą opowieścią o wierze i miejscu Kościoła katolickiego w dzisiejszym świecie.** Po dwóch odcinkach wygląda na to, że mamy do czynienia z drugą możliwością. Sorrentino jest jednak twórcą na tyle nieprzewidywalnym, że może sprowadzić serial na zupełnie różne tory. Bez wątpienia zapisze się nim jednak w historii telewizji.
„Młody papież” w HBO i HBO GO od 28 października.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Siłą otwarcia serialu Sorrentino jest niejednoznaczność. Nie ma tutaj komiksowego podziału na jaskrawe dobro i zło. Nie ma skrojonych pod gusta masowego widza intryg rodem z serialowej „Rodziny Borgiów” czy „House of Cards”. Pius XIII jest chodzącą sprzecznością. Jego przebiegłość miesza się z zagubieniem. Cynizm z ideowością, autoironia z apodyktycznością. Wszystko skupia się w decyzji by nie wychodzić do ludzi jako gwiazda popkultury. Belardo postanawia odciąć się od mas. Nie pozwala sobie robić nawet zdjęć. Przemawiać mają jego słowa i nauka. No, ale przecież taki wizerunek też jest kreacją. To co papież robi podczas pierwszej homilii jest starannie wyreżyserowanym spektaklem, który wprawia w zdumienie nie tylko dziennikarzy i wiernych, ale również kardynałów. Uderzonych obuchem w głowę. Wyrwanych z miłej i destrukcyjnej drzemki.
Serial otwiera scena ultra liberalnej, lewackiej wręcz przemowy Belardo na Placu Świętego Piotra. Szokującej dla kardynałów, ale cieszącej masy. Mowy otwierającej zachmurzone niebo na promienie słońca. Słońca płynącego z Kościoła marzeń redaktorów „Tygodnika Powszechnego”. Belardo się jednak budzi zlany potem. Czy jego wizja była koszmarem konserwatysty chcącego uratować Kościół przed modernizmem? Czy może jakimś marzeniem płynącym z podświadomości? Tego pewnie nie dowiemy się do ostatnich odcinków serialu. Dlatego jestem ostrożny w jednoznacznej ocenie „Młodego papieża”, choć nie ukrywam, że wizja Sorrentino z pierwszych dwóch epizodów mnie porwała i szalenie zaintrygowała. To jeden z najciekawszych seriali ostatnich lat, który znać powinni szczególnie katolicy. Sorrentino prowokuje nie dla taniego skandalizowania. On stawia poważne pytania. Warto wejść z nim w dialog.
Lenny Belardo w wizji Sorrentino to człowiek pełen sprzeczności. Krwisty i wielowymiarowy. Dawno nie było w kinie takiego duchownego. „Młody papież” może się równie dobrze okazać wrogim Kościołowi serialem, jak i przenikliwą i mądrą opowieścią o wierze i miejscu Kościoła katolickiego w dzisiejszym świecie.** Po dwóch odcinkach wygląda na to, że mamy do czynienia z drugą możliwością. Sorrentino jest jednak twórcą na tyle nieprzewidywalnym, że może sprowadzić serial na zupełnie różne tory. Bez wątpienia zapisze się nim jednak w historii telewizji.
„Młody papież” w HBO i HBO GO od 28 października.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/313219-mlody-papiez-kontrrewolucja-piusa-xiii-ego-kontrowersyjna-ale-intrygujaca-wizja-sorrentino-recenzja?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.