Luca Guadagnino idealnie połączył skromne (w duchu Polańskiego) psychologiczne kino wybitnie rozegrane przez aktorski czworokąt, z zapierającymi dech w piersiach szerokimi ujęciami sycylijskiej wyspy Pantalleria. „Nienasyceni” zachwycają kreacjami aktorskimi i niejednoznacznością fabuły, która eksploduje w naprawdę zaskakującym finale.
Niebojąca się najbardziej śmiałych aktorskich wyzwań Tilda Swinton wciela się w przechodzącą rekonwalescencję z powodu utraty głosu gwiazdę rocka Marianne, która odpoczywa na rajskiej wyspie ze swoim młodszym partnerem, reżyserem filmowym Paulem (Matthias Schoenaerts). Sielskie wakacje, podczas których para nago przechadzała się po wynajętym domu i pływała w basenie, przerywa pojawienie się skrajnie ekstrawertycznego producenta muzycznego Harry’ego (Ralph Fiennes) i jego córki Penelope (Dakota Johnson), o której istnieniu ten komiksowy wręcz hedonista dopiero co się dowiedział. Harry był niegdyś kochankiem Marianne i przedstawił ją Paulowi. Teraz między mężczyznami zaczyna się podskórna walka o duszę kobiety.
„Nienasyceni” nie jest prostym thrillerem psychologicznym czy moralitetem o bankructwie hedonizmu. Choć są pewne styczne punkty z „Wielkim pięknem” Paolo Sorrentino, jego włoski kolega ucieka od poetyckiej symboliki. Niemniej jednak unikający jednoznaczności reżyser rysuje smutny obraz podstarzałych celebrytów, nie potrafiących wyrosnąć z infantylnego buntu. Harry bezustannie opowiada każdemu, kto chce i nie chce słuchać, o swoich dawnych sukcesach z Rolling Stonesami. Tańczący dionizyjski taniec godowy w rytm „Emotional rescue” z piszczącym Jaggerem chce pokazać, że jest wyzwolony od norm społecznych. Wyzwolony od miłości i przywiązania? Ale czy wyzwolony od naturalnej dla człowieka tęsknoty za nimi? Czy powrót na znienawidzoną przez niego wyspę do dawnej kochanki nie przeczy jego postawie?
Przyszedłem do ciebie, tak bezszelestnie nocą/tak zwinnie , ze zwierzęcą ciszą/Będę twoim wybawcą, niewzruszonym i wiernym/Przybędę z uczuciowym ratunkiem/Przybędę z uczuciowym ratunkiem…
wyśpiewuje za Jaggerem wijąca niczym wąż nawiedzający włoski dom gwiazdorów żywa ikona seksualnego wyzwolenia. Emocjonalnego ratunku potrzebuje w filmie Guadagnino każdy z czwórki bohaterów. Niepewność swojego pochodzenia i korzeni, skrywana depresja i lęk przed niepowodzeniem, świadomość przemijania i pustka niemożliwa do wypełnienia przyjemnością. Dla tych wyprutych z wyższych pragnień bogatych „królów życia” ulotna przyjemność jest celem życia. Nie środkiem do głębi szczęścia, którego nie można zaspokoić szybkim seksem w basenie czy zdobycie zakazanego owocu.
Kapitalnie te wszystkie emocje są odmalowane na twarzach czwórki aktorów. Ten film należy zarówno do rozbuchanego, irytującego Fiennesa jak i wyciszonej Swinton, która wypowiada w filmie zaledwie kilka zdań, a przecież nie znika praktycznie z ekranu. On wyraża swoją pustkę głośnymi szarżami przed nawet przypadkową publiką. Ona tłumi w sobie emocje, których nie chciałaby wykrzyczeć nawet przy zdrowym gardle.
Guadagnino jest bardzo subtelny. Drażni intuicję widza, by ten sam wszedł w umysł bohaterów. Guadagnino nie jednak wątpliwości, że najtrwalszym fundamentem człowieczeństwa jest miłość. I tylko ona może uratować z emocjonalnego pogruchotania. Tylko ona może nasycić pragnienia. Wspaniałe kino.
5.5/6
„Nienasyceni”, reż: Luca Guadagnino, dyst: Kino Świat
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/312505-nienasyceni-emocjonalny-ratunek-przed-miloscia-czy-jej-brakiem-recenzja-dvd
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.