Tom pierwszy trylogii pt. Miasteczko (nominowany do Nagrody Literackiej Centralnej Europy Angelus) przedstawiał tragiczne wydarzenia, które miały miejsce w Kępnie w roku 1945, poszukiwanie nieznanego autorce ojca i odkrywanie jego przeszłości, pierwszy w Polsce proces funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa oraz losy bohaterek: nowojorskiej artystki Nory i początkującej pisarki polskiego pochodzenia Ingrid.
W tomie drugim - Siódmy krąg – autorka kontynuuje poszukiwania ojca i odkrywa istnienie antykomunistycznej grupy niepodległościowej Konspiracyjne Wojsko Polskie, działającej na terenie Kępna w latach 1948-1949 pod dowództwem Edmunda Pośpiecha. Na podstawie dokumentów autorka odtwarza historię jej działalności, zdradę, aresztowania jej członków, długotrwałe śledztwo, procesy, wyroki oraz odbywanie kar w więzieniach lat stalinowskich (m.in. w najcięższym we Wronkach i w kamieniołomach Piechcina). Poznajemy też dalsze losy Nory i Ingrid, dopiero rozpoczynającej życie w Nowym Jorku. W przygotowaniu tom trzeci
Fragment książki
There is a way in which fate comes into things. There is not always a clear certainty. I follow path not quite knowing where it will lead or where the story will take me…” Laura Poitras
W maju 2013, w kilka dni potem jak skończyłam pisac „Miasteczko”, otrzymałam z Instytutu Pamięci Narodowej duża, ciężka przesyłkę zawierająca kolejne wyniki przeszło rocznych poszukiwań- dokumenty ze śledztwa i procesu ojca i jego grupy: Konspiracyjnego Wojska Polskiego. Kilka tysięcy stron kopii i małe krążki z nagraniami cyfrowymi. Juz zaczynało sie gorące, nowojorskie lato. Słońce, ogromna czerwona kula, zachodziło nad Hudsonem, zapowiadając kolejny upalny dzien. Na ławeczkach po drugiej stronie ulicy siedzieli odpoczywając starsi ludzie. Obok nich całująca sie para. Przez otwarte drzwi zaparkowanego pod oknem samochodu płynęła latynoska muzyka. Dzieci nawoływały sie w parku.
Patrzyłam na stos materiałów leżących na biurku, na napis na karcie tytułowej grubej teczki: Akta w sprawie Edmunda Pospiecha, s. Piotra, oskarżonego z art. 86 par.2 i art. 8 par.1 D.136.46. Wojskowy Sad Rejonowy w Poznaniu. Akta Prokuratora. Zrozumialam, ze to jest początek tomu drugiego i ze będę musiała go napisać.
Tak zaczął sie nowy etap w odkrywaniu historii mojego ojca i historii Miasteczka.
And rain falls there, endlessly, chill, accursed and heavy …
Dante Alghierii, Boska Komedia Piekło Pieśn 6 v 1
Jest rok 1949. Pozna jesien. Nad czerwonymi budynkami dworca kolejowego wstaje ciężki, pochmurny dzien. Zawiadowca stacji, niski, krępy mężczyzna w kolejarskim mundurze stoi wyprostowany pod tablica na której dużymi czarnymi literami napis ogłasza WRONKI.Podnosi ramię z choragiewka. Jest zmęczony po nocnej zmianie ale już niedługo, jeszcze tylko kilkadziesiąt minut i włoży pusty termos do teczki, weźmie rower i powoli pojedzie do domu. Zdrzemnie sie trochę i trzeba iść na pole do roboty.
Za nim, rzucając niedopalki papierosów na żwir, stoją żołnierze z automatami w rękach i z psami na smyczach. Pociąg- wiezniarka wolno wtacza sie na stacje. Kłęby pary buchają z parowozu. Maszynista wychyla sie z okienka i macha do zawiadowcy stacji. Znają sie jeszcze od przed wojny. Pociąg zatrzymuje sie. W każdym z wagonów siedem cel z zakratowanymi malutkimi okienkami, z przodu dwa większe pomieszczenia dla strażników. „Duży transport” mysli zawiadowca stacji Wronki „Ostatnio coraz częściej takie duże transporty” Otwierają sie drzwi. Z wagonów wiezniarki wolno wychodzą, przeciągając sie i poprawiając płaszcze, strażnicy z karabinami w dłoniach. Inni, otwierają cele, w których stłoczono wiezniow i popychają ich ku wyjściu. „Wychodzić! Kolejno!” wrzeszczy jeden z nich. Z ciemności wyłaniają sie chudzi mężczyzni z rękoma w kajdankach. Maja na sobie niemieckie mundury. Niezdarnie zaskakuja na peron. Dalej inni, tez skuci po czterech w rzędzie, tez w niemieckich mundurach. Wsrod nich ksiądz w szarej od kurzu, podartej sutannie. Popychani przez strażników, w nieznosnym ujadaniu psów i wrzaskow eskorty formuja szeregi miedzy żołnierzami KBW. Kiedy ostatni wagon jest jest pusty, kolumna wiezniow jest gotowa do wymarszu. Przeciagly gwizd lokomotywy, para spod kół pociągu odstawianego na bocznice. Gwizdki strażników, ujadanie psów i kolumna rusza. Dochodzi do końca peronu, stacja zostaje z tylu, i wchodzi w aleje lipowa. Nagie gałęzie kołyszą w podmuchami wiatru i zaczyna siapic drobny deszcz. „Znowu, k…, bedzie lac” mówi do drugiego jeden ze strażników. „No Władek, bedzie. Ale jutro wolne. Tylko tych odstawimy”.
Idą lipowa aleja. Przy drodze stoja ludzie. Ktoś krzyczy:”Bandyci! Niemcy! Niemieccy mordercy! To niemieccy mordercy! Niech umrą! Zabić ich” pada pierwszy kamień, potem następne.
Z daleka widać juz czerwone mury więzienia. Deszcz zaczyna gestniec. Kolumna zatrzymuje sie przed brama. Brama otwiera sie ze zgrzytem. Widać przez nia dziedziniec i kolejne drzwi. Te drzwi otwierają sie i wychodzi z nich mezczyzna. Marszowym krokiem zbliza do bramy. Naczelnik wiezienia we Wronkach Ignacy Jakubowski, kiedyś wiezien Wronek, staje przed kolumna wiezniow, patrzy na wynedzniale twarze, nabiera powietrza w płuca:” Na kolana gnoje! Na kolana bandyci! Na kolana zdrajcy!” Więźniowie klękają. Naczelnik stoi i patrzy przez chwile, po czym odwraca sie i idzie przez piasek dziedzińca. Strażnicy zamykają bramę. Więźniowie klecza. Zaczyna sie jesienna ulewa. Mijają godziny. Zza murów nie dochodzi żaden głos. Zaczyna sie ściemniać. Wichura i deszcz zamazuja ściany więzienia. Brama otwiera sie powoli. ” Do środka! Wchodzić! Szybko! Szybko! Nie grzeb sie!” poganiaja strażnicy. Kolumna więźniow na kolanach wchodzi na dziedziniec. Znow czekają. Na kolanach. Zapalaja sie lampy. Światło rozmazuje sie w strugach deszczu. Na dziedziniec wychodzi naczelnik więzienia. ” Witamy we Wronkach. To bedzie wasz dom przez lata. Nikt stad nie ucieknie. Niektórzy z was umrą tutaj. Wielu z was umrze tu!” Kończy i daje znak ręka. Strażnicy, zastygli przez moment, ożywają : „Wstawać! Formować szeregi! Do szeregów! Rozbierać sie! Do naga! Rozbierać sie! Szybko! Szybko! Prędzej!”.
Więźniowie zgrabialymi z zimna rekami mocują sie z guzikami ubrań. Szeregi nagich mokrych ciał jaśnieją w ciemnościach więziennego podwórza, gdzieniegdzie tylko rozswietlanych lampami. W rękach trzymają zwinięte tłumaczki cywilnych ubrań. Popychani i bici przez strażników wchodzą do głównego korytarza więzienia. W korytarzu, pod ścianami, stoją juz rzędy strażników z pałkami w rękach. Dowódca wart krzyczy” Biec!”Biec”! Pierwsi nadzy więźniowie biegną miedzy rzędami strażników po betonowej podłodze pomalowanej w czarne i białe pasy. Strażnicy wznosząc pałki,paski, pęki kluczy i krzyczą: ” Nie po czarnym! Nie po białym! Nie po czarnym! Nie po białym!”. Na posadzkę padają pierwsze krople krwi. Więźniowie biegną osłaniając głowy. Ale strażnicy maja metodę. Jeden wymierza cios wysoko, celując w głowę, drugi niżej w torso, trzeci jeszcze niżej biodra i nogi. I tak na zmianę.”Nie po białym! Nie po czarnym!” Nie po białym! nie po czarnym!”. Tym, którzy biegną za szybko strażnicy podstawiają nogi. Leżących biją. Krzyk rośnie zwielokrotniony echem, wypełnia korytarz, przenika grube mury więzienia ” Nie po białym! Nie po czarnym! Nie po białym! Nie po czarnym!”. Otwiera sie kolejna brama. Podnosi sie następna krata. Za nia znow szpaler strażników. Białoczarna podloga. I rośnie krzyk: ” Nie po czarnym! Nie po białym!”. Byle do następnej bramy. Ta otwiera sie i podnosi sie krata. Za nia szpaler strażników. Białoczarny beton. I znow rośnie wypełniając korytarze krzyk „nie po czarnym! nie po białym”. „nie po czarnym! nie po białym!”. „nie po czarnym! nie po białym!”. Siedem bram, siedem krat. Krew znaczy ślady nowoprzybylych wiezniow. Na podłogach rzeczy, ktore pogubili biegnąc i osłaniając głowy. Strumienie lodowatej wody uderzają w wychudzone ciała.
Kiedy wszystko ucichło, nowi więźniowie sa juz w celach, naczelnik wiezienia stoi przy oknie w swoim biurze i patrzy na ciemność za oknem. Nie rozjaśnia jej żadne światełko.
We wczesnojesienne, słoneczne, ciepłe nowojorskie popołudnie Nora siedziała przy małym stoliku i patrzyła na skąpaną w słońcu Druga Aleje. Czerwone ściany domów, zielony szyld” Starbucks” na rogu, spieszacych sie przechodniów, dzieci i psy zanurzonych w tym złotym świetle. Podniosła do ust kubek i spojrzała na siedząca obok kobietę: ” Czy pamięta Pani swojego ojca” zapytała. Kobieta spojrzała na Norę przez ciemne przeciwsłoneczne okulary. Chwile milczała: ” Pamietam ” powiedziała ” W niedziele chodziliśmy na Stary Rynek w Poznaniu. Mieszkaliśmy w pobliżu, kiedy byłam dzieckiem. Tuż przed dwunasta, staliśmy na Rynku czekając na Koziołki. Ojciec był w cywilnym ubraniu. Trzymał mnie za rękę. Z pierwszym uderzeniem zegara otwierały sie drzwiczki i wyskakiwaly z nich koziołki. Dzieci śmiały i klaskaly z radości. Potem ojciec zabierał nas, mnie i brata, na lody. Lubiłam różowe lody poziomkowe. Jedliśmy lody czasem siedząc w małej cukierni na Rynku, czasem kupował je w waflu i szliśmy na spacer po Rynku i uliczkach i pózniej do domu. Mama często szła z nami. Tylko czasem zostawała w domu i czekała nas z obiadem”. Norą pamiętała poznańskie koziołki. Matka zabierała chorowita Norę do lekarza do Poznania i w nagrodę za dobre zachowanie szły pózniej na Rynek oglądać koziołki.
Obie kobiety siedziały w milczeniu, zapatrzone w świat, otwierający sie w ich pamięci, świat, który już nie istniał. Widziały kamieniczki Rynku, wieże z zegarem i czuły to ekscytujące oczekiwania…Stały na poznańskim Rynku czekając az zegar na wieży wybije południe i rozsunie sie brązowa brama…. Nora zastanawiała sie nad następnym pytaniem. Przez kilka lat szukała tej kobiety, córki majora B. Z artykułu pracownika IPN i z rozmowy z nim wynikało, ze teczka majora B., który wydał rozkaz zabijania bez sadu żołnierzy podziemia, z czasów jego służby w poznańskim Urzędzie Bezpieczeństwa nie istniała.Ta cześć jego przeszłości została skrzętnie wymazana z istnienia. „Moze została przechowana w archiwach Ministerstwa” mówi przez telefon p. Z.” ale ja nie uzyskałem do niej dostępu”. Dalsze losy majora B. były wzorem kariery funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Kolejne awanse, przeniesienie do stolicy, posada ministra a pózniej wygodna, dobrze płatna posada… Mieszkanie na warszawskiej Starówce, wysoka emerytura…. ” Jak odszukać dzieci.” zapytała Nora. ” To niełatwe, z pewnością zmienili nazwiska… Nie pamietam już skąd ale dowiedziałem sie, ze córka wyjechała do Stanów…” Nora odłożyła słuchawkę i wpisała w wyszukiwarkę nazwisko „B”. I zaczęła wysyłać emaile. Po kilku dniach przyszła odpowiedz od pracownika Uniwersytetu Warszawskiego, ze nie jest tym kogo Nora szukała. Reszta adresatów milczała. Nora zaczęła wiec szukać córki. Minęły dwa lata i żadnego śladu. Nora zrezygnowała. Tyle było pustych miejsc w jej opowieści… W kilka miesiący pózniej na jednym ze spotkań autorskich, kiedy Nora skończyła odpowiadać na pytania czytelników i pożegnała sie z organizatorami, już przy drzwiach podeszła do niej kobieta o ciemnych oczach i gładko zaczesanych do góry ciemnych włosach, nachylila sie ku Norze i powiedziała cicho „Jestem córka majora B”. Teraz siedziały przy wystawionych na zewnątrz stolikach „Veselki”, patrząc na skąpaną w słońcu druga Aleje i milczały.
Małgorzata Pośpiech. Doktor nauk humanistycznych w zakresie filmoznawstwa. Mieszka w Nowym Jorku. Opublikowała ponad 300 artykułów, recenzji, esejów. Autorka filmów dokumentalnych „Arthur Penn” (Telewizja Polska), „Pokolenie” i programów telewizyjnych dla TVP Polonia, eksperymentalnych „Heat” oraz video instalacji „Wasteland” i „Landscapes”, pokazywanych w nowojorskich galeriach. Przeprowadziła ponad siedemdziesiąt wywiadów ze świadkami i uczestnikami wydarzeń drugiej wojny światowej tworząc archiwum Stowarzyszenia Weteranów Polskich w Nowym Jorku (połączone z oficjalną stroną nowego filmu Petera Weira „The Way Back”).
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/312390-siodmy-krag-odkrywanie-przeszlosci-fragment-ksiazki