Nie należę do fanów debiutanckiego filmu Kuby Czekaja „Baby Bump”. Nie przekonała mnie zupełnie jego skąpana w śmierdzących wydzielinach i psychodelicznych wizjach przenośnia dorastania zagubionego nastolatka. Doceniam oczywiście, że Czekaj szuka swojego filmowego języka. Eksperymentuje formą i próbuje być oryginalny. Niemniej jednak czułem w jego pierwszym filmie wielką pustkę, ukrytą pod pomysłową stylistyką.
Nie inaczej jest niestety z otwierającym Festiwal Filmowy w Gdyni „Królewiczem Olch”. Czekaj znów opowiada o dorastaniu. Nie tylko dorastaniu nastolatka, ale również dorastaniu dorosłych do rodzicielstwa. Podobnie jak w poprzednim filmie główny bohater mieszka z zaborczą i narzucającą się matką (Agnieszka Podsiadlik). Ona pragnie, by wygrał prestiżowy konkurs dla fizyków. On chce inaczej spełnić swoje ambicje. Matka nie pozwala mu jeździć na rolkach i uprawiać niebezpiecznych zabaw. Dlaczego? Aby nie uderzył się w głowę. Ten więc sam struga sobie wrotki, narażając się na docinki kolegów w szkole. Chłopak i tak jest dosyć dysfunkcyjnym nastolatkiem, żyjącym we własnym mikrokosmosie. Geniuszem, zamkniętym w swoim świecie, który na dodatek nie może poradzić sobie z nagromadzeniem emocji. Znajomy szkielet historii? Oczywiście. Na tym był zbudowany zeszłoroczny debiut Czekaja.
W „Baby Bump” relacja matki z synem miała około edypowy wymiar, wynikający z rozbuchanych hormonów nastoletniego syna. Tutaj brakuje tak kontrowersyjnego wydźwięku, choć Czekaj nie unika obrazowych wizji. W opartym luźno na „Królu Olch” Goethego w życiu nastolatka pojawia się niewidziany dawno ojciec (znany z poprzedniego filmu Sebastian Łach). Zarówno on jak i matka nie potrafią jednak spełnić się jako rodzice. Oboje nie dorośli do roli rodziców, czym bez wątpienia musieli wpłynąć na postawę syna.
Cały film obserwujemy dwutorowo. Perspektywa ojca ma pokazać racjonalne spojrzenie na życie. Spojrzenie syna jest infantylne, ale też magiczne. Czekaj nie stara się szokować tak mocno, jak przy pierwszym, wizualnie rozbuchanym filmie. Tym samym wpada jednak we własne sidła. Choć fabuła nie jest tak pretekstowa jak w „Baby Bump”, nie udaje mu się zarysować psychologicznej głębi głównych bohaterów. Jego film wygląda jak intelektualna prowokacja, stawiająca fundamentalne pytania o dorosłość. Ja jednak jej zupełnie nie dostrzegam. Nie ma tutaj ani odwagi „Boyhood” Linklatera, ani lekkości amerykańskich „teenager movies” przerobionych przez przewrotność Czekaja. Są za to banalne pytania, i jeszcze banalniejsze odpowiedzi.
A może właśnie porzucenie komiksowej, eklektycznie popkulturowej stylistyki spowodowało, że łatwiej mogliśmy ujrzeć, iż król jest nagi? W tym wypadku raczej królewicz. Kuba wciąż jest niedojrzałym filmowcem. Choć ma szansę w niedalekiej przyszłości stać się Jakubem. Warsztatowo jest naprawdę sprawny. Oby miał jeszcze coś ciekawego do powiedzenia.
„Królewicz Olch”, reż: Kuba Czekaj
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/309010-adamski-z-festiwalu-w-gdyni-krolewicz-olch-czekaj-jeszcze-nie-dojrzal-recenzja