Nie zamierzam szczegółowo omawiać i recenzować wywiadu rzeki z Benedyktem XVI-tym. Zrobił to świetnie na tych łamach Marcin Fijołek w tekście Kulisy abdykacji, ocena Franciszka, gorzka przestroga dla Europy. Co ujawnił Benedykt XVI w najnowszej książce?. Niemniej jednak również ja chciałbym podzielić się kilkoma przemyśleniami związanymi z zaskakującą publikacją.
Sam fakt wydania tej pozycji jest niezwykły i przełomowy. Żaden papież w historii nie miał okazji do publicznej oceny całościowo swojego pontyfikatu i odniesienia się do rządów swojego następcy. Warto pamiętać o tym niezwykłym, fenomenalnym fakcie podczas lektury tego ciekawego, aczkolwiek wolnego od jakichkolwiek kontrowersji, wywiadu. Dziennikarz Peter Seewald przeprowadził kilka najgłośniejszych rozmów z Josephem Ratzingerem. Na każdej stronie „Ostatnich rozmów” czuć jego głęboki szacunek dla Ratzingera i przyjaźń, jaką ten, w moim przekonaniu, najwybitniejszy teolog XX wieku obdarzył dziennikarza.
Seewald pyta więc o przyczyny bezprecedensowej w nowożytnej historii papiestwa abdykacji Benedykta i kontrowersje związane z Vaticanleaks. Papież przypomina swój, proroczy jak się okazało, wykład w Ratyzbonie i pochyla się nad ofiarami pedofilów w sutannach. Nie znajdziemy w tej pozycji żadnych szokujących informacji zza murów watykańskich. Benedykt XVI jest bardzo powściągliwy i wyważony w podejmowanej tematyce.
To zupełnie zrozumiałe. Ratzinger zawsze był uniżonym „skromnym pracownikiem w Winnicy Pańskiej”. Odnosząc się do swoich słynnych słów o „brudzie w Kościele” mówi o nim z ogromną pokorą i oddaniem Bogu. Każde zdanie papieża wyraża nieustającą ufność w Bogu i poczucie ciągłej Jego obecności. Ta książka jest w zasadzie świadectwem wiary Benedykta XVI. Jego testamentem i podsumowaniem życia (obszerne rozmowy o dzieciństwie i posłudze kapłańskiej).
Katolików zainteresują fragmenty, w których zderza się progresywność Ratzingera z czasów Soboru Watykańskiego II i konserwatyzm z okresu zasiadania na Tronie Piotrowym. Bardzo interesujące są rozważania Ratzingera na temat relacji z wybitnymi teologami, Janem Pawłem II czy radykalnym krytykiem jego pontyfikatu Hansem Küngiem. Nawet w przypadku tego ostatniego Benedykt XVI (nazwany przez pozbawionego prawa nauczania w imieniu Kościoła Künga dyktatorem), jest łagodny i pełen miłosierdzia.
Jedyne, co może realnie zaskakiwać w tej pozycji to polemika z wizerunkiem Ratzingera jako „pancernego kardynała”. Ratzinger pokazuje na łamach tej pozycji swoje ciepło, przeszywająco inteligentne poczucie humoru i…dystans do siebie. „(…) w gronie komisji teologicznej często balowaliśmy nieco na Travestere”- mówi zdumionemu Seewaldowi.
Co mnie najmocniej uderzyło w wywiadzie-rzece z Benedyktem? Jego znamienny finał. Doskonale podsumowujący istotę misji Benedykta XVI.
Wygląda to tak: od dawna stawiano prawdę poza nawiasem, ponieważ wydawała się być zbyt wielka. Na stwierdzenie: „Znam prawdę!”, rzadko kto się właściwie porywa, więc nawet w teologii zrezygnowaliśmy w dużej mierze z pojęcia prawdy. W latach siedemdziesiątych, latach przełomu, dotarło do mnie, że jeśli pominęliśmy prawdę, to po co właściwie wszelkie nasze zabiegi? A więc nie obejdziemy się bez prawdy.
mówi papież, który poświęcił swój pontyfikat walce z dyktaturą relatywizmu. To przecież ona zabiła Europę. Zniszczyła jej chrześcijański charakter, o czym ze smutkiem Ratzinger mówi na łamach tej książki. „Czym jest prawda” - pytał Piłat? Dziś to demoniczne pytanie pada z ust świeckich europejskich bożków, kapłanów poprawności politycznej. Benedykt XVI zaczerpnął z Trzeciego listu św. Jana pojęcie „współpracownika prawdy”.
Z prawdą można współpracować, ponieważ jest osobą. Można też zagłębiać się w prawdę i próbować zapewnić jej skuteczność oddziaływania. To wreszcie wydało mi się być właściwą definicją fachu teologa, że on, którego prawda dotknęła, który poniekąd ją ujrzał, jest gotowy wstąpić w jej służbę, współpracować z nią i dla niej.
Brakuję mi tej głębi teologii Josepha Ratzingera. Głębi totalnej. Przenikającej każdy zmysł i wyrażonej prostym językiem. Jakże bardzo dziś potrzebujemy tego „współpracownika Prawdy”, pancernego doktrynalnie papieża, uniżonego sługi Bożego! A może faktycznie czeka gdzieś „przyczajony”, by w odpowiednim momencie wesprzeć swojego następcę w czasach, które momentami wydają się być ostatecznymi?
„Jeśli pominęliśmy prawdę, to po co właściwie wszelkie nasze zabiegi?”- pamiętajmy do zdanie. Ono jest istotą nie tylko naszej wiary.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/308411-benedykt-xvi-wspolpracownik-prawdy-tak-bardzo-potrzeba-nam-dzis-jego-madrosci?wersja=mobilna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.