Aż ogarnia niepokój, kiedy wszyscy się zgadzają z oceną dzieła artystycznego, i to oceną pozytywną. „Artystów”, serial Moniki Strzępki (reżyseria) i Pawła Demirskiego (scenariusz), chwalą progresiści, konserwatyści i ludzie środka.
— To spadek po poprzedniej ekipie, ale świetny — powiedział mi członek obecnego kierownictwa TVP, która pokazuje serial w piątkowym prime timie w Dwójce.
Zachwyceni są ludzie teatru, choć sądząc z pierwszego odcinka, cykl powstał po to, żeby się po nich przejechać. To opowieść o młodym człowieku, który wygrał konkurs na dyrektora teatru w Pałacu Kultury i od początku zmaga się z wszelkimi oporami materii: trochę krnąbrnym, trochę pasywnym zespołem, brakiem pieniędzy, których nie chcą dawać warszawscy biurokraci, szaleństwami lub kombinacjami niechcianych współpracowników i z samą naturą teatralnego życia. Główne role są obsadzone przez aktorów mniej eksponowanych, za to portierem jest Edward Linde-Lubaszenko, a sprzątaczką spirytystką — Ewa Dałkowska.
Mnie film także się podobał, zawrotne tempo, wyraziste postaci, dobrze uchwycony klimat, niektóre żarty nawet niepoprawne. Chociaż przypominam: większość entuzjastów pisze o nim na podstawie pierwszego odcinka. Ewidentnie mamy do czynienia z głodem współczesnych tematów. Z tego punktu widzenia to produkcja wzorcowa: wybiera się jakąś grupę i dokonuje wiwisekcji.
Mnie szczególnie ciekawi, co ulubieńcy „Krytyki Politycznej”, wieloletni duet „reformujący” teatr, zrobią ze zjawiskami najbardziej charakterystycznymi, takimi jak mania eksperymentu pokrywającego intelektualną pustkę. To akurat kierunek hołubiony przez ich środowisko. W pierwszym odcinku mamy nawet obrazki z takiej premiery, przeróbki XVIII-wiecznych „Natrętów”, ale tu satyra jest niezbyt jasna. Może to tylko wypadek przy pracy, a mania kaleczenia klasyki i drażniącej ekshibicjonistycznej maniery, gdy przychodzi się mierzyć z widowiskami współczesnymi, dla duetu nie jest problemem? Zobaczymy.
Trzeba przyznać, że Strzępka i Demirski, konsekwentnie lewicowi, woleli na ogół tworzyć własne scenariusze teatralne, niż bawić się cudzymi tekstami (choć kilka takich „zabaw” zaliczyli, nawet „Dziadami”). Jednak zaśmiecili teatr często toporną publicystyką. Czy stać ich będzie na szerszą, również samokrytyczną refleksję na temat kondycji tegoż teatru, czy rzecz ograniczy się do obrazków obyczajowych? Obrazków celnych i zabawnych.
Swoją drogą to najlepszy dowód, że sztuka opowiadania zajmujących historii się nie skończyła. No tak, lecz ta reguła obowiązuje w kinie. Rzadziej w teatrze, w którym na co dzień grasuje ta para.
Piotr Zaremba
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/308039-zaremba-przed-telewizorem-smiejemy-sie-z-artystow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.