Jakże to wszystko chwilami przewidywalne. Oto jeszcze przed premierą „Smoleńska” Antoniego Krauze media związane z sektą pancernej brzozy obiegł „news”, że „aktorzy się wstydzą” i żądają wycofania z listy twórców filmu. Błyskawicznie okazało się, że nie aktorzy, a jacyś ludzie z produkcji, i nie wstydzą, a boją represji i utraty innych miejsc pracy (co swoją drogą dużo mówi o systemie w jakim żyjemy i o tym, kto tu stworzył dyktaturę), ale co poszumieli, to poszumieli. A teraz taki, nieprawdopodobny numer robią:
Ale nie dziwmy się. Akurat medialni potentaci mają najwięcej powodów by „Smoleńska” się naprawdę bać. Opis mechanizmu kłamstwa, pokazanie tego od środka, od kulis, to w mojej ocenie jeden z najmocniejszych punktów filmu, najbardziej wstrząsający wątek. Wybijają się tu dwie role. Demonicznego szefa informacji fikcyjnej stacji TVMSAT (ale wszyscy wiemy, że jest w Polsce podobny, prawdziwy), który seriami dostarcza dziennikarzom fałszywe wrzutki o przebiegu tragedii (kłamliwe cztery próby lądowania - nie było żadnej), rzekomych kłótniach przed startem (bzdura), wymyślonej obecności generała w kokpicie (fałsz) itd, itp. W tę rolę świetnie wcielił się Redbad Klijnstra.
I druga postać - Niny, dziennikarki tej stacji, przez tego demonicznego szefa a to uwodzonej obietnicą łatwych sukcesów i kariery, a to zmuszanej szykanami do łamania dziennikarskiego kręgosłupa. Tę postać z sukcesem zagrała Beata Fido. Każdy, kto trochę zna dziennikarski światek wie, jak prawdziwie i przekonująco to zrobiła. Tak było. Sądzę, że w dużej mierze dzięki tym obu aktorom każdy po obejrzeniu filmu przypomni sobie ten natłok kłamliwych komunikatów, to niszczenie i wyrzucanie na margines wszystkich stawiających najbardziej oczywiste pytania, to przedstawianie każdego ruchu obywatelskiego na rzecz prawdy o tragedii jako zagrożenia dla spokoju społecznego. No i poczucie pychy i bezkarności części medialnego świata.
Oczywiście, Smoleńsk” Antoniego Krauze jest opowieścią o śmierci narodowej elity i bardzo logicznie pokazuje jak do tego doszło, kto był tym zainteresowany, jak to przebiegało. Ale to równolegle bardzo mocna opowieść o hańbiących kłamstwach, manipulacjach i przemocy medialnej płynącej po 10 kwietnia 2010 roku z telewizji, części prasy i Internetu. Przemocy zaplanowanej, cynicznej i trwającej do dzisiaj. Z tym wszystkim polskie i wydawane przez Niemców dla Polaków media będą musiały kiedyś się zmierzyć. Bez tego nie ma bowiem mowy o wiarygodności czy wybaczeniu. Ale oczywiście, będą to od siebie odsuwali jak długo się da.
Nic więc dziwnego, że tak się na ten film, w jakże trudnych warunkach powstający, rzucono. Bez litości, bez pardonu. Nie warto tej nagonce ulegać. Warto pójść, warto zabrać bliskich. Dawno nie było filmu tak ważnego, a w wielu momentach i pięknego. Przekonajcie się Państwo sami.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/307844-dlaczego-tak-dziwnie-cicho-o-najbardziej-wstrzasajacym-watku-smolenska-hanbie-mediow