Historia najsłynniejszego panamskiego boksera Roberto Durana nie wnosi nic nowego do kina bokserskiego. Niemniej jednak oparty na faktach film Wenezuelczyka o polskich korzeniach Jonathana Jakubowicza dobrze się ogląda. Warto to zrobić dla naprawdę przejmującej roli De Niro.
Mija 36 lat od kiedy Robert De Niro stworzył jedną z najwybitniejszych kreacji w historii kina, grając boksera Jake’a LaMottę. Teraz staje po drugiej stronie narożnika, wcielając się w legendarnego trenera Raya Arcera. Najwidoczniej De Niro świetnie czuje się w bokserskich biografiach (w międzyczasie zrobił z Sylvestrem Stallone zabawną bokserską parodię pt. „Legendy Ringu”), bowiem znów tworzy pełnowymiarową i przejmującą rolę.
Ray Arcer jest legendarnym trenerem, który ma na pieńku z włoską mafią. Zawarł z gangsterem Frankie Carbo (John Turturro) pakt, że już nigdy nie będzie zarabiał na boksie. Jednak widząc między linami panamskiego wojownika Roberto Durána (Edgar Ramirez) postanawia złamać przysięgę. Nawet kosztem własnego zdrowia i życia. Arcer zamienia ulicznego fightera w profesjonalnego boksera, masakrującego systematycznie swoich wrogów, aż do słynnego dwumeczu z Sugarem Rayem Leonardem (Usher Raymond).
„Kamienne pięści” opierają się na prostym schemacie bokserskiego dramatu. Począwszy od „Między linami ringu” z Paulem Newmanem, przez sagę o Rockym Balboa, „Wściekłego byka”, „Aliego” czy „Fightera” dostajemy zawsze opowieść o ciężkiej pracy, glorii, upadku na dno i podniesieniu się po odkupieniu win. Amerykanie do perfekcji opanowali opowiadanie o ulicznych Kopciuszkach, które wyboksowały sobie drogę na szczyt, mimo licznych przeciwności losu. Jakubowicz ciekawie rozciąga swoją wersję tej historii na amerykańsko-panamski konflikt, który zrodził nienawiść Durána do USA. Nienawiść ta karmiła bokserski zew pozwalający Duránowi na sięgnięcie w 1980 roku po mistrzowski pas WBC wagi półśredniej. Ta sama nienawiść była przyczyną psychicznej autodestrukcji bohatera Panamy.
Ten aspekt „Kamiennych pięści” jest najciekawszy. Zamiast skupiać się na trwającej dwie dekady karierze Durána, który ostatecznie sięgnął po mistrzowskie pasy aż czterech kategorii wagowych, Jakubowicz opowiada o przełomowym okresie życia pięściarza. Obiektywnie naświetla jego skomplikowaną osobowość. Nie unika pokazania mroków jego duszy, choć oczywiście nie posuwa się tak daleko jak Scorsese w filmie o Jake’u LaMotcie. O ile Edgar Ramirez tworzy poprawną rolę człowieka z nizin, który wchodzi w sam środek wielkiego show-biznesu (tym stał się boks właśnie w latach 80.), o tyle Robert De Niro przypomniał, że ma w sobie jeszcze aktorski pazur tygrysa.
De Niro całościowo pokazuje wielką ojcowską miłość, jaką Arcel obdarzał swoich podopiecznych. Jest stanowczy w negocjacjach z promotorami (w filmie pojawia się postać słynnego Don Kinga),ale też poruszająco bezbronny, gdy jego zawodnik dezerteruje z ringu. Również w przypadku tej legendarnej postaci Jakubowski unika cukierkowatości. Nie lukruje życiowych postaw Arcela i jego dziwnych związków z mafią. De Niro zaś świetnie to wszystko eksponuje, przypominając dlaczego zawsze lubował się w rolach skomplikowanych typków. Smaczkiem tego filmu jest też postać żony Arkina, granej przez Ellen Barkin. Aktorski duet Barkin-de Niro grał zupełnie różne małżeństwo 23 lata temu we wstrząsającym „Chłopięcym świecie”.
„Kamienne pięści” nie zapisze się w klasyce bokserskiego kina. Jest to jednak solidny film, oparty na uwielbianym przez widzów schemacie. Przecież wszyscy kochamy historie Kopciuszka. Faceci szczególnie mocno, gdy ten Kopciuszek ma na bokserskie rękawice. Nieprawdaż?
4/6
„Kamienne pięści”, reż: Jonathan Jakubowicz, dystr: Forum Film Poland
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/kultura/307831-kamienne-piesci-swietny-de-niro-w-sztampowym-ale-solidnym-filmie-bokserskim-recenzja